środa, 27 sierpnia 2014

Cantina Offida Abate 2013.

Po lekko podstarzałym winie z portugalskiego Douro dziś sięgam po kolejne wino z repertuaru nowości sklepu dobrewina.pl, tym razem włoskie z apelacji Lacrima di Morro d'Alba.


Lacrima to nazwa szczepu, z którego zrobiono wino, natomiast Morro d'Alba to gmina w Marchii, regionie leżącym na wschód od Toskanii i Umbrii. Pierwszy raz mam do czynienia z winem z apelacji Lacrima di Morro d'Alba i przyznaję się, że myślałem, że to wino z Piemontu, gdzie znajduje się miasteczko Alba. Ale od czego są książki i internety? :)

Wyczytałem w przewodniku "Wina Europy", że Marchia staje się najciekawszym regionem winiarskim adriatyckich Włoch, a wina szlachetnieją i cieszą się coraz większą estymą. Spory udział ma w tym właśnie odmiana lacrima.

Abate jest winem bardzo świeżym o intensywnym, kwiatowym aromacie. Ma wcale niemało garbnika, jest nieco cierpkie, ale w ustach wydaje się lekkie i przyjemnie owocowe (śliwka, czereśnia). Odniosłem wrażenie, że nie do końca można uznać je za spokojne - nie można mówić o bąbelkach (nawet drobnych), ale na języku czuć lekkie mrowienie, co jest dość sympatyczne, choć nie mam pewności, czy pożądane.

Muszę przyznać, że wino piłem z dużo większą przyjemnością, niż wcześniej opisywane Monte Bravo, które dojrzewa się w niezbyt dobrym stylu. Z Abate też nie radzę czekać. Sprawi największą radość, gdy jest świeże i sprężyste.

-----------------------------------------------------------------
Cantina Offida
Abate 2013
Lacrima di Morro d'Alba DOP, Marchia, Włochy
odmiana: lacrima
alk.: 12,5%
cena: 39,90 zł
Strona producenta: www.cantinaoffida.com
-----------------------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji ze sklepu dobrewina.pl. Dziękuję!

wtorek, 26 sierpnia 2014

Monte Bravo 2007.

Wino pite po Benanti Nerello Cappuccio ma na pewno poprzeczkę zawieszoną wysoko. Dlatego Monte Bravo 2007 będzie miało ciężkie zadanie, by do niej choć doskoczyć. Wino to otrzymałem ze sklepu dobrewina.pl w ramach testowania nowości z ich oferty. Trochę mnie ta „nowość” zadziwiła, bo to jest tańsza linia win Monte Bravo, raczej do wypicia szybszego, niż składowania przez lata, a tu mamy rocznik już dość odległy - 2007, na europejskim rynku w sprzedaży od od kilku ładnych lat.


Po przelaniu do kieliszka można zauważyć sporo wytrąceń osadzających się na ściankach i dnie, wino ma jeszcze barwę dość ciemną, ale do koloru ceglastego, charakterystycznego dla starszych win, jest już coraz bliżej. Zaraz po otwarciu pojawiają się aromaty, które nie każdemu muszą się podobać (ja je akceptuję) - trochę stajni, trochę leśnej, mokrej ściółki i wilgotnego tytoniu. Aromaty wiśni zbierają siły, żeby się przebić i po kilku godzinach nie ma problemu z ich identyfikacją, dodatkowo pojawiają się nuty ciemnej czekolady, ale wino nadal jest trochę mroczne i ziemiste.

Wino wydało mi się podobne do innych z regionu Douro, ale nie jestem przekonany, by posiadało jakieś szczególne atuty wyróżniające je na plus. W mojej ocenie jest to wino niezłe, choć za cenę 40 zł można oczekiwać nieco więcej.

----------------------------------------------------------------------
Monte Bravo 2007
Douro DOC, Portugalia
odmiany: touriga franca, touriga nacional
alk.: 13,5%
cena: 39,90 zł
----------------------------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji ze sklepu dobrewina.pl. Dziękuję!

sobota, 23 sierpnia 2014

Benanti Nerello Cappuccio. Il Monovitigno.

Do wypicia kolejnego wina, jakie trafiło do mnie z rąk szefa Kropel Wina Piotra Chełchowskiego przygotowałem się najlepiej jak tylko mogłem. A trzeba Wam wiedzieć, że chociaż spędzam urlop w miejscu bardzo przyjemnym dla mego ciała i ducha, to warunki tu zastane nie do końca sprzyjają piciu wina. W gustownie wyszykowanym pokoju brakuje bowiem nie tylko kieliszków, ale nawet zwykłych szklanek, do dyspozycji pozostają jedynie plastikowe kubeczki, które co prawda nie przeszkadzały w piciu znanych mi doskonale win musujących, które tu i ówdzie można jeszcze kupić (uwierzcie mi, można) za 1/3 ich pierwotnej ceny (cava za 5 zł, cremant d’alzace za 10 zł, za tyle samo portugalskie bąbelki robione metodą klasyczną), ale jednak szlachetne wina spod Etny wymagały czegoś bardziej gustownego. Na szczęście obsługa restauracji hotelowej wypożyczyła mi odpowiedni kieliszek, problemem do rozwiązania pozostała tylko kwestia uzyskania odpowiedniej temperatury serwowania wina. Dobrze, że dysponowałem autem, kartą kredytową, większe miasto nie znajdowało się dalej niż 10 km od głuszy, w której przebywałem, a żona była na tyle wyrozumiała, by znieść moje fanaberie. Koniec końców zaopatrzyłem się w lodówkę turystyczną, która działa na samochodowe 12V i klasyczne 220V w pomieszczeniach mieszkalnych oraz w termometr dla ustalenia w miarę odpowiedniej temperatury degustacji. Porządny kielich na podróże kupię już sobie po powrocie. Na szczęście w domu mam tuby po butelkach whisky - doskonale nadają się one do bezpiecznego transportowania kieliszków.

Zaaranżowałem więc taką oto scenkę i byłem gotów do degustacji:


Wąchałem to wino i wąchałem, i wąchaniu temu niemal nie było końca, bo należy ono do kategorii win, które potrafią tak ciekawić samymi aromatami, że nietrudno zapomnieć o zwilżeniu nim ust. A nosem można wyczuć sporo przyjemnego owocu, przypraw i... słodyczy. Ja w każdym razie aż tak się nie zapomniałem i (no, po takich przygotowaniach) łyknąłem nieco wina. I... 
---
Z Piotrem spotkaliśmy się jakiś czas temu na degustacji nowej oferty win… powiedzmy to tak: dużego importera dysponującego ogólnokrajową siecią sprzedaży (nazwa nie ma w tej historii znaczenia). Spróbowaliśmy niedrogiego wina z Hiszpanii - była to Rioja - całkiem niezła, co stwierdziliśmy obaj, przy czym okazało się, że ja ogólnie lubię wina z tego regionu, a Piotr nie. Tak mi przynajmniej powiedział.
---
… nie wiem, czy mnie teraz za moje słowa nie ukatrupi. Otóż Benanti Nerello Cappuccio bardzo mocno kojarzy mi się z tamtejszymi winami, tyle że tymi najlepszymi - pełnymi soczystego owocu i solidnych tanin, o wyraźnej kwasowości, ale z dobrze zamaskowanym alkoholem, uszlachetnionymi dojrzewaniem w beczce, ale przez beczkę niezdominowanymi. Pierwsza klasa.

Proces i miejsce produkcji podobne są do tego, które opisywałem pijąc Benanti Rosso di Verzella. Grona zbiera się w drugiej dekadzie października, a po fermentacji wino dojrzewa w 225 litrowych beczkach przez 8-10 miesięcy. Zanim trafi na rynek jeszcze przez kilka miesięcy trzymane jest w butelkach. Różnica jest taka, że krzewy są znacznie młodsze - mają kilkanaście, a nie kilkadziesiąt lat. No i oczywiście nie jest to kupaż, a wino jedno-szczepowe (monovitigno).

Dziękuję importerowi Krople Wina za udostępnienie wina do degustacji.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Majestic Vranec.

Vranec lub vranac to odmiana znana na Bałkanach i mająca tam swoje korzenie. Inaczej nazywa się ta odmiana w Chorwacji, inaczej w Macedonii, ale uwierzcie mi, chodzi o tą samą odmianę winorośli. Nigdy nie piłem win z tego szczepu w warunkach domowych, jedynie w restauracjach serwujących dania bałkańskie. A tam zawsze można znaleźć vranec jako wino na kieliszki proponowane do dań mięsnych, charakterystycznych dla tamtejszej kuchni. Zawsze były to proste, solidne wina, bez większej finezji, ale szczere i przede wszystkim pozostające w przyjaźni z serwowanymi posiłkami. Poza tym były dość przystępne cenowo i z tego powodu nigdy nie odmawiałem sobie wina w bałkańskich restauracjach.


Wino, które piję dzisiaj - Majestic Vranec 2012 też nie kosztuje wiele, 29,90 zł za butelkę i doskonale odpowiada wizerunkowi vranec'a, który wytworzył się w mojej głowie. Potwierdzam zatem, że piję wino smaczne i solidne, choć zupełnie bez fajerwerków. Ma w sobie fajną słodycz borówki i delikatną cierpkość porzeczki, a przy okazji rozsądną ilość alkoholu (13,5%). Dobre wino stołowe. Żałuję tylko, że piję je solo. Brakuje mi czegoś… bałkańskiego do zagryzienia.

---------------------------------------------------------
Majestic Vranec, 2012
Macedonia
szczep: vranec (vranac)
alk.: 13,5%
cena: 29,90 zł
strona producenta: imakovino.com.mk
---------------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji ze sklepu dobrewina.pl. Dziękuję!

sobota, 16 sierpnia 2014

Majestic Pinot Rose.

Powoli zaczynam rozumieć na czym polega mój problem z winami różowymi. Po pierwsze nie trafiłem na dobre wina na początku mojej przygody z winem, były to landrynkowe ulepki podobne do siebie, zarówno pod względem smaku i ceny, nie będę ściemniał - były bardzo tanie. Po drugie zbyt wcześnie, pochopnie, bez głębszego zastanowienia i z radykalizmem neofity wyciągałem wnioski, z których teraz muszę się wycofywać. Coraz częściej zdarza mi się pić różowe wina - prawda, że rzadko kiedy je kupuję, częściej dostaję butelki do testów lub próbuję je na branżowych degustacjach, i im więcej ich piję, tym bardziej je lubię i doceniam. Podobnie było z winami musującymi, kto czytał wcześniejsze wpisy na moim blogu, ten wie, jak bardzo ich nie rozumiałem. Człowiek (jeśli chce) uczy się przez całe życie, dobrze jeśli dostrzega swoje błędy i umie wyciągnąć z nich jakieś wnioski. Wina są dobre, trochę mniej dobre, zdarzają się także złe, ale dotyczy to wszystkich rodzajów win. Jeśli zdarzyło się Wam trzy razy z rzędu kiepsko trafić w różowe wino, to nie znaczy, że wina różowe są złe. To oznacza tylko tyle, że trzy razy trafiliście kiepsko. Być może następnych 6 będzie strzałem w dziesiątkę. Może w dziewiątkę. Warto próbować.


Ostatnio miałem okazję pić różowe wino z Macedonii - nowość w ofercie sklepu dobrewina.pl, który podesłał mi próbkę do degustacji i było to właśnie takie wino, które zmienia mój sposób patrzenia na wina różowe. Owszem, ma charakterystyczny malinowo-truskawkowy posmak, ale bez efektu słodkiej landrynki. To wino półwytrawne, więc ma nieco cukru resztkowego, ale jest on równoważony taką chininową goryczką znaną z toników, która w połączeniu z nieprzesadzoną kwasowością daje przyjemne, odświeżające wino, bardzo smaczne, jeśli je uprzednio dobrze schłodzimy. Upały nieco zelżały, ale ja piłem to wino wtedy, gdy potrafiły bez litości dręczyć człowieka. Jak widać udało się :)

---------------------------------------------------------
Majestic Pinot Rose, 2013
Macedonia
szczep: pinot noir
alk.: 12,5%
cena: 29,90 zł
strona producenta: imakovino.com.mk
---------------------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji ze sklepu dobrewina.pl. Dziękuję!

środa, 13 sierpnia 2014

Benanti Rosso di Verzella 2012.

Byłem kiedyś na Sycylii… przez jeden dzień. Wygrzałem się na oblanych słońcem placach Taorminy po tym jak wcześniej zmarzłem na kość na Etnie. Z powodu silnie wiejącego wiatru nie udało mi dotrzeć w pobliże głównego krateru, ale na wysokości mniej więcej 2000 m nad poziomem morza, tam gdzie znajdują się restauracje i budki z pamiątkami dla turystów można dotrzeć do dwóch wygasłych kraterów noszących nazwę Silvestri. 12-13 stopni Celsjusza i nieustannie dmuchający wiatr sprawiły, że zmarzłem jak nigdy dotąd, choć dzieciństwo spędziłem na Suwalszczyźnie - polskim biegunie zimna, gdzie temperatury zimą nierzadko spadają poniżej -30 stopni. Twarz mi tak skostniała, że nie byłem w stanie ruszyć szczęką. Odtajała nieco w barze, gdy łyknąłem odrobinę ciepłej herbaty. Na tej wysokości widać tylko brunatno-czarne połacie zastygłej lawy i popiołów, tu i ówdzie pokryte murawami w kolorze żółtym. Trudno wyobrazić sobie, żeby kwitło tu życie. Ale kilkaset metrów niżej, na stokach roślinność jest wyjątkowo bujna, a gleba bardzo żyzna. Uprawia się tu oczywiście owoce i warzywa, ale sporą powierzchnię zajmują też winnice.


Z gron rosnących w winnicy rodziny Benanti, położonej na północnych stokach Etny we wsi Verzella powstaje wino Rosso di Verzella, butelkowane zgodnie z wymogami apelacji Etna Rosso DOC. Jest to kupaż nerello mascalese i nerello cappuccio. Krzewy nie są takie młode, ich wiek sięga 40 lat, erupcje Etny na szczęście ich nie dotknęły, choć winnice położone są wysoko - 700 metrów nad poziomem morza. Wino ma kolor rubinowy - coś pomiędzy bladą czerwienią, a ciemnym, intensywnym różem i mocno różni się od głębokiej i ciemnej barwy popularnych u nas sycylijskich win ze szczepu nero d’avola. Grona zbiera się w drugiej dekadzie października, a po fermentacji dojrzewa ono w 225 litrowych beczkach przez 8-10 miesięcy. Zanim trafi na rynek jeszcze przez kilka miesięcy trzymane jest w butelkach. Wino wydaje się delikatne, zwiewne, lekkie, wcale nie czuć jego mocy, nie epatuje alkoholem, którego zawiera w sobie aż 14%. Smakuje świeżymi wiśniami a w nosie świdrują aromaty kwiatów i zmieszanych ze sobą przypraw. Bardzo dobre wino.

Benanti Rosso di Verzella można dostać w Polsce w niektórych sklepach specjalistycznych, choć importer - Krople Wina - skupia się głównie na rynku HoReCa. Poszukajcie, popytajcie, a będziecie mogli go spróbować. Ja miałem dużo szczęścia i wino do spróbowania otrzymałem bezpośrednio z rąk szefa Kropel Wina. Niniejszym bardzo dziękuję i życzę powodzenia!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Wine Not

Oczekiwałem ostatnio przesyłki-niespodzianki z Piwnicy Smaków, chodziło o jakąś nowość, ale nie przypuszczałem, że będzie to przesyłka taka:


W małej skrzynce małe puszki z… winem. Puszka i wino, czy to nie wygląda na jakiś mezalians? Tego nie wiem, ale że akurat jestem na wakacjach to moment jest idealny, żeby się o tym przekonać.

Niewątpliwie zaletą takiego opakowania jest to, że jest ono wytrzymałe i nieduże. Puszka jest niewielka, można ją łatwo upchnąć w bagażu, w niewielkiej torbie, albo nawet w kieszeni - ma pojemność 200 ml. To akurat tyle żeby wypełnić kieliszek wina po brzegi, choć bardziej elegancko będzie rozlać je do dwóch kieliszków. Albo plastikowych, piknikowych kubeczków. Kolejna wpadka? Może po prostu nie należy się napinać i bezsensownie mitologizować wina, może wystarczy potraktować je jako napój alkoholowy, który ma poprawić humor na imprezce, albo ulgę na pikniku. W tym przypadku ani puszka, ani plastikowy kubeczek nie będą nikomu przeszkadzać.

A jeśli wpadną znajomi (niekoniecznie koneserzy) na kieliszek wina i każdy z nich będzie miał ochotę na inne? Zapas win w puszce może okazać się rozwiązaniem idealnym.

Wyobrażam też sobie, że takie wina z powodzeniem dałoby się dystrybuować za pomocą maszyn wendingowych, tyle że nasze prawo na to nie pozwala. Może kiedyś spotkamy je choćby na korytarzach hoteli - w godzinach nocnych bary są zwykle zamknięte, taka maszyna na pewno dałaby zarobić.

No dobra, zastosowanie dla takich win można wymyślić, ale jak one właściwie smakują? W dużym skrócie: poprawnie. Nie ma co spodziewać się tu jakichś fajerwerków, ale wina pije się bez przykrości.



Chardonnay, zarówno musujące, jak i spokojne nie robią jakiegoś piorunującego wrażenia. Z musującego szybko uchodzą bąble, spokojne jest taką trochę nijaką interpretacją tego szczepu. Ale dorzuciłem do każdego z nich po kostce lodu i w upalny dzień taki chłodny napój "wchodził" bardzo dobrze. 


Dobre wrażenie zrobiło na mnie wino różowe z odmiany grenache, również z bąbelkami. Te tym razem trzymały się dość długo, samo wino wydało mi się wyjątkowo smaczne jak na moje sceptyczne nastawienie do win różowych. Podobało mi się.


Podobał mi się również merlot. Czerwone wino było całkiem krzepkie, nawet dość garbnikowe i gdybyście trafili ze swoją puszką na grilla, to do pieczonego mięsa nadawałoby się wyśmienicie.

Podsumowując muszę przyznać, że podoba mi się koncepcja wina w puszce o takiej wielkości. Umiałbym znaleźć dla nich zastosowanie pod warunkiem, że trafią do szerszej dystrybucji i będzie można dostać je w każdym sklepiku, w dodatku za rozsądną cenę. Czy tak będzie? Zobaczymy.

Wina otrzymałem do degustacji z Piwnicy Smaków. Dziękuję!
Więcej informacji na www.winenot.pl

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Biedronka w środku lata.

W Warszawie skwar - Słońce, jak miotacz ognia, bezlitośnie prezentuje swą piekielną naturę, gorące powietrze drga wykrzywiając obraz przekazywany do mózgu przez szczypiące, zalane potem, oczy. Czy w tych warunkach można właściwie ocenić nową, letnią ofertę Biedronki? Jest ona nowa na dwójnasób. Po pierwsze nie przypominam sobie, żeby wcześniej, w środku wakacji była organizowana akcja promocyjna Jeronimo Martins. Wydaje się, że w lipcu i w sierpniu, kiedy ulice Warszawy mocno pustoszeją, taki ruch nie ma sensu. A jednak, była to jedna z liczniej "obsadzonych" imprez zorganizowanych przez Biedronkę. Podobnie było podczas prezentacji Lidla - tam również osób ciekawych nowej oferty nie brakowało. To jasny sygnał dla importerów, że miesięcy wakacyjnych w harmonogramach promocji lekceważyć nie można. Po drugie, Biedronka w jednym miejscu skupiła wina z Europy Środkowej, a w zasadzie ze środka winiarskiej Europy: z Niemiec, Słowenii, Węgier, Bułgarii, Macedonii, Rumunii, Mołdawii i … Luksemburga. Prawda, że z Luksemburga tylko jedno, ale jest. Piliście kiedyś? Ja nie.

Jest co zjeść i jest co wypić.
Degustacja odbyła się w Endorfinie, magicznym miejscu w środku Warszawy - na tyłach Pałacu Zamoyskich szybko można zapomnieć o korkach, trudach i znojach życia w mieście. To jedno z moich ulubionych miejsc, być może dlatego, że tak dobrze mnie nastraja byłem przychylniej niż moi koledzy nastawiony do różowego wina D'or - kupażu malbeka i syrah, wynalazku mołdawskiego winemakera. Może było w nim coś jeszcze oprócz etanolu, co spowodowało, że czułem się jak szalony kombajnista w czasie żniw, który upojony schłodzonym w klimatyzowanym schowku trunkiem, rysuje nowe granice między połaciami owsa i pszenżyta.

Różowy diabeł.
Ale zaczęliśmy od słoweńskiego wina z bąbelkami - półsłodkie wino Jeruzalem Ormož ze szczepu muškatana daje radę, pod warunkiem, że dobrze je schłodzimy. Nie jest tanie - 24,99 zł w realiach biedronkowych to górna półka, ale jeśli znajdziecie się w kręgu miłośników Kruga, czy choćby tylko Veuve Clicquot, to zdanie "pijam tylko słoweńskiego Ormoza" zrobi piorunujące wrażenie i ustawi Was w czołówce awangardy i hipsterstwa. Jednym słowem warto.

Z tej samej wytwórni pochodzi wino białe - mieszanka sauvignon i pinot grigio. Charakterystyczne nuty sauvignon blanc są tu bardzo mocne i wyraźne, domieszka pinot grigio łagodzi je nieco dając w sumie wino bardzo przyjemne w piciu. Oczywiście jeśli ktoś lubi sauvignon blanc, nie wszyscy lubią.

Jeśli zaś znajdziecie się wśród miłośników win mozelskich, to błyśnijcie znajomością win Luxemburskich - szybko opanujecie też wszystkie apelacje tego kraju w liczbie… 1. Côtes de Schengen z aplacji Moselle Luxemburgeoise nie uwodzi niczym szczególnym, ale kupaż odmian auxerrois, pinot blanc i pinot gris da wam ulgę podczas niemiłosiernych upałów - pamiętajcie tylko, żeby solidnie je schłodzić. 

foto: Robert Szulc - winiacz.blogspot.com
Białe, półwytrawne wino z Tokaju wyprodukowała potężna fabryka Kereskedöház, ale nie jest ono zupełnie anonimowe. Jeśli nie będzie wam smakować, winą obarczcie Károly Áts. Sárgamuskotály jednak zachowuje równowagę między słodyczą a kwasowością, w nosie zaś jest bardzo aromatyczne i przyjemne. Mi smakowało.

Nie zrobił na mnie wrażenia reński riesling - wino owszem, poprawne, ale jego wypicie nie wniosło zbyt wiele do mojego życia.  Takie tam winko, choć nazwa producenta brzmi poważnie i może nawet złowieszczo: Gustaw Adolf Schmitt.

Bułgarskie wino (jedyne czerwone podczas degustacji) Leva Pinot Noir ma niewiele wspólnego z burgundzką interpretacją tego szczepu, ale jeśli wąsaty bułgarski kucharz zaproponuje je Wam do ciężkiego, wołowego gulaszu to nie odmawiajcie. Da radę.

Wina z nowej oferty będą w sprzedaży od 7 sierpnia do 3 września.

pisanewinem.pl i winiacz.blogspot.com
Z Tomkiem Koleckim-Majewiczem (z prawej) można porozmawiać o wszystkim.
Paweł (z lewej) odpowiedzialny za wina w Biedronce nie mógł uwierzyć, że
omawiamy rentowność peruwiańskich obligacji.
Międzynarodowe, transkontynentalne, a może i międzyplanetarne spotkanie
ludzi wina. 

Wina degustowałem na prezentacji zorganizowanej przez Jeronimo Martins Polska. Dziękuję!