poniedziałek, 30 marca 2015

Cortijo de Trifillas.

Trochę na raty, trochę sam, trochę z pomocą innych - tak przebiegała moja degustacja win Cortijo Trifillas, które od kilku tygodni można kupić w sieci Winestory. Jedno z Win już dla Was opisywałem, było to słodkie sauvignon blanc. Teraz miałem do czynienia z kilkoma winami czerwonymi, wszystkie były wytrawne.

W materiałach prasowych, które dostałem wraz z próbkami win, znalazła się krótka informacja o producencie.

"Cortijo de Trifillas to młody, dynamiczny producent, którego siedziba mieści się w prowincji Albacete, niedaleko miasteczka Lietor. Wina produkowane są pod apelacją regionalną VdT de Castilla oraz D.O. Jumilla. Oprócz winorośli, w posiadłości uprawia się oliwki, migdały, zboże, hoduje bydło oraz poluje się na dziką zwierzynę. Ambicją właścicieli jest stworzenie miejsca gdzie goście w nieskrępowany sposób mogą obcować z naturą, z jej darami w postaci produktów rolnych jak i zwierzyny dzikiej i hodowlanej, a wszystko to ma być podane w sposób wygodny i nowoczesny. Duże litery CT to skrót nazwy posiadłości w której mieści się siedziba firmy, ale jednocześnie jest to gra słów z angielskim "city", co ma nawiązywać do nowoczesności oraz sugeruje do jakich klientów kierowana jest oferta - ludzi z dużych i wielkich miast, którzy chcą znaleźć odrobinę odpoczynku od miejskiego zgiełku, czy to na miejscu, w formie agroturystyki, czy w we własnym domu popijając kieliszek wina CT."

Mam dla Was dobre wieści. Przede wszystkim taką, że trzy wina, które miałem okazję pić były naprawdę niezłe. Kolejna jest taka, że nie drenują przesadnie kieszeni, kosztują obecnie od 29 do 34 zł i odniosłem wrażenie, że są warte wydanych na nie pieniędzy. Sączyłem je z przyjemnością, choć też z pełną świadomością, że nie piję win wielkich czy spektakularnych. 


Cortijo de Trifillas Monastrell Sarah 2013 
DOP Jumilla
odmiany: 50% monastrell, 50% syrah
alk.: 14,5%
cena: 34.00 ZŁ

Jedyne wino butelkowane w ramach apelacji Jumilla, co dla mnie ma znaczenie mało istotne, ważniejsze jest to, że było smaczne, pełne owocu i niepozbawione lekkiej pikantności. 4 miesiące w beczce. Bardzo ładna etykieta, coś dla wzrokowców. Miłośnicy nieco mocniejszych win też będą zadowoleni, choć przyznaję, że alkohol nie był specjalnie wyczuwalny.


Cortijo de Trifillas Barrica Petit Verdot 2011
Vino de la Tierra de Castilla
odmiany: 100% petit verdot
alk.: 14%
cena: 34.00 ZŁ

Wino dojrzewało w beczce 6 miesięcy i tę beczkę łatwo można wyczuć, ale nie jest ona nachalna, a dodaje winu elegancji. Nie jest to też owocowa bomba. Żonie się podobało, choć nie jest ona miłośniczką win czerwonych, ale ma talent i szybko potrafi oddzielić ziarna od plew. Nie muszę dodawać, że to wino znalazło się po stronie ziaren.


Cortijo de Trifillas Tempranillo Merlot 2013
Vino de la Tierra de Castilla
odmiany: 50% tempranillo, 50% merlot
alk.: 14%
cena: 29.00 ZŁ

Najbardziej owocowe z zestawu win, który otrzymałem do spróbowania. Wino nie miało kontaktu z beczką, owoc jest dobrze wyczuwalny, pije się je bardzo dobrze. Na imprezę w gronie ludzi lubiących wina będzie naprawdę OK.

Wina otrzymałem do degustacji od Wineonline, właściciela sieci sklepów Winestory. Dziękuję!

czwartek, 19 marca 2015

Z linii frontu. #3


W blogerskim światku (a może już świecie) tego typu przesyłki oznacza się hashtagiem #darylosu, choć to nie los je rozsyła i nie jest to prawdziwy dar. To propagandowy pakiet wojenny, a owa wojna toczy się pomiędzy dwoma największymi sieciami dyskontowymi. Ostatnio były wina Cimarosa z Lidla, a teraz Biedronka dostarczyła blogerom i dziennikarzom wino bez dodatku siarczynów (a może siarczyn jak czytamy w folderze "Sommelier poleca"), czyli ma być zdrowo i naturalnie. To taki nowy trend, że wszystko produkuje się w zgodzie z naturą, dba się o zasoby Ziemi, nie truje się gleby ani konsumentów.

W materiałach prasowych czytamy:

„Wina z winnic Buzet wytwarzane są z wykorzystaniem metod przyjaznych dla środowiska i ludzi. Zastosowanie upraw o niskich plonach z hektara i brak stosowania nawozów sztucznych zapewniają rozwój flory i fauny tworzącej ekosystem korzystny dla krzewów. Odpowiednia kontrola metod produkcji pozwala zrezygnować z dodawania siarczynów tradycyjnie zapobiegających utlenieniu wina i zachowujących jego charakter na dłużej.”

Jak to przekłada się na wina powstające w ten sposób? Siarczyny w winie pełnią rolę konserwantów i stabilizatorów. Skoro ich zabrakło to nie dziwi napis umieszczony na kontretykiecie wina Marquis de Hautevigne -  „Wino należy pić za młodu, nie nadaje się do starzenia”. Pijmy je zatem jak najszybciej mając nadzieję, że już nie jest za stare, wszak to rocznik 2013, a mamy przecież połowę marca roku 2015. Może trochę przesadzam, ale...

W 33 numerze Magazynu Wino (3/2008) ukazał się artykuł Andrzeja Daszkiewicza pt. „Uwaga! Zawiera siarczyny.”, w którym autor zwraca uwagę na pewną niestabilność niesiarkowanych win. Pisze tak:

„[…] wina te wymagają niezwykłej staranności w przechowywaniu i transporcie, praktycznie na żadnym etapie nie można dopuścić do ich ogrzania choćby do temperatury pokojowej, powinny być przez cały czas przechowywane w temperaturze poniżej 14ºC. Pijąc takie wina należy też liczyć się z występowaniem dużych różnic między pojedynczymi butelkami, każda z nich będzie żyła własnym życiem."

Przyjmując powyższe za prawdę, do niesiarkowanych win (nie tylko z Biedronki, to uwaga ogólna) trzeba będzie podchodzić z pewnym dystansem. Wszak nie mamy gwarancji, że zawartość każdej butelki będzie identyczna. Nawet wina zawierające siarczyny nie dają gwarancji powtarzalności, ale w przypadku win bez siarczynów możemy mieć do czynienia z prawdziwą loterią.  

Opisując dla Was Marquis de Hautevigne mam świadomość, że moje uwagi będą dotyczyły tylko i wyłącznie mojej butelki :)


Folder informuje nas, że wino jest ciemnopurpurowe (to prawda - jest), dobrze zbudowane, owocowe, a w zapachu dominują czerwone owoce i jeżyny. Za dużo tych owoców to ja nie wywąchałem, ani też nie poczułem ich na podniebieniu. Kupaż cabernet sauvignon, cabernet franc i merlot kojarzył mi się raczej z surowym mięsem i krwią. We wspomnianym wyżej artykule autor pisze, że niektórzy producenci win uważają, że wraz z siarkowaniem ginie w nich terroir. Być może zatem gleba, na której rosną winogronowe krzewy została zroszona potem, krwią i łzami ciężko harujących winogrodników, a powstałe w ten sposób terroir, dzięki braku siarkowania, jednak znalazło swe odzwierciedlenie w butelce. Być może...


Powiem Wam tak: ja nie byłem zachwycony tym winem, ale z drugiej strony nie czułem się specjalnie rozczarowany. Było całkiem smaczne, choć naprawdę mało wyraziste. Kosztuje niewiele i tyle też przynosi emocji. Czy siarczyny (a raczej ich brak) miały coś z tym wspólnego? Tego nie wiem, ale ciekaw jestem jakie będą Wasze wrażenia, jeśli zdecydujecie się na spróbowanie tego wina.

poniedziałek, 16 marca 2015

Sauvignon blanc na słodko.

Sauvignion blanc lubię na tyle, że obudzony w środku nocy bez wahania udzielę odpowiedzi na pytanie o ulubiony biały szczep. Nie wiem tylko kto i po co miałby mnie w tym celu budzić. W każdym razie wypiłem już pół niewielkiego morza, którego niecka wypełniona była sauvignon, nie mam dość, mam ochotę na więcej.

Ostatnio spore wrażenie zrobiły na mnie wina z tego szczepu, ale musujące. W Londynie piłem Jacob’s Creek Cool Harvest Cuvée Sauvignon Blanc (którego nie kupicie w Polsce), a w Słowenii Jeruzalem Ormož Sauvignon (Biedronka zamiast niego wybrała musujące wina Muskatna i Rose).
Szkoda, że zamiast takich win Jacob's Creek wprowadza na nasz rynek
jakieś półsłodkie koszmarki.
Foto: Facebook Jeruzalem Ormož
Oba wypiłem z przyjemnością, szkoda tylko, że nie można wyskoczyć po nie do sklepu za rogiem. Jak znacie musujące sauvignon blanc, które jest dostępne w Polsce (stacjonarnie, albo przez internet), dajcie znać!

Za to zupełnie niedawno dotarła do mnie informacja o możliwości kupienia kolejnej wersji sauvignon blanc, tym razem zamkniętej w małej, półlitrowej butelce, charakterystycznej dla win słodkich. Sprowadza je do Polski Wineonline - właściciel stacjonarnych sklepów Winestory, ale importowane przez nich wina możecie kupić też przez internet. Importer wprowadził niedawno do swojej oferty hiszpańskie wina Cortijo de Trifillas, a wśród nich znajduje się między innymi wino CT Dulce Sauvignon Blanc 2013 - słodkie wino zrobione w 100% z tego szczepu.

