wtorek, 25 lipca 2017

Żółto-czerwone Węgry.

Wspominałem o tym kiedyś, powiem dziś i zapewne przypomnę w przyszłości - ilekroć zabieram się, by jakoś ogólnie opisać wina z danego kraju, czy może raczej winiarskiego regionu, szybko uświadamiam sobie, że nie mam nic do powiedzenia. Winem zajmuję się amatorsko, nie mam dostępu do pokaźnej liczby próbek, na podstawie których mógłbym pokusić się o jakąś rozsądną syntezę. Powyższe dotyczy także węgierskich win czerwonych, miałem okazję ostatnio wypić dwa, żadnych podsumowań więc nie będzie, podzielę się jedynie moimi odczuciami.

Post udostępniony przez Mariusz Boguszewski (@mboguszewski)

Pierwszym winem, o którym chciałbym wspomnieć, jest Vinatus Mitis 2014. To mieszanka cabernet franc, cabernet sauvignon, merlot i syrah pochodząca z węgierskiego regionu winiarskiego Villány. Winiarnia powstała dopiero w 2009 roku, dynamicznie się rozwija, także pod kątem agroturystyki, a kolejne lata przynoszą nagrody zdobywane w konkursach winiarskich. Gdybym miał je oceniać w takim konkursie (oczywiście nie mam kwalifikacji 😀) miałbym spory kłopot. Nos jest bardzo przyjemny, owocowy, nieco ziemisty, taki jak lubię. Natomiast w ustach wino robiło niezbyt dobre wrażenie, było szorstkie, palące i niepozbawione mocnej goryczki, która długo utrzymywała się na podniebieniu. Na wypicie całej butelki minęły mi nie trzy godziny, a trzy wieczory. Z każdym kolejnym było nieco lepiej, ale naprawdę minimalnie. Być może wino jest jeszcze zbyt młode, być może wymaga jakiegoś konkretnego posiłku, ale pite solo nie przypadło mi do gustu. Jest jednak „ale”. Gdybym miał możliwość jeszcze je kupić, to wziąłbym ze trzy butelki i schował w piwnicy na lat kilka. Czuję, że wino ma potencjał i z całą pewnością nie chciałbym wystawiać mu negatywnej oceny.

Podobnych odczuć spodziewałem się po innym winie węgierskim - Bolyki Indián Nyár 2015 - zwłaszcza, że wcześniej przeczytałem recenzję Roberta Szulca (winiacz.com), który zasugerował, że wino jest niezłe, ale jeszcze niedojrzałe. W tym wypadku jednak się nie zawiodłem, ale być może dlatego, że ciągle w pamięci miałem Mitis i naprawdę niewiele mi było trzeba, by przychylnym okiem spojrzeć na to wino. Niemniej jednak smakowało mi, chętnie i szybko uzupełniałem braki w kieliszku i jeśli nadarzy się okazja, to do tych trzech butelek z żółtą etykietą dorzucę jeszcze trzy z etykietą czerwoną. Dla porządku dodam, że to wino pochodzi z regionu winiarskiego Eger i jest mieszanką kékfrankos, merlot i cabernet franc. 

Postaram się też podszkolić z kuchni węgierskiej, by przyszłe degustacje, łączące wina z jedzeniem, miały już pełniejszy charakter.

Wino Vinatus Mitis 2014 kupiłem w sieci Lidl, z niej również otrzymałem do degustacji Bolyki Indián Nyár 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz