wtorek, 29 września 2015

Złoty pociąg Winestory.

W Winestory - sieci sklepów, w której rozpoczęła się moja winna przygoda, trwa obecnie promocja na część asortymentu. Firma sprowadziła ostatnio trochę nowości na swoje półki, na których przez to zrobiło się ciasno, więc część dobrze znanej oferty trafiła na wyprzedaż pod modnym ostatnio hasłem „Złoty pociąg odnaleziony”. Można kupić sporo win w cenach do 40 zł, są też i takie, które można kupić wydając mniej niż 20 zł. Warto zatem odwiedzić sklepy i sprawdzić, czy znajdziecie coś ciekawego dla siebie.

źródło: Facebook Winestory

Cała ta historia ze złotym pociągiem dzieje się blisko mnie, ale mnie specjalnie nie angażuje. Nie czuję zupełnie więzi z tą sprawą, po prostu mnie nie grzeje, nie rozpala mojej wyobraźni. I podobnie było z winami, które do mnie w ramach akcji promocyjnej trafiły.

Różową cavę Gran Moments moja ręka wielokrotnie omijała, kiedy sięgałem po stojące obok wersje białe. Spokojne różowe wina, takie jak Terres de Mer w ogóle leżą poza moją sferą zainteresowań, ale jeśli czytacie moje wpisy, wiecie o tym doskonale. Czerwone Thiery Loup Pic Saint Loup było najbliższe memu sercu i podniebieniu, ale Langwedocja często przegrywa (choć może niesłusznie) z innymi winiarskimi regionami Francji. Przypuszczam, że takich osób jak ja jest sporo, po prostu mamy inne preferencje. Ale po wypiciu tych win stwierdziłem, że przy takim nastawieniu sporo niezłych rzeczy przechodzi mi koło nosa. Gdybym ich nie spróbował, pewnie bym wcale nie żałował, jeśli zniknęłyby ze sklepowych półek na zawsze, być może nawet bym tego nie zauważył. Ale spróbowałem i wiem, że Gran Moments Brut Rose nie ustępuje jakością swojemu rodzeństwu, że Terres de Mer nie jest landrynkowym ulepkiem, tylko rasowo wytrawnym, porządnym winem różowym, a Thiery Loup Pic Saint Loup jest zdecydowanie ciekawsze, niż większość win z Bordeaux i Burgundii, jeśli trzymać się tylko kryterium ceny.

źródło: Facebook Winestory

Po takim doświadczeniu pozostaje mi tylko życzyć sobie i innym, żeby wina, które miałem okazję spróbować nadal gościły na sklepowych półkach. A już w ogóle byłbym szczęśliwy, gdyby na zawsze pozostały w cenach promocyjnych.

Dziękuję Winestory za udostępnienie win do degustacji.

środa, 16 września 2015

TFFG Portfolio Tasting 2015.

W ubiegłym tygodniu w warszawskim hotelu La Regina można było zapoznać się z ofertą krakowskiego importera win The Fine Food Group. Co prawda nie udało mi się „oblecieć” stanowisk poszczególnych producentów na sali głównej, ale miałem okazję wziąć udział w wykładach prowadzonych przez Franka Smuldersa posiadającego tytuł Master of Wine. Wykłady były dwa, pierwszy dotyczył podobieństw i różnic pomiędzy dwoma sławnymi regionami winiarskimi Hiszpanii - „Rioja vs. Ribera del Duero”, drugi zaś nosił tytuł „Różnorodność win Południowej Afryki”. Oczywiście w trakcie wykładów próbowaliśmy win z portfolio importera, które, co tu dużo gadać, były po prostu bardzo dobre. Jeśli chodzi o Hiszpanię, to oczywiście perełką były wina Muga z apelacji Rioja. To producent uznawany za jednego z najlepszych w Hiszpanii, choć znalazłoby się niemało osób uważających, że nawet w całej Europie. Piłem wina od tego producenta kilkukrotnie i zawsze byłem więcej niż zadowolony. Nie sądzę bym szybko zmienił zdanie na ten temat. Vina Pedrosa z Ribera del Duero wydają się bardziej mocarne i napakowane, ale nie można odmówić im klasy i elegancji. Mają nieco inny charakter, a Frank szukając analogii do win francuskich porównał je do Bordeaux, natomiast Rioja jest jego zdaniem odpowiednikiem Burgundii. Można się z tym zgodzić lub nie, w każdym razie zdanie Mistrza należy uszanować :)

Frank Smulders MW.
Wina z RPA zaprezentowały się ze świetnej strony. Importer zaczynał swoją działalności od sprowadzania win z tego kraju i do tej pory są one mocną pozycją w portfolio. Nawet najtańsze wina trzymają wysoki poziom, o czym miałem okazję przekonać się już wcześniej. Na twarzy Franka można było również zauważyć respekt i podziw dla niektórych win, miałem wrażenie, że był nawet nieco zaskoczony ich wysoką jakością. Szczególnie przypadły mu do gustu kupaże, a przy okazji wyraził swoje przekonanie, że najlepsze wina świata są zazwyczaj mieszankami. Nawet jeśli są monoszczepowe, to często grona do ich produkcji pochodzą z różnych parceli. To ciekawe spostrzeżenie i warto mieć je na uwadze.


Uprzejmie dziękuję za zaproszenie na wykłady, były cennym wkładem w moją winną edukację. Żałuję, że nie udało mi się zapoznać z całym portfolio, ale mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz.

sobota, 12 września 2015

Barolo czy Barbaresco?

Pod takim właśnie tytułem Michał „WineMike” Misior zorganizował degustację w ciemno, podczas której zebrani mieli za zadanie odpowiedzieć na pytanie, które z tych dwóch rodzajów win znajduje się aktualnie w kieliszku. Lista win (otrzymaliśmy ją po zakończeniu degustacji) była stosunkowo długa i znalazło się na niej 12 pozycji, a zabawa w zgadywanie zajęła nam mniej więcej 2 godziny. Pytanie wydawało się dość proste, ale udzielane na nie odpowiedzi nie były jednoznaczne, za każdym razem głosowaliśmy, choć o ile pamiętam „ustalona” w ten sposób odpowiedź była zazwyczaj poprawna. WineMike ma w zwyczaju umieszczanie „butelki niespodzianki” wśród pozostałych flaszek, tak było i tym razem. Było to wino zrobione ze szczepu aglianico, o którym często mówi się „Barolo południa” i rzeczywiście zostaliśmy wywiedzeni w pole. Poza jedną osobą - Andrzejem Strzelczykiem, który po raz kolejny pokazał, że tytułu Mistrza Polski Sommelierów nie zdobywa się za piękne oczy. Wielki szacun!



Trzeba powiedzieć, że tego typu degustacje są dla większości butelek krzywdzące. Dlaczego? Jeśli wybierzemy 2-3 naprawdę dobre butelki, to pozostaje wrażenie, że reszta była słaba. Prawdę mówiąc tak nie jest. Nawet najmniej udana butelka w tym zestawieniu, wypita spokojnie, z pewną atencją, będzie po prostu dobrym winem, często znacznie lepszym od tego, z czym mamy do czynienia na co dzień. Jeśli czytaliście mój poprzedni wpis, w którym wspomniałem, że podczas wakacji "nie za bardzo miałem o czym pisać”, to była to prawda, ale zdałem sobie z tego sprawę dopiero po powrocie, kiedy odkorkowałem butelkę barbaresco od Icardiego. Ta jedna butelka była lepsza od tego, co wypiłem przez cały sierpień. Fakt, że były to wina z supermarketów i dyskontów, ale to właśnie sieci wielkopowierzchniowe generują największy ruch w handlu winem i trzeba ten fakt zaakceptować. Ale jedno porządne barbaresco przekreśliło cały miesiąc „degustacji”, a dodatkowo Barolo Villadoria dokonało dzieła ostatecznego zniszczenia.

Barolo i Barbaresco to wina, które kosztują naprawdę dużo i chyba nie ma zbyt wielu winopijców-amatorów mogących sobie pozwolić na luksus otwierania takich win codziennie, do obiadu czy kolacji. Ja spróbowałem może 15-20 etykiet (mówię o całych butelkach, nie porcjach degustacyjnych) i zupełnie nie czuję się ekspertem od piemonckich perełek. Odróżnienie barolo od barbaresco nie było dla mnie takie oczywiste, jak dla niektórych zebranych i dlatego nie będę się silił na jakieś mądre wnioski. Zamiast tego chciałbym podziękować Michałowi za zorganizowanie spotkania, importerom za udostępnione butelki, a zebranym za fantastyczne towarzystwo, co niniejszym czynię. Przy okazji życzę innym amatorom wina podobnych spotkań i okazji do zdobywania tak ciekawych doświadczeń. No i wygranej w Lotto. W tym kontekście na pewno się przyda :)

ps. Dziękuję również właścicielowi winiarni "Pod Pretextem" za udostępnienie fantastycznego miejsca na degustację.

niedziela, 6 września 2015

Wino na wakacjach.