W materiałach prasowych wyczytałem, że:

"Słodycz uzyskano dzięki późnemu zbiorowi wingoron, a następnie przerywając fermentację kiedy poziom alkoholu osiągnął 11,5%. Lekka, delikatna barwa. Aromaty słodkich wingoron, cytrusów, lychee i mango, w drugim nosie akcenty białej herbaty i kwiatów akacji. W smaku z początku słodycz, lekko herbaciane nuty, znowu cytrusy i dość rześki finisz w którym zaznacza się kwasowość szczepu."

Na stronie internetowej producenta można znaleźć kilka dodatkowych szczegółów. Mianowicie dojrzałe owoce zbiera się nocą, kiedy jest znacznie chłodniej niż za dnia, a grona dłużej zachowują świeżość niż te zbierane w pełnym słońcu. Fermentacja przebiega w stalowych tankach, a wino przed zabutelkowaniem nie ma kontaktu z beczką. Wino polecane jest jako aperitif, ale będzie też pasowało do owoców, deserów i ciast.


Mnie zaskoczyła w nim pewna delikatność. Nie miałem wątpliwości, że to sauvignon blanc, natomiast wino nie jest tak „ostre” w aromatach ani tak kwasowe, jak potrafią być wytrawne sauvignon. Słodycz nadaje temu winu nieco ogłady, przez co może być interesujące nawet dla niezbyt zagorzałych amatorów tego szczepu, zwłaszcza tych lubujących się w winach słodkich i półsłodkich. Dla mnie było ono pewną ciekawostką, której jako fan SB nie mogłem przeoczyć. W Hiszpanii to wino kosztuje ok 8 euro, zatem polską cenę (35 zł) należy uznać za atrakcyjną.

------------------------------------------------------------
CT Dulce Sauvignon Blanc 2013
Vino de Espana
Odmiana: 100% sauvignon blanc
Alk.: 11,5%
cena: 35 zł (Winestory)
------------------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji od Winestory. Dziękuję!

czwartek, 5 marca 2015

Jean Leon. Vinya La Scala.

Barcelona to miasto wielu atrakcji przygotowanych dla turystów ciągnących tu z całego świata. Architektura Gaudiego, mnóstwo muzeów, miejska plaża, jeden z najlepszych na świecie klubów sportowych, targi z fantastycznymi produktami kulinarnymi czy modne butiki sprawiają, że w sezonie trudno się przecisnąć przez zatłoczone ulice, trotuary i alejki. Rano przy Placu Katalońskim stoi autokar, który wywozi turystów z miasta do miejsc, gdzie trochę łatwiej się oddycha, tłok jest nieco mniejszy, a przede wszystkim można skosztować całkiem niezłych win. Okolice Barcelony są rajem dla miłośników cavy - musującego wina robionego metodą tradycyjną (szampańską), ale znacznie tańszego od francuskiego odpowiednika. Jednym z większych producentów tego typu wina jest znany też w Polsce Freixenet, o którym już Wam kiedyś pisałem. Ale to wizyta na zakończenie winnej ekskursji. Program obejmuje również wizytę w ultranowoczesnej (zarówno pod względem architektonicznym, jak i technologicznym) winiarni jaką jest Bodegas Torres. Nie da się ukryć, że to producent duży, by nie powiedzieć gigantyczny, ale pod swoimi skrzydłami ma też znacznie mniejszą winiarnię Jean Leon, którą się zaopiekował po śmierci jej założyciela.







Jean Leon opuścił biedną Hiszpanię w poszukiwaniu lepszego życia, trafił do Hollywood, przez całe życie obracał się wśród filmowych gwiazd, a z samym Jamesem Deanem założył restaurację. W Ameryce dorobił się niemałego majątku, w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku wrócił do kraju i rozpoczął swoją przygodę z wytwarzaniem wina. Jedną z parceli nazwał La Scala - tak właśnie nazywała się prowadzona przez niego w Beverly Hills restauracja - obsadził ją odmianą cabernet sauvignon i w najlepszych rocznikach robił wina klasy Gran Reserva o tej samej nazwie.


Będąc na miejscu kupiłem rocznik 2001, wino wówczas dziesięcioletnie, u mnie przeleżało jeszcze trzy lata, ale uznałem, że czas je wypić. Po otwarciu wino musi trochę pooddychać, na początku dominują w nim dość nieprzyjemne aromaty, ale po kilkunastu minutach tracą one swoją moc, a ujawnia się przecudowny dojrzały owoc, nuty tytoniu i dymu. Taniny są bardzo zaokrąglone, kwasowość utrzymała to wino w naprawdę niezłej formie, choć jego kolor wskazywał już na pewną ewolucję. Wino było bardzo smaczne i ciekawe, ale nie mogę powiedzieć, by mnie jakoś specjalnie zauroczyło. Jednak pijąc je przypominałem sobie miłe chwile spędzone na miejscu i ciepło myślałem o człowieku, dla którego to właśnie wino było ucieleśnieniem młodzieńczych marzeń.

Jean Leon, spójrz z nieba na ziemski padół, chcę Ci podziękować!