niedziela, 30 listopada 2014

Jacob's Creek Sauvignon Blanc 2014.


Przyszedł czas na drugie wino z nowej serii Jacob's Creek adresowanej na nasz rynek, o której pisałem w poprzednim poście na temat win tego producenta. Na szybko mogę powiedzieć Wam, że gdybym miał wybierać między tym Sauvignon Blanc 2014 (semi dry), a tamtym Merlot-Shiraz 2013 (semi sweet), to nie zastanawiałbym się dłużej niż sekundę, a może nawet nie zastanawiałbym się wcale, tylko porwał butelkę wypełnioną sauvignon. Nie żeby to była jakaś rewelacja, ale jest to po prostu wino, które jest smaczne i bez problemu daje się pić. Mój serdeczny kolega Gabriel (ten od Trzech Dych) wpadł nawet w zachwyt pijąc to wino, ja jestem nieco oszczędniejszy w okazywaniu takiego entuzjazmu, ale bardzo podoba mi się mirabelkowy charakter tego wina. Czy w ogóle można gdzieś dostać mirabelki? Nie ma w nim może takiej świeżości i żyletkowej kwasowości jaką znamy z sauvignon blanc z nowozelandzkiego Marlborough, ale w tej butelce zamknięty jest urok i smak małych, żółtych, dojrzałych śliwek, pełnych słodyczy i kwaskowatych zarazem.

Tak oto Australijczycy zrobili na polski rynek wino o naszym, swojskim charakterze. Wypijmy zatem ich zdrowie!

-------------------------------------------------------------
Jacob's Creek Sauvignon Blanc 2014 (semi dry)
odmiana: 100% sauvignon blanc
alk.: 11,5%
-------------------------------------------------------------

Wino do degustacji otrzymałem od importera. Dziękuję! 

piątek, 28 listopada 2014

Tabalí Viognier Reserva 2013.

Chciałem napisać, że znam viognier, ale szybko oderwałem ręce od klawiatury, bo przecież nie znam. Piłem wina z tego szczepu raptem kilka razy, więc nie tyle je znam, co wiem, że istnieją. Dobra okazja by sobie przypomnieć, czego się można po tej odmianie spodziewać. 

W takich sytuacjach często sięgam do dwóch książek-podręczników dotyczących win, a mianowicie „Szkoły win” B. Koellikera i B. Kreisa oraz „Szkoły wina” A. Jefforda. Z ich lektury możemy dowiedzieć się, że viognier daje raczej wina cięższe, oleiste, pełne. W bukiecie przeważają aromaty kwiatów (akacja, wiciokrzew, gardenia), ale można też wyczuć owoce (brzoskwinie, morele). Alkoholu im nie brakuje, do rozpracowania butelki polecam towarzystwo, chociaż miłośnicy alko-uderzenia mogą ten rodzaj win polubić. Ale nie tylko to może się podobać. Jefford pisze: „z wszystkich wytrawnych win białych viognier może być najbardziej wytworny, rozpływający się w ustach i najbardziej soczysty”. Autorzy obu książek zwracają uwagę na fakt, że viognier nie jest odmianą dającą wina nadmiernie kwasowe. Bujny nos, mocny alkohol i niewysoka kwasowość mogą sprawić, że wino w nadmiarze stanie się zbyt męczące, ale właśnie te cechy mogą predysponować viognier do roli aperitifu.

Odmiana ta daje bardzo dobre wyniki w rodzimej apelacji Condrieu (północna część Doliny Rodanu), ale winiarski Nowy Świat próbuje zaszczepić ją także u siebie. Dużą popularność zdobywa w Kalifornii i Australii, uprawia ją także w RPA, Nowej Zelandii i Chile.


Butelka, która trafiła w moje ręce, pochodzi właśnie z Chile, z Doliny Limari - regionu w północnej części kraju, w którym temperatury bywają dość wysokie i sprzyjają dojrzewaniu viognier. Jeśli zastosować nową (nieoficjalną) klasyfikację regionów winiarskich Chile, to pochodzi ono z Costa Limari Valley, czyli części przybrzeżnej Doliny Limari - winnice oddalone są od brzegów Pacyfiku o niecałe 30 km.

Wino rzeczywiście jest bardzo aromatyczne i ja bym się tu upierał przy twierdzeniu, że dominują w nim aromaty raczej kwiatowe. Wino jest jasne, czyste, oleiste, w ustach ma swoją wagę. Alkoholu mamy tu solidną dawkę i naprawdę potrafi ono człowieka rozgrzać. Nie trzeba koniecznie sięgać po porto, gdy za oknem temperatury zaczynają spadać poniżej zera stopni, viognier również może pomóc. Końcówka wydaje się dość goryczkowa, o chininowym charakterze.

Picie tego wina dało mi sporo przyjemności, ale nie udało mi się go wypić na raz. Wróciłem do niego następnego dnia i wtedy wydało się już nie tak bardzo alkoholowe, za to kwasowość stała się lepiej wyczuwalna, a goryczka znacznie delikatniejsza.

Butelka ta uzmysłowiła mi, że wina białe to nie tylko niezwykle popularne chardonnay i sauvignon blanc. Czuję, że Viognier, ze swoją zmysłowością, może zawładnąć moim umysłem, zwłaszcza teraz, gdy nadciągają mrozy.

-----------------------------------------------------------
Tabalí, Viognier Reserva 2013
D.O. Limari Valley
odmiany: 100% viognier
alk.: 13,5%
cena: 40 zł (M&P Alkohole i Wina Świata)
-----------------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji od importera: M&P Alkohole i Wina Świata. Dziękuję!

poniedziałek, 24 listopada 2014

Monte Zovo Valpolicella Ripasso.

W ostatnich dniach miała miejsce bardzo ciekawa impreza, czyli "Wielka degustacja win Valpolicella i Amarone", zorganizowana przez Winicjatywę. Siedemnastu winiarzy (lub ich przedstawicieli) pod jednym dachem to wydarzenie warte odnotowania i pochwały, choć wiem, że znaleźli się i tacy, którzy z chorą satysfakcją zaliczali je festiwalu wadliwych butelek, grających co najwyżej w drugiej lidze. To nie mój problem. Ja byłem więcej niż zadowolony.

Cóż można otworzyć po powrocie z takiej imprezy? Albo Valpolicellę, albo Amarone. Tych ostatnich zebrało się w moim "składziku" kilka, ale ponieważ to wina dość młode, zdecydowałem się na Valpolicellę Ripasso, którą otrzymałem w "tych dniach" od importera Grand Cru. Mowa o  Monte Zovo Valpolicella Ripasso z rocznika 2012.


Historia winiarni sięga niemal 100 lat, powstała ona w 1925 i do dzisiaj należy do rodziny Cottini. Początkowo firma koncentrowała się jedynie na uprawie winogron, dopiero z czasem (w latach 50-tych ubiegłego wieku) postanowiono wytwarzać z nich wina. Choć historia winnicy nie sięga czasów średniowiecza, to i tak można śmiało zaryzykować twierdzenie, że to firma z tradycjami. Na stronie producenta znajdziecie całe ich portfolio, pozwólcie więc, że skoncentruję się na winie, które wpadło w moje ręce.

No cóż, nos nieco wycofany, trochę ziemisty, lekko karmelowy, nie brakuje w nim też alkoholu. W ustach dojrzała wiśnia, ale jakby pozbawiona słodyczy, choć w Ripasso właśnie delikatnej słodyczy szukałbym w pierwszej kolejności. Zaraz po odkorkowaniu wino wydaje się raczej zamknięte, oszczędne w dozowaniu emocji i uniesień. Z czasem pojawiają się subtelne nuty likierowe. Wino pite solo nie robi oszałamiającego wrażenia, ale kiedy popiłem nim kompozycję pieczonego buraka z fetą, okraszonego świeżo zmielonym pieprzem, oliwą i siemieniem lnianym, ukazało swoją owocowość i charakterem przypominało… Amarone. O Valpolicelli Ripasso często się mówi, że jest właśnie "małym Amarone", ale miałbym kłopot ze stosowaniem takiego określenia w stosunku do wina, które piłem. Jednak ze wspomnianym posiłkiem może ono niektórych zmylić.

Z przekonaniem stwierdzam, że nie warto tego wina pić zaraz po otwarciu. Dajcie mu pooddychać w butelce czy kieliszku, albo, jeśli nie umiecie poskromić swej niecierpliwości, przelejcie je do dekantera (i zróbcie półgodzinny spacer). Wtedy dopiero zacznie ujawniać swoje zalety.

Ja na szczęście umiem być cierpliwy. Stoicy byliby za mnie zadowoleni.

------------------------------------------------------------
Monte Zovo
Valpolicella Ripasso 2012
odmiany: corvina, rondinella, molinara
alk. 14%
cena: 49,90 zł
------------------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji od Grand Cru S.A. - właściciela sieci sklepów DobreWina.pl   

piątek, 21 listopada 2014

Etna w Deszczu.

Tego dnia pogoda nie sprzyjała długim spacerom. Nie było to oberwanie chmury, ale deszcz skutecznie rozmywał uroki ciepłej jesieni. Samochody na Tamce stały w miejscu, ja siedziałem w taksówce, do celu jeszcze trochę brakowało, tylko czas płynął w swoim tempie. Byłem spóźniony. Wyskoczyłem z samochodu zostawiwszy kierowcy sowity napiwek, w końcu starał się jak mógł, ale stwierdziłem, że na piechotę i tak będzie szybciej. Kwadrans akademicki nie minął, mojego miejsca nikt nie zajął, mogliśmy zaczynać.

Piotr Chełchowski, szef Kropel Wina, przedstawił zebranym swojego gościa, którym był szef sprzedaży zagranicznej winiarni Benanti - Agatino Maurizio Failla, sam gość opowiedział zaś co nieco na temat win i miejsc ich pochodzenia. Wina Benanti powstają z gron uprawianych głównie na zboczach Etny, parcele znajdują się północy, wschodzie i południu tego niespokojnego wulkanu, położone są dość wysoko, niektóre nawet kilometr nad poziomem morza.



Agatino Maurizio Failla i Piotr Chełchowski prezentują skarby Sycylii.


Agatino Maurizio Failla zachwyca się winem Pietramarina.


Pijąc białe wina przypominałem sobie surowe krajobrazy wyższych partii Etny. Szarobura zastygła lawa to skalisty, kamienny, mineralny charakter tych win. Żółte trawy próbujące się przebić przez języki zastygłej magmy to wątła owocowość tych win, której wszakże nie można pominąć. Z jednej strony wina wydają się nieprzystępne, z drugiej zaś tak ciekawe, że nie sposób o nich zapomnieć. Bianco di Caselle 2012 będzie dość łatwo sobie przypomnieć, kosztuje 59 zł i jest… najtańsze ze wszystkich win Benanti. Pietramarina 2009 kosztuje trzy razy tyle (170 zł), ale w zamian otrzymujemy wino z 80-letnich krzewów, które najlepsze lata ma jeszcze przed sobą. Rocznik 2009 był chyba jeszcze zbyt świeży do picia.

Czerwone Nerello Cappuccio 2009 i Nerello Mascalese 2010 to piękne wina, które znacznie łatwiej zrozumieć. Przemawiają bogatym owocem, uwodzą aromatami, soczysta kwasowość i krągłe taniny dają poczucie świeżości. Za te butelki trzeba zapłacić po 110 zł, ale warte są każdej wydanej złotówki. Ale żeby napić się dobrej czerwieni wystarczy 69 zł. Za tą kwotę dostaniemy Rosso di Verzella 2012 - cudownie owocowe, świeże wino, będące kupażem nerello cappuccio i nerello mascalese. Wino radosne, imponujące młodzieńczym wigorem.

Rovitello 2010 jest również mieszanką nerello cappuccio i nerello mascalese, przy czym wiek krzewów to już poważne 80 lat. Daj Boże w zdrowiu doczekać takiego wieku i cieszyć się podobnymi winami. Piękna koncentracja, siła i potęga, przy zachowaniu elegancji i dobrego stylu. Dojrzewanie przez ponad rok w beczce pomaga wygładzić nieco taniny, potem trafia do butelek w których spędza dodatkowe 8-10 miesięcy zanim trafi na rynek. 160 zł to niemało, ale wino jest naprawdę niezwykłe.

Serra della Contesa 2008 powstało z jeszcze starszych krzewów, stuletnich, część z nich nie była  nawet szczepiona na podkładkach amerykańskich (odpornych na filokserę).  Wino mi się bardzo spodobało ponieważ w aromacie wyczułem delikatne zapachy... znakomitego, świątecznego bigosu z grzybami. No ale przecież nie z grzybów i kapusty powstało to wino, tylko znów z gron nerello cappuccio i nerello mascalese. Fermentacja odbywa się w wielkich kadziach dębowych. Oprócz wspaniałego owocu mamy tu też trochę fajnej ziemistości. Jak się wam znudzi picie Rovitello, to dołóżcie 20 zł i wybierzcie to wino. Ja w każdym razie odkładam już pieniądze.

Wina degustowałem na zaproszenie importera. Uprzejmie dziękuję.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Nowe Jacob's Creek.

Wygląda na to, że w Polsce ruszyła szeroka kampania promująca nowe wina Jacob’s Creek. Pojawiły się spoty telewizyjne, co prawda reklamujące festiwal filmowy, ale jego sponsorem jest właściciel marki JC. W Leclerku urządzono Tydzień Francuski - marka Jacob's Creek należy do francuskiej grupy Pernod Ricard - w ramach którego promowano między innymi wina z Australii. Próbki trafiły także do osób piszących o winie zawodowo lub, jak w moim przypadku, zupełnie amatorsko. 

Zauważyliście na pewno, że zmieniły się etykiety win, ale nie tylko o zmianę ich wyglądu chodzi. Podstawowa linia win ma teraz oznaczenie Classic i są to wina wytrawne jednoodmianowe, lub będące kupażem dwóch odmian. W linii Reserve nadal są tylko dwa wina (chardonnay ze Wzgórz Adelajdy i shiraz z Barossy),  ale pojawiły się też trzy nowości: półsłodka mieszanka merlot i shiraz, półwytrawny kupaż shiraz i grenache oraz półwytrawne wino białe ze szczepu sauvignon blanc. Co więcej, w przypadku win czerwonych w odstawkę odeszła nakrętka, a pojawił się klasyczny korek. Wygląda to trochę tak, jakby nowe wina były skrojone pod polskie gusta. Nie od dziś w rankingach sprzedaży królują wina półwytrawne i półsłodkie. Polacy większym uznaniem darzą też wina zamknięte korkiem, a nie zakrętką. Daję Wam to pod rozwagę, fakt jest taki, że w Australii, czy Wielkiej Brytanii takich jak u nas win nie kupicie.


Z otrzymanej przesyłki udało mi się otworzyć jak na razie Merlot-Shiraz 2013 (semi-sweet) i nie powiem, żebym był zauroczony tym winem. Miłośnicy lekko słodkich kompotów z czereśni i malin z powodzeniem będą mogli przerzucić się na to wino, pod warunkiem, że skończyli 18 lat. Trudno doszukiwać się w nim jakiejś głębi, jest to prościutkie wino, które można otworzyć do obiadu, ewentualnie wypić w ogrodzie (nawet z kostką lodu - próbowałem), choć może nie jesienią. Może wino grzane? A może jakaś imprezka, niezobowiązująca nasiadówka? Wyobrażam też sobie, że całkiem nieźle sprawdziłoby na jakimś wernisażu, gdzie często gościom serwuje się wina. Moim zdaniem jest to wino do bólu neutralne, co w niektórych przypadkach może być ogromną zaletą, ale nie nastawiajcie na wielkie emocje przy jego konsumpcji. Na plus zaliczam jednak fakt, że wino tą swoją półsłodkością nie męczy.

Wino posiada rekomendację Stowarzyszenia Sommelierów Polskich, więc na koniec pozwalam sobie zacytować komunikat ze strony SSP dotyczący właśnie win Jacob's Creek. 

"Australijskie wina Jacob’s Creek zyskały gwarancję jakości Stowarzyszenia Sommelierów Polskich.
Od jesieni 2014 konsumenci znajdą na sklepowych półkach wina ze specjalnym oznaczeniem Stowarzyszenia Sommelierów Polskich. Rekomendacja objęła portfolio australijskiej marki Jacob’s Creek. Na uwagę zasługuje fakt, że to pierwsze tego typu wyróżnienie przyznane winom Jacob’s Creek lokalnie.

Jacob’s Creek jest jednym z wiodących producentów win w Australii, oferującym nie tylko nowoczesne wino, ale także bogaty wybór odmian, obejmujący wina białe, czerwone oraz różowe, wina musujące i spokojne, słodkie, półsłodkie, półwytrawne i wytrawne – różnorodność dostosowaną do gustów konsumenckich."

-----------------------------------------------------
Jacob's Creek Merlot-Shiraz 2013
odmiany: merlot, shiraz
alk. 11,7%
-----------------------------------------------------

Wino do degustacji otrzymałem od importera.

środa, 12 listopada 2014

Jeruzalem Ormož Sauvignon Blanc & Pinot Grigio.

Jest takie miejsce na ziemi, gdzie jest pięknie, gdzie jest cywilizacja, a w którym nie ma jeszcze natłoku głośnych turystów. To okolice miejscowości Ormož, leżącej we wschodniej części Słowenii, tuż przy granicy z Chorwacją. Swoją siedzibę ma tu producent win p&f wineries, który na rynek słoweński, ale także i nasz, dostarcza wina pod marką Jeruzalem Ormož. Cała Polska miała okazję spróbować kilku win tego producenta, gdy znajdowały się na półkach Biedronki podczas promocji win z regionu Europy Centralnej. Ostatnio ich nie widziałem, ale być może jeszcze gdzieś je znajdziecie, a może pojawią się przy okazji czyszczenia magazynów. Oprócz dwóch win musujących - Rose i Muskatna - w sprzedaży było też wino spokojne zrobione ze szczepu sauvignion blanc z dodatkiem pinot grigio.


Lekkie, cytrusowe z charakterystyczną trawiastą nutą, kwasowość i cukier doskonale się równoważą, a dodatek pinot grigio (sivi pinot) dodaje temu winu krągłości. To wino piłem kilkukrotnie, jest ono butelkowane zarówno pod marką Jeruzalem Ormož, jak też puklavec & friends, a w Winnicy Malek, gdzie znajduje się uroczy zabytkowy budynek, w którym można spróbować win (i oczywiście kupić) ma ono specjalną etykietę z owym domkiem właśnie. Za każdym razem byłem więcej niż zadowolony.

Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z miejsca, w którym powstają wina Jeruzalem Ormož.

Budynek winiarni wita przybyłych okazałym pomieszczeniem, w którym można
poznać ofertę powstających tu win i, oczywiście, dokonać zakupów.

Winiarnia ukryta jest w wysokiej skale. Zapewnia to stałą temperaturę w winiarni.
Na zdjęciu, zrobionym na najniższym poziomie, widać dobrze ile pięter trzeba
pokonać by znaleźć się...

… na samej górze. Tu odbiera się grona od dostawców. Producent ma własne
winnice, ale skupuje też owoce od innych winogrodników. Płaci dobrze (powyżej
średniej), ale wymaga gron wysokiej jakości. Wszystkie są zbierane ręcznie,
a opowiada o tym główny winemaker Mitja Herga. Winnica, zmodernizowana
w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, pracuje w systemie grawitacyjnym.

Mitja prezentuje najnowszy nabytek winiarni - pneumatyczne prasy do
wyciskania owców Bucher XPert 150.

Piękne stalowe kadzie. Tu dojrzewa część win, a niektóre z nich trafiają...

… tu, do wielkich dębowych beczek. Część produkcji ląduje...

… w ogromnej piwnicy. Wina są co rok testowane, słabsze wina, czy nawet całe
słabsze roczniki są z niej usuwane. Szanse na dłuższy pobyt mają tylko
najlepsze.

Nic dziwnego, że każdy szukał swojego rocznika. Mojego nie było, ale...

… Mitja Herga otworzył dla nas pinot blanc z rocznika 1971. Piłem wina
w podobnym wieku, tyle że czerwone. Białych nigdy. Wielka niespodzianka,
wino pięknie się rozwinęło, miało cudowny aromat dojrzałych owoców
i miodu. To było wino półsłodkie, cukier w połączeniu ze sporą kwasowością
zapewnił winu długowieczność. Wspaniałe doświadczenie!

Świeżutkie wina zostały właśnie zabutelkowane, a grona, z których powstały...

… dojrzewały w takich miejscach, jak to.

Zidanica Malek to miejsce...

w którym można spróbować win producenta. Na zdjęciu Ivan Gracan - dyrektor
sprzedaży w p&f winery.

Wino oczywiście lądowało w kieliszkach firmowych.

Na potrzeby rynku HoReCa powstała marka Gomila. Mieliśmy okazję spróbować
furminta z tej serii, a widoczny na zdjęciu traminer zdobył złoty medal
na niedawnych targach Enoexpo 2014.  


Wina Jeruzalem Ormož otrzymałem do degustacji od firmy Jeronimo Martins Polska, która była również organizatorem wyjazdu do Słowenii. Dziękuję! 

wtorek, 11 listopada 2014

Chateau Pontet-Fumet 2007.

Kilka dni temu uczestniczyłem w prezentacji win francuskich, które trafią do Lidla pod koniec listopada (to już oferta świąteczna), na której pojawiło się trochę ciekawych win. Większość z nich wydała mi się naprawdę niezła, jedynie kilka nie wpasowało się w mój gust.


Ale o tym może innym razem, dziś chciałbym opowiedzieć kilka słów o winie, które można było kupić w Lidlu wcześniej, choć wykluczyć nie można, że jeszcze w jakimś sklepie je znajdziecie. Jeśli Wam się uda, to kupcie i wypijcie kieliszek za moje zdrowie.


Ja rozprawiłem się z całą butelką i zrobiłem to z wielką przyjemnością, choć trudno powiedzieć, żeby to wino miało jakiś szczególny indywidualny rys. Wydaje mi się, że nie, ale w żadnym wypadku nie uważam tego za wadę, wręcz przeciwnie. To wino przeczy popularnemu twierdzeniu, że wina francuskie są drogie i kwaśne, i że trzeba wywalić z portfela kilka stów na coś pijalnego i godnego uwagi. To wino kosztowało nie tak znowu dużo, niecałe czterdzieści złotych, wcale nie było kwaśne, choć kwaswość była dobrze wyczuwalna, od samego początku miałem poczucie, że wino jest harmonijne i dobrze zbalansowane. Aromaty owocowe nie zostały zdominowane przez beczkę, choć jej obecności nie można było niezauważyć. Wszystkiego bylo tu po trochu, niczego nie za dużo, niczego nie za mało, po prostu w sam raz. W dodatku pasowało do steka, którego sobie zrobiłem więc byłem podwójnie zadowolony.

Na stronie producenta polecają, by pić to wino w latach 2012-2015 i jeśli mamy ufać tym informacjom, to jest to właśnie odpowiedni czas na odkorkowanie butelki. A propos korka, jego stan był idealny.


------------------------------------------------
Chateau Pontet-Fumet 2007
Saint-Emilion Grand Cru
odmiany: 75% merlot, 20% cabernet franc,
5% cabernet sauvignon
alk. 12,5%
cena: 39,99 zł 
------------------------------------------------
Wino kupiłem (04.08.2014)

piątek, 7 listopada 2014

Wine of Moldova.

Warszawę odwiedziła ostatnio grupa mołdawskich winiarzy, którzy przyjechali do Polski wraz z wiceministrem rolnictwa oraz dyrektorem Krajowego Biura ds. Winorośli i Wina by promować, a jakże, wina z Mołdawii. Krajowe Biuro ds. Winorośli i Wina zrzesza największych producentów wina w tym kraju i zajmuje się promocją najlepszych regionalnych produktów na całym świecie. Producenci win mogą ubiegać się o specjalny znak, będący, w założeniu, gwarancją wysokiej jakości oferowanych przez nich win. 


Pierwsza część spotkania była przeznaczona dla mediów, które nie za bardzo dopisały, dość powiedzieć, że przez dłuższą chwilę byłem jedyną osobą je reprezentującą. Na szczęście parę osób jeszcze się znalazło, puste miejsca dodatkowo zapełnili przedstawiciele producentów i jakoś to wyglądało.

Tomasz Kolecki-Majewicz
Tomasz Kolecki-Majewicz, osoba, której w naszym winnym światku przedstawiać nie trzeba, omówił pokrótce historię mołdawskiego winiarstwa, zaprezentował 4 regiony kraju, w których powstają wina, by po takim wstępie przeprowadzić degustację kilku charakterystycznych dla Mołdawii win. 

Mały przekrój win.
Przyznaję, że mołdawskich win piłem niewiele, mimo że niektóre z nich, choć niekoniecznie reprezentują najwyższy poziom, są w Polce popularne i łatwo dostępne.

W Mołdawii powstają też wina musujące.
Zakłady, które masowo produkowały wina w latach komunizmu i zasilały nimi rynki demoludów, dziś walczą o poprawę jakości swych produktów i odbudowę dawnej renomy, jaką cieszyły się wina z tego regionu Europy. Pojawili się również nowi, młodzi i ambitni winiarze, którzy muszą szukać swojego miejsca na rynku krajowym i światowym w sytuacji, gdy rosyjskie embarga uderzają również w ich produkcję. Trudna sytuacja na rynku sprzyja jednak poprawie samych win, które muszą być konkurencyjne, nie tylko cenowo.

Na miejscu uświadomiłem sobie, że w domu mam karton win Château Vartely. 
Dla konsumentów taka sytuacja wydaje się być korzystna, czekamy zatem na wina, które powalczą z Czarnym Doktorem na półkach naszych sklepów. Coś się zresztą zaczęło dziać, w „moim” ursynowskim Leclerku jest już całkiem spora selekcja mołdawskich win.

Po powrocie do domu miałem pretekst by sięgnąć po wino z Château Vartely, jakiś czas temu kupiłem zestaw win tego producenta, ale do tej pory stały zamknięte w kartonie.


Château Vartely, Merlot 2009. Wino o bardzo głębokiej ciemno-czerwonej barwie. W nosie królują dojrzałe ciemne owoce. W ustach bogactwo wszystkiego, a szczególnie alkoholu. Z początku byłem mocno zniesmaczony tym winem, ale kiedy wróciłem do niego po trzech dniach od otwarcia okazało się naprawdę niezłym winem przypominającym nieco te regionu Rioja. Beczka bardzo wyraźna, ale nie dominuje nad dojrzałym owocem, do alkoholu trzeba się przyzwyczaić, podobnie jak i kwasowości, która jednak po kilku dniach wydawała się znacznie łagodniejsza. 


Natomiast tą notatkę piszę racząc się winem białym - Feteasca Regală z rocznika 2013 od tego samego producenta. Jak się okazuje, większość win mołdawskich to wina białe, co może trochę dziwić, bo u nas znane są głównie czerwone. W każdym razie wino jest smaczne, smakuje słodkimi brzoskwiniami, ale mirabelkowa kwasowość dobrze tą słodycz temperuje, a lekko goryczkowa końcówka sprawia, że wino wydaje się bardzo świeże.



czwartek, 6 listopada 2014

Szybko, czas ucieka!

Dziś będzie krótko, bo życie jest krótkie, ja już mam z górki, mam nadzieję tylko, że niezbyt stromej, bo wówczas łatwo przeoczyć punkty zaczepienia.

Trzy wina z najnowszej, portugalskiej oferty.

Warto poświęcić chwilę, zwłaszcza gdy ma się obietnicę lepszego wieczoru. Ja miałem i została ona wypełniona. Soczyste, owocowe, przyjemne w piciu.


Chętnie powtórzę, nawet dwa razy. Cena 13,99 zł

W ten pusty dołek nogi nie wkładajcie, o skręcenie kostki nietrudno, a trzeba przecież biec dalej. Sporo kwasu, owoc marny, może z jedzeniem byłoby lepiej.


Dziękuję, wystarczy. Cena 13,99 zł

Jeśli jednak już wpadliście, to nasączcie bandaż tym różem. Może was nie uleczy, ale na moment ból uśmierzy. Delikatne, lekko truskawkowe, bez zbędnej słodyczy.


Niezłe, poproszę jeszcze odrobinkę.  Cena 13,99 zł


Wina do spróbowania otrzymałem od Jeronimo Martins Polska. Dzięki! 

środa, 5 listopada 2014

Noble Rioja.


Jeśli w jednej sali znalazła się pani w trampkach…
… świeże pieczywo...
… i kilka butelek wina, to znaczy…
… że jesteśmy na Seminarium Noble Rioja zorganizowanym przy okazji
Grand Prix Magazynu Wino 2014.
Pani w trampkach to Ewa Rybak, znana ze swej miłości do win z regionu Rioja zagryzanych dobrym pieczywem. Wypieki zostawmy jednak na inną okazję, teraz najważniejsze są wina. Zaprezentowane butelki to uznana czołówka producentów z Rioja, obsypana medalami i nagrodami, choć każde z nich reprezentuje nieco inną filozofię i styl.
Najmłodsze i jeszcze najmniej utytułowane wino, ale od razu z wysoką ceną.
Vega Sicilia to producent znanych i drogich win z Ribera del Duero,
Benjamin de Rothschild z Bordeaux zamiłowanie do win ma w genach, rodzinną
tradycją są również inwestycje zagraniczne.  La Compagnie Vinicole
Baron Edmond de Rothschild założona przez ojca Benjamina - Edmonda, prowadzi
winne interesy również w Argentynie, RPA i Nowej Zelandii. Samo wino jest jeszcze
bardzo młode i zamknięte. Nie wszystkim podobał się jego nowoczesny charakter, ale
moim zdaniem wino ma potencjał i pewnie nie raz usłyszymy o nim w przyszłości.
Roda I jest obecna w Polsce dzięki Robertowi Mielżyńskiemu. Wino przystępniejsze,
łatwiejsze w piciu, z owocem przebijającym się już przez dębową otulinę.
Z czasem z pewnością jeszcze zyska. Roda I 2006 otrzymała wysokie noty
podczas panelu win z Rioja zorganizowanym w 2013 roku przez Winicjatywę.
Vina Tondonia 2002, najmłodsza reserva tego producenta jaka jest w sprzedaży.
Producent uznał, że 12-letnie wino jest "już" gotowe do picia. Więc pijemy
i żałujemy, że nie mamy więcej. 
20-letnie wino, a nadal pełne świeżości i owocu. To wino także nie trafia na rynek
zbyt wcześnie. Dzięki importerowi The Fine Food Group możecie cieszyć
się najmłodszym rocznikiem 2005, który już teraz jest dobry i będzie dobry
przez długie lata.
Tuż przed seminarium próbowałem to wino z rocznika 2001.
Sprowadza je do Polski Star Wines. Bez wątpienia było wspaniałe.
Wino z rocznika 1995 było oczywiście świetne i nadal świeże.  
Dziękuję organizatorom za możliwość spróbowania wspaniałych win, a prowadzącej spotkanie i jego uczestnikom za świetną, rodzinną atmosferę, jaka panowała podczas tej kameralnej degustacji. 




wtorek, 4 listopada 2014

Winne Wtorki #87.

Tematem dzisiejszego Winnego Wtorku są wszelkiej maści wina greckie. Nie tak łatwo jest dostać wino, które nie byłoby półsłodkim Imiglykos (te można kupić wszędzie), musiałem się trochę pokręcić po Ursynowie, żeby znaleźć greckie wino wytrawne, w końcu trafiłem aż na Kabaty i tam w salonie M&P udało mi się coś kupić.

To wino regionalne z Peloponezu, wyprodukowane przez ogromną spółdzielnię INO, do której winny surowiec dostarcza aż 1500 podmiotów. Produkuje się tam między innymi serię win jednoszczepowych, ja zdecydowałem się na moschofilero, bo nazwa tego szczepu mnie po prostu kręci. Młode moschofilero daje wina lekkie, świeże i bardzo aromatyczne, ale tego raczej w tym winie nie mogłem się spodziewać, ponieważ moja butelka pochodziła z rocznika 2009. Prawdopodobieństwo, że pięcioletnie białe wino, butelkowane jako proste wino stołowe będzie wciąż rześkie i gibkie, nie było wielkie. Nie pomogło mu także to, że było zamknięte korkiem syntetycznym, który stosuje się przeważnie w winach przeznaczonych do szybkiego wypicia. Ale kupując to wino byłem w pełni świadom tego, co mogę dostać.


A co otrzymałem? Już sam intensywny złoty kolor mówi wiele o wieku wina. Ale trzeba przyznać, że wino było czyste, klarowne, błyszczące, bez najmniejszych nawet oznak zmatowienia. W nosie zamiast zapachu kwiatów i cytrusów dostajemy aromaty miodu, orzechów i migdałów - charakterystyczne cechy win wiekowych, mocno utlenionych. Kwasowość raczej delikatna, ale jeszcze jakoś spina to wino, alkoholu nie za dużo, jedynie 11,5%. To wino od razu z czymś mi się skojarzyło, a mianowicie z sherry fino, które piłem kilka miesięcy temu. Tyle że tamto było jeszcze bardziej wytrawne i bardziej słone, ale kierunek skojarzeń jak najbardziej prawidłowy.