Kto tu zagląda, to się zorientował, że na blogu wakacyjny zastój. Sierpień minął, zaczął się wrzesień, a u mnie laba. To prawda, korzystałem w tym roku dość intensywnie z sezonu urlopowego i leniwie odpoczywałem. Od pisania szczególnie. Prawdę mówiąc, nie za bardzo miałem o czym pisać. Przebywałem z dala od większych miast, a to oznacza, że w wyborze wina były niemałe ograniczenia. Nawet Lidle i Biedronki się pochowały, choć na co dzień wydaje się, że stoją na każdym rogu. Przewidując taką sytuację postanowiłem do turystycznej chłodziarki zapakować kilka win, głównie dyskontowych, które od miesięcy zalegały w moim "składziku". Pomyślałem sobie, że to dobra okazja, żeby się ich "pozbyć", wszak trzeba zrobić trochę miejsca na nowe butelki, a przy okazji jakoś je z marszu opisywać, co starałem się czynić na facebookowej stronie bloga. Tutaj zaś małe podsumowanie:


Mona Monastrell Crianza 2010 (kupione 31.07.2014)
Pamiętam, że mi się podobało, kiedy piłem je pierwszy raz. A może wmawiałem sobie, że jest pyszne. Teraz miałem wrażenie, że piję kompot. Takie też to wino wzbudza emocje - jak kompot. Ale do obiadu i na grilla więcej nie potrzeba. Kiedy było w ofercie kosztowało 24,99 zł, ale ja dokupiłem je na wyprzedaży za 10 zł.


Santa Luz, Gran Reserva Carmenere, 2013 (otrzymane 21.07.2015)
Z każdą wypitą butelką mam do Carmenere coraz mniej szacunku. Znów mam skojarzenie z kompotem, co w odniesieniu do wina oznacza, że jest smaczne, owocowe, dość słodkie i szybko umyka z pamięci. Ale dla osób stroniących od win wytrawnych, albo win w ogóle, może wydać się nawet atrakcyjne. 29,99 zł w ofercie.


Regio Zinfandel, 2012 (otrzymane 21.07.2015)
Znany szczep, modne miejsce, stare krzewy, niezła cena. Hit? Może nie, ale kit tym bardziej nie. Dało radę, szczególnie na tle wyżej wymienionych butelek. Przypominało wino, a nie soczek owocowy i za to duży plus, ale bez przesady. 29,99 zł w ofercie.


Crucero Cabernet Sauvignon 2013, Vina Siegel (kupione 27.07.2014)
To wino kupiłem na wyprzedaży za 10 zł, ale warte byłoby wypicia nawet gdyby kosztowało 30 zł. Było naprawdę fajne: intensywne, bogate, wyraziste.

Messias Selection, Douro 2011 (kupione 31.07.2014)
Podczas portugalskich promocji w Biedronce najłatwiej było trafić wina dobre i niedrogie. O ile Francja, Włochy, czy nawet Hiszpania była zazwyczaj kiepsko oceniania, to Portugalia miała raczej dobre noty. To wino, podobnie jak poprzednie, kupiłem na wyprzedaży za 10 zł, po wypiciu żałowałem, że nie zainwestowałem w dwunastopak. Coś musiało się w nim zmienić, po raz pierwszy kupiłem je w listopadzie 2013 roku (16,99 zł), ale wtedy nie robiło wrażenia. Widocznie dojrzało :)


F'oz. Dao 2012. (otrzymane 27.10.2014)
Wypiłem i niewiele zapamiętałem, ale tak jakoś zawsze miałem z winami z Dao. To po prostu dobre, pijalne wina, doskonałe do obiadu, ale szybko mi umykają z pamięci. Cena: 17,99 zł i za ta pieniądze na pewno warto je kupić.