poniedziałek, 29 czerwca 2015

Tydzień rieslinga.

Prawdę mówiąc nie tydzień, ale dwa - Niemiecki Instytut Wina wraz z partnerami z całej Polski w dniach 15-28 czerwca promował rieslinga - odmianę, która (przynajmniej mi) jednoznacznie kojarzy się z winiarstwem niemieckim, choć uprawiana jest także powszechnie w Alzacji czy Austrii, a nawet na Antypodach.

Ja mam pewien kłopot z rieslingiem. Wielu moich znajomych od wina dałoby się pociąć za tę odmianę, mnie zaś denerwuje różnorodność win jakie powstają z rieslinga. Wytrawne, bardziej słodkie, całkiem słodkie, gęste i oleiste albo zupełnie cienkie i rozwodnione, z dużą zawartością alkoholu albo tylko taką, do której zbliżają się co mocniejsze piwa. Być może złapię jeszcze rieslingowego bakcyla, wszystko przede mną, dziś częściej sięgam po sauvignion blanc czy gruner veltlinera, o chardonnay nie wspomnę, choć ta ostatnia odmiana kręci mnie najbardziej w burgundzkich interpretacjach. Dziś tak to wygląda, ale niewykluczone, że za trzy lata poza rieslingiem świata nie będę widział. Kto to może dziś wiedzieć?

Tak czy owak udałem się na degustację rieslingów - tych, które już dość dobrze znam, importowanych przez Wineonline (Winestory). Spotkanie miało miejsce w "moim" sklepie przy KEN 85 w Warszawie. 

Zawieszki na butelkach, czyli marketing niemiecki działa.

Łukasz Bogumił z wielką wprawą mówił o niemieckich rieslingach. Muszę
przyznać, że zaimponował mi umiejętnością przyciągania uwagi gości połączoną
z naturalną skłonnością operowania dowcipną ripostą. 

Zestaw degustacyjny, czyli najlepsze marki niemieckich rieslingów
z portfolio Winestory. 

Leje się do kieliszków Binz Bratt Weisser Riesling z rocznika… 2011. Za stary?
W żadnym wypadku - ciekawe aromaty związane z ewolucją wina
i kwasowość utrzymująca wino w świetnym stanie.
Cena niezmienna od lat - 49 zł.

Raptem kilku producentów niemieckich rieslingów i kilkanaście etykiet
świetnie ilustrujących różnorodność wcieleń tego szczepu.

Tradycja sięgająca XI wieku i wciąż atrakcyjne ceny - od 65 do 199 zł.

Arcyciekawy producent, który rieslinga interpretuje na wiele sposobów.
-------------------------------------
Wina próbowałem na otwartej degustacji zorganizowanej przez ekipę sklepu Winestory przy KEN 85 w Warszawie. Dziękuję za zaproszenie!
-------------------------------------

środa, 24 czerwca 2015

Formuła 1 i wino.

Wpadłem ostatnio do Winestory przy KEN 85 w Warszawie, lubię ten sklep, od niego zaczęła się moja zabawa z winem. Przyjechała akurat świeża dostawa, a z kartonów wyciągnięto między innymi włoskie nowości. Pochodziły z winiarni Castorani mieszczącej się w Abruzji - regionie, który na pewno nie jest dla Was obcy, któż nie słyszał o Montepulciano d'Abruzzo. Wśród butelek było oczywiście i takie wino, ale ja chwyciłem za wina białe, wszak ostatnio trochę gorąco, białe chłodne wino w takiej sytuacji to marzenie każdego winomaniaka. Jedno z nich to czyste trebbiano, drugie zaś pecorino. No i cóż, okazuje się, że jestem noga w tym temacie, z włoskich białych win najwięcej chyba piłem pinot grigio, no i trochę odmian uprawianych na Sycylii: catarrato, insolia czy grillo. Pecorino i trebbiano to dla mnie - uwaga, trochę przyszpanuję - terra incognita.

Na kontretykiecie kilka zdań po włosku, które mi nic nie powiedziały, gdyż nie znam tego języka, ale podpis pod nimi wydał mi się znajomy. Jarno Trulli. Mówi Wam to coś? Tak, to były kierowca Formuły 1, na pewno jego nazwisko obiło się wam o uszy, wszak Formuła 1 istniała przed Kubicą, a i po nim ma się dobrze. Trochę jeszcze Trullim poczytałem, okazuje się, że potrafi nieźle kręcić kółkiem, ale też i interesami. Posiada udziały nie tylko w tej winnicy, ale ma też hotel w Davos (Trulli zresztą pomieszkuje w Szwajcarii, w St Moritz), w którym znajduje się restauracja o nazwie, a jakże - Jarno, w której podają wina, a jakże - Castorani. Koło się zamyka, biznes się kręci, chodzi jak w szwajcarskim zegarku. Takim jak Audemars Piguet - Trulli jest również ambasadorem tej marki.

foto: Audemars Piguet

Dążenie do mistrzostwa ma się chyba we krwi, czy też innych genach. Nie wystarczy, żeby wina po prostu były i dało się je pić. Jarno chce aby były perełkami i często mu się to udaje, jego wina zdobywają medale i nagrody w konkursach, wyróżnienia w prasie winiarskiej.

Cadetto zrobione z trebbiano może jeszcze nie osiąga mistrzostwa, to raczej podstawowe wino, ale jest smaczne i, co najważniejsze, z każdym kieliszkiem staje się coraz lepsze, coraz ciekawsze, rozwija się w kieliszku, tlen ewidentnie mu pomaga. Na początku daje o sobie znać dość mocna goryczka, która z czesem łagodnieje a do głosu dochodzą nuty migdałów.


Amorino (100% pecorino) od razu przekonuje do siebie, ja od pierwszego kieliszka czułem spore zadowolenie i nie opuściło mnie ono aż do końca. Jest świeże, ale też dość masywne, miałem wrażenie, że obcuję z całkiem konkretnym winem. Dojrzewa ono od 4 do 5 miesięcy nad osadem, stąd pewnie bierze się jego wyrazistość. 


Oba wina zarobiły u mnie "uśmieszek", co oznacza, że ich picie sprawiło mi sporo radości. Nie są to wina najtańsze, ale winom aspirującym do podium nie można robić z tego powodu wyrzutu. Jeśli trafią w wasze ręce (i na wasze podniebienia) dajcie znać, jestem ciekaw Waszych wrażeń. Chciałbym wiedzieć, czy to wina były dobre, czy pomaga im radosna aura Jarno Trullego.

--------------------------------------------------------------------------------
Podere Castorani, Cadetto, 2014
odmiana: 100% trebbiano
alk.: 12,5%
cena: 45 zł
--------------------------------------------------------------------------------
Podere Castorani, Amorino, 2014
odmiana: 100% pecorino
alk. 13,0%
cena: 79 zł
--------------------------------------------------------------------------------

Wina kupiłem za własne pieniądze, ale z blogerskim rabatem :) Dziękuję!


piątek, 5 czerwca 2015

Vigin Noemy Barbaresco 2007


W czerwcu 2012 kupiłem w Winestory dwie butelki barbaresco z winiarni Vigin. Była to wyprzedaż, importer zrezygnował ze współpracy z producentem. Pierwszą butelkę wypiłem w październiku 2012 i byłem bardzo zadowolony z jakości i smaku tego wina. Druga dotrwała do czerwca 2015. Kolor zmienił się, stał się już mocno ceglasty, ale wino wciąż było czyste, bez najmniejszego śladu wytrąceń i osadu. Wysoka kwasowość, sporo alkoholu (14,5%), solidne garbniki - to istotne czynniki wpływające na jego żywotność. Mam wrażenie, że wino było w pełni sił, choć miało już niemal 8 lat - pochodziło z rocznika 2007. W najnowszym przewodniku Hugh Johnsona (na rok 2015) czytamy, że barolo i barbaresco z tego rocznika możemy spokojnie pić w tym roku i jeszcze przez najbliższych 10 lat. Na zdrowie!


--------------------------------------------------------------
Vigin Noemy 2007
Barbaresco DOCG
odmiana: 100% nebbiolo (z winnic położonych
w czterech miejscowościach: Barbaresco, Treiso,
Neive i San Rocco Seno d'Elvio)
alk. 14,5%
cena: 49 zł (wyprzedaż, Winestory, czerwiec 2012)
--------------------------------------------------------------

wtorek, 2 czerwca 2015

Winne Wtorki #101.

Dziś mamy pierwszy wtorek miesiąca, a zatem jest to Winny Wtorek. Tym razem ja decydowałem o tym, jakie wina będziemy pili i zaproponowałem białe wina z Kalifornii. Robi się ciepło, nawet upalnie, na ochłodę białe wina wydają się być dobrą propozycją, a Kalifornia znana jest u nas powszechnie za sprawą Carlo Rossi - może warto pokazać czytelnikom inne oblicze Złotego Stanu.


Ja zaopatrzyłem się w butelkę Kendall-Jackson Vintner’s Reserve Chardonnay 2013 w sklepie Wino i Spółka. Jeszcze nigdy nie miałem tak blisko do specjalistycznego sklepu z winem, choć przyznać muszę, że w promieniu pięciuset metrów mam do dyspozycji: Żabkę, Małpkę, Odido, Tesco Express, Biedronkę i Leclerka (tak, tak, tego słynnego - ursynowskiego) nie licząc kilku sklepów typu "Alkohole 24H”. Ostatnio w moim budynku otworzył swe podwoje dyskont alkoholowy "Prosto z palety", ale do sklepu Wino i Spółka mam raptem 2 metry od wyjścia z klatki schodowej, trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś (poza moimi sąsiadami) miał bliżej.

Wino, które dziś mam zamiar opisać, próbowałem już wcześniej podczas degustacji zorganizowanej z okazji otwarcia sklepu, ale nie zrobiło ono na mnie szczególnego wrażenia. Chciałem jednak się z nim zmierzyć jeszcze raz, dziś mam ku temu okazję.

To chardonnay dojrzewa w małych beczkach (dąb francuski i amerykański), więc nos jest mocno zdominowany przez dębinę, nuty maślano-migdałowe są wszechobecne i zdawać by się mogło, że wino jest przez beczkę ukatrupione. Ale w ustach już tak nie jest, owoc potrafi się przebić, kwasowość mu w tym pomaga, choć szczerze mówiąc jest zbyt agresywna, szorstka i jakaś taka sztuczna. Ogólne wrażenie niezłe, ale za cenę ponad 100 zł można oczekiwać więcej i w tym kontekście wino nieco rozczarowuje. Pamiętam degustację win Wente, pamiętam ich beczkowe chardonnay, którego charakter  był identyczny, tyle że wino kosztowało niemal dwa razy mniej.

Choć to wino jest jednoszczepowe to śmiało możemy uznać je za kupaż, owoce pochodzą z upraw rozmieszczonych w różnych hrabstwach (county) Kalifornii, a ich udział jest ściśle określony:  

36% Monterey County,
33% Santa Barbara County,
14% Mendocino County,
14% Sonoma County,
3% San Luis Obispo County.

Po co to wszystko? Zapewne chodzi o odmienne „terroir” poszczególnych upraw. I tak: Monterey County odpowiada za smaki cytrusowe, Santa Barbara County za smaki mango i ananasa, Mendocino County za posmak zielonego jabłka, a Sonoma County za nuty dojrzałej gruszki. Moje podniebienie, nie ma chyba takiej „rozdzielczości” smakowej, dla mnie wszystkie te smaki zlały się w jeden, który dobrze kojarzę pijąc beczkowanie chardonnay, a mianowicie smak bananowej gumy balonowej.

W zasadzie mógłbym podsumować, że to wino wpisuje się w jakiś utarty schemat, brak mu oryginalności, a przez to może wydawać się zbyt drogie, jak na wrażenia, których dostarcza. Ale wydaje mi się, że równie dobrze może być winem pełnym niuansów, których ja nie umiem wychwycić. Może nie potrafię właściwie docenić wina, które (jeśli wierzyć informacjom producenta) od ponad dwóch dekad jest najlepiej sprzedającym się chardonnay Ameryki. Ale tam kosztuje tylko 17$ ;)


Kendall-Jackson Vintner’s Reserve Chardonnay 2013
odmiana: 100% chardonnay
alk. 13,5%
cena: 107 zł (Wino i Spółka, czerwiec 2015)

---------------------------------------------------------------------------
Winne Wtorki #101 na podniebieniach innych blogerów:
---------------------------------------------------------------------------
Winniczek
Dolina Mozeli
---------------------------------------------------------------------------