Spróbowanie, powiedzmy sobie szczerze, starego wina było samo w sobie doświadczeniem dość ciekawym, ale nie jestem pewien, czy fakt trzymania na półkach takiego wina jest powodem do dumy, czy raczej wstydu. Amatorzy wina, którzy nie mają doświadczenia z winami utlenionymi, zadowoleni z pewnością nie będą i raczej nie sięgną po kolejną butelkę. Być może nawet nie sięgną po inną grecką etykietę. Ja wolałbym wypić coś świeższego - najchętniej najmłodszy obecnie rocznik 2013.

——————————————————————
Ino
Moschofilero 2009
odmiana: 100% moschofilero
alk. 11,5%
cena: 42 zł w M&P Alkohole i Wina Świata (zakup własny)
——————————————————————
Winne Wtorki #87 na podniebieniach innych blogerów:
——————————————————————


poniedziałek, 3 listopada 2014

Paringa Estate.


Jedno spojrzenie na "Encyklopedię wina australijskiego" Jamesa Halliday'a - nawet nie do środka, wystarczy zmierzyć okiem grubość książki - powinno przekonać niedowiarków, że wina z Australii to historie, których nie opowiedzą supermarketowe butelki z "Creek" w nazwie. Chociaż Jacob's Creek coś tam by pewnie zagaił :)

Wina te nie dają pełnego obrazu winiarstwa australijskiego, choć bez wątpienia są jego wstydliwym elementem. Żeby mieć o nim jakieś pojęcie, trzeba jednak udać się do sklepów specjalistycznych i wyciągnąć z portfela nieco więcej niż przysłowiowe 30 PLN. Nie oszukujmy się, dobre australijskie wina kosztują naprawdę niemało i trzeba mieć hopla na ich punkcie, by kupować etykiety po 150 zł i więcej. Dużo łatwiej przychodzi nam wydawanie takich pieniędzy na wina francuskie i włoskie, może nieco trudniej na hiszpańskie. Australia także nie wydaje się priorytetem.

Degustacja win Paringa Estate, którą przeprowadził Maciej Świetlik z Wines United w Wine Corner pokazała zebranym potencjał drzemiący w winach australijskich. Paringa Estate ma stosunkowo niedługą historię, niecałe 30 lat, z czego pierwszych dziesięć to była działalność na pół gwizdka. Nauczyciel Lindsay McCall pracował wówczas na pełny etat w szkole, dopiero po przejściu na emeryturę w pełni poświęcił się winom. Najwięcej serca winiarz wkłada w chardonnay oraz pinot noir i shiraz, oprócz tego powstaje tu trochę win z viognier i pinot gris.

Mieliśmy okazję spróbować pięciu win z dwóch linii produktowych: tańsza z nich nosi nazwę Peninsula, droższa zaś Estate.

14,5% alkoholu potrafi człowieka rozgrzać, choć na alkoholowy nos nie można
w żadnym wypadku narzekać. Podobnie rzecz się ma z beczką, której obecność czuć
wyraźnie, ale nie zabija ona wina, lecz podkreśla jego szlachetność. Podobała mi się
świeżość tego wina. Cena: 89 zł. 

Wino pozycjonowane wyżej i znacznie droższe, choć nie wydaje mi się dużo
lepsze od poprzedniego, mimo staranniejszej selekcji winogron. Wyższa kwasowość,
trochę więcej beczki, ale jakby mniej w nim równowagi. Cena 159 zł. 

Bardzo smaczne Pinot Noir o nieco ziemistym charakterze, ale też sporej dozie
czerwonych owoców (porzeczka, truskawka). Bliżej mu do burgundzkich krewnych
niż tych z Chile, z którymi miałem ostatnio do czynienia. Cena: 99 zł.

Piękne, soczyste wino o sporej koncentracji. Tu widać wyraźnie różnicę klas
pomiędzy liniami produktowymi. Takie pyszne wino chciałoby się pić częściej,
ale cena jest niezłym straszakiem: 279 zł.

Po shiraz można było spodziewać się jakiegoś ciężkiego potwora, a tu mamy
eleganckie jasne wino pełne owocu, o ciekawym ziołowym nosie wzbogaconym
o kwiatowe niuanse, o które można podejrzewać odrobinę (5%) viognier dodanego
już na etapie fermentacji. Zaskakująco świeże wino. Cena: 89 zł.

Niewątpliwie dobre wina, nie bez przyczyny są łowcami nagród. Warto pić takie wina częściej, choć trzeba mieć świadomość, że to to hobby (nałóg) dość drogie. Wypada tylko powtórzyć to, o czym już jakiś czas temu na blogu wspominałem: lepiej wypić mniej dobrego wina, niż męczyć się litrami słabego. 

Wina degustowałem dzięki Winicjatywie, Wines United i Wine Corner. Dziękuję!