poniedziałek, 24 listopada 2014

Monte Zovo Valpolicella Ripasso.

W ostatnich dniach miała miejsce bardzo ciekawa impreza, czyli "Wielka degustacja win Valpolicella i Amarone", zorganizowana przez Winicjatywę. Siedemnastu winiarzy (lub ich przedstawicieli) pod jednym dachem to wydarzenie warte odnotowania i pochwały, choć wiem, że znaleźli się i tacy, którzy z chorą satysfakcją zaliczali je festiwalu wadliwych butelek, grających co najwyżej w drugiej lidze. To nie mój problem. Ja byłem więcej niż zadowolony.

Cóż można otworzyć po powrocie z takiej imprezy? Albo Valpolicellę, albo Amarone. Tych ostatnich zebrało się w moim "składziku" kilka, ale ponieważ to wina dość młode, zdecydowałem się na Valpolicellę Ripasso, którą otrzymałem w "tych dniach" od importera Grand Cru. Mowa o  Monte Zovo Valpolicella Ripasso z rocznika 2012.


Historia winiarni sięga niemal 100 lat, powstała ona w 1925 i do dzisiaj należy do rodziny Cottini. Początkowo firma koncentrowała się jedynie na uprawie winogron, dopiero z czasem (w latach 50-tych ubiegłego wieku) postanowiono wytwarzać z nich wina. Choć historia winnicy nie sięga czasów średniowiecza, to i tak można śmiało zaryzykować twierdzenie, że to firma z tradycjami. Na stronie producenta znajdziecie całe ich portfolio, pozwólcie więc, że skoncentruję się na winie, które wpadło w moje ręce.

No cóż, nos nieco wycofany, trochę ziemisty, lekko karmelowy, nie brakuje w nim też alkoholu. W ustach dojrzała wiśnia, ale jakby pozbawiona słodyczy, choć w Ripasso właśnie delikatnej słodyczy szukałbym w pierwszej kolejności. Zaraz po odkorkowaniu wino wydaje się raczej zamknięte, oszczędne w dozowaniu emocji i uniesień. Z czasem pojawiają się subtelne nuty likierowe. Wino pite solo nie robi oszałamiającego wrażenia, ale kiedy popiłem nim kompozycję pieczonego buraka z fetą, okraszonego świeżo zmielonym pieprzem, oliwą i siemieniem lnianym, ukazało swoją owocowość i charakterem przypominało… Amarone. O Valpolicelli Ripasso często się mówi, że jest właśnie "małym Amarone", ale miałbym kłopot ze stosowaniem takiego określenia w stosunku do wina, które piłem. Jednak ze wspomnianym posiłkiem może ono niektórych zmylić.

Z przekonaniem stwierdzam, że nie warto tego wina pić zaraz po otwarciu. Dajcie mu pooddychać w butelce czy kieliszku, albo, jeśli nie umiecie poskromić swej niecierpliwości, przelejcie je do dekantera (i zróbcie półgodzinny spacer). Wtedy dopiero zacznie ujawniać swoje zalety.

Ja na szczęście umiem być cierpliwy. Stoicy byliby za mnie zadowoleni.

------------------------------------------------------------
Monte Zovo
Valpolicella Ripasso 2012
odmiany: corvina, rondinella, molinara
alk. 14%
cena: 49,90 zł
------------------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji od Grand Cru S.A. - właściciela sieci sklepów DobreWina.pl   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz