sobota, 9 lipca 2016

Aresti, Chile.

Każdy, kto uważnie śledzi losy mojego bloga na pewno zdążył się zorientować, że kibicuję winom i winiarzom z Chile. Spróbowałem wielu win chilijskich i choć niewiele z nich zachwyciło mnie, to jednak czuję podskórnie, że w kraju tym tkwi spory potencjał. Wydaje się, że minęły już lata, kiedy obsadzano ogromne powierzchnie ziemi wszelkimi dostępnymi odmianami winorośli, niezależnie od tego, w którym rejonie Chile leżały winnice. Dziś sporą uwagę przykłada się do geograficznych i klimatycznych uwarunkowań, karczuje się odmiany, które na danym terenie nie gwarantują sukcesów jakościowych, a zamiast nich nasadza się te, które mają szansę na powodzenie, gwarantując wysoką jakość i oryginalny smak.

13 czerwca, w Warszawie, w siedzibie Winkolekcji przy ul. Olkuskiej, gościł Jon Usabiaga - główny winemaker z winnicy Aresti, który podczas kameralnego spotkania  opowiedział zebranym o jej historii, o aktualnych wydarzeniach, tegorocznych zbiorach i planach na przyszłość.


Spotkanie takie nie mogło oczywiście obejść się bez win. Część z nich już od dawna jest w ofercie Winkolekcji, niektórych jeszcze nie ma, a niektórych być może wcale nie będzie, ze względu na przyzwyczajenia klientów i ich niechęć do kupowania produktów niepasujących do utartego wzorca. Z punktu widzenia importera sprowadzanie win, których nie można sprzedać jest po prostu ekonomicznie nieuzasadnione.

Jon Usabiaga z należytą atencją odnosi się do swoich win.
Tereny pod winnice znajdują są w okolicy miasta Molina usytuowanego w Dolinie Curico, ok. 200 km na południe od stolicy Chile - Santiago.

ⓒ Aresti, Chile
W tej chwili winnice zajmują 350 hektarów powierzchni, ale potencjał jest dużo większy, ziemie znajdujące się w posiadaniu ACW (Aresti Chile Wines) to łącznie 1150 hektarów położonych w czterech siedliskach: Bellavista, La Reserva, Peñaflor i Micaela.

Doskonały przykład na to jak ten sam szczep (a nawet konkretny klon) może
dawać różnie wina w zależności od miejsca nasadzeń i panującego tam klimatu.
Cieplejsza dolina Curico sprawia, że sauvignon blanc z tamtego rejonu jest wyraźnie
inne od tego, pochodzącego z chłodniejszej doliny Leyda. To drugie bardzo przypomina
SB z Nowej Zelandii, o pomyłkę nietrudno, o komercyjny sukces zaś bardzo łatwo.
To z Curico, jest bardziej europejskie, mniej zielone (agrest, pokrzywa, liść porzeczki),
a bardziej żółte (owoce egzotyczne, cytrusy, skórka pomarańczy). Raczej nie trafi
do regularnej sprzedaży.

Gewurztraminer z Chile smakuje mi zdecydowanie bardziej, niż jego europejskie
interpretacje. Mniej tu duszących nut kwiatowych, więcej rześkości, co sprawia, że
niskokwasowy gewurz nie męczy tak bardzo, jak wina z Alzacji. Podobne wrażenie
odniosłem pijąc gewurztraminera od chilijskiego producenta Cono Sur.

Bardzo podobało mi się również syrah z doliny Maipo. Wędzone mięso, pieprzna
pikantność i niezła równowaga biorąc po uwagę sporą ilość dojrzałego owocu. Od razu zgłodniałem. To wino wręcz domaga się kawałka grillowanego mięsa. 

Kolejne dwa wina to dowód, że Jon Usabiega lubi pokombinować przy winach.
Oprócz win jednoodmianowych, spod jego ręki wychodzą też wspaniałe kupaże
o zaskakujących składach. Family Collection 2012 to udana mieszanka  cabernet sauvignon, merlot, syrah, petit syrah i petit verdot. Wino eleganckie, mało krzykliwe, stonowane i przede
wszystkim nie męczy przegrzanym owocem, co nie jest rzadkością w przypadku win
chilijskich. Trochę przeszkadza wysoki alkohol, ale mocniejsze schłodzenie powinno zdecydowanie podnieść walory smakowe.

Równie dobre wrażenia miałem pijąc 380 Codigo de Familia 2011. 380 to numer rodzinnego domu, a wino powstało w celu uczczenia 65. rocznicy założenia winnicy. W składzie tego wina znajdziemy takie odmiany jak cabernet sauvignon, cabernet franc i malbec. Wino ma raczej ziemisty charakter, mniej epatuje owocem, kwasowość na dość wysokim poziomie sprawia, że znów rośnie apetyt na jedzenie.
Sławomir Chrzczonowicz zna wina Jona doskonale, co nie przeszkadza mu
w uważnym słuchaniu wykładu o metodach ich produkcji.


Chilijskie wina potrafią wzbudzić uczucia nostalgii...

... zmuszają do skupienia ...

... ale przede wszystkim dają radość.






Wina degustowałem dzięki uprzejmości importera. Bardzo dziękuję za spotkanie. Sławomir Chrzczonowicz kolejny raz pokazał, że lubi blogerów i komunikatorów winnych, mimo że nie potrzebuje ich do prowadzenia swoich interesów :)

Za to należą mu się szczególnie podziękowania, co niniejszym czynię.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz