środa, 26 lutego 2014

Pochwała prostego życia.

Dzisiaj powinienem wypić jakieś fajne Barolo, bo coś się udało, coś się wyjaśniło, coś stało się prostsze niż było jeszcze wczoraj. A jednak nie sięgnąłem po piemoncką butelkę, a po tę z Wenecji Euganejskiej, z prowincji Werona.


Bardolino zawdzięcza swoją nazwę jednej z szesnastu tutejszych gmin i jest lekkim, czerwonym winem, raczej dość prostym, choć zrobionym z co najmniej dwóch szczepów - corvina i rondinella. To z Monte del Fra ma jeszcze dodatek sangiovese, a ich udział przedstawia się następująco: 65% corvina, 30% rondinella, 5% sangiovese.

W pierwszym momencie wydaje się rozwodnione, ale tylko na początku. Mamy do czynienia z winem dość jasnym, klarownym, zdecydowanie kwasowym i żywym, a przy okazji niezbyt ciężkim. W nosie jest trochę nut zielonych i łodygowych, ale nie jest to wada, raczej kwestia stylu wina. Dobre do prostych, lekkich dań i przekąsek. Zupełnie niezobowiązujące, ale przez to kuszące dla tych, którzy nie mają ochoty na głębszą kontemplację.

Życie stało się prostsze - po co je sobie komplikować winem zbyt poważnym. Może innym razem, dziś cieszy mnie zwykłe Bardolino.

-----------------------------------------
Monte del Fra Bardolino 2012
odmiany: 65% corvina, 30% rondinella,
5% sangiovese
alk.: 12,5%
cena: 35 zł
-----------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji od Wineonline - właściciela sieci sklepów Winestory. Dziękuję!

poniedziałek, 24 lutego 2014

Kendermanns Dornfelder.

Dornfelder z pewnością nie jest szczepem, o którym mógłbym Wam snuć długie opowieści. Ten, który mam w kieliszku jest pewnie pierwszym, a może drugim w całym moim winnym życiu. Trudno mi zatem powiedzieć jak interpretacja Kendermanns’a prezentuje się na tle innych, co nie oznacza, że nie mogę na temat tego wina nic powiedzieć. 


Zaraz po otwarciu wino atakuje mało przyjemnym budyniowym zapachem, ale po chwili nie ma po nim śladu. Pozostają w nim jedynie delikatne nuty kwiatowe. W ustach jest kwaskowate, sprawia wrażenie nieco rozwodnionego, mimo że ciemny kolor wskazywałby na nieco większą koncentrację. Kwaśne wiśnie i niedojrzałe maliny plus rześkość gazowanej wody mineralnej to elementy dość dobrze (wg mnie) oddające charakter tego wina. Pite solo nie zachwyca, ale ... 

… swoją lepszą stronę wino pokazało podczas obiadu. Kotlety drobiowe w panierce i opiekane ziemniaki ujawniły bardziej owocową naturę tego wina i w tym zestawieniu sprawdzało się bardzo dobrze. Widocznie jest to wino do obiadu :) Gastronomiczne, jak to mówią fachowcy. 

------------------------------------------
Kendermanns Dornfelder 2012
szczep: dornfelder
alk.: 12,0%
cena: 39,90 zł
------------------------------------------

Wino otrzymałem do degustacji z Centrum Wina. Dziękuję!

czwartek, 20 lutego 2014

Côte Rôtie z Lidla.

Na temat tego wina w polskiej (i nie tylko) blogsferze powiedziano już bardzo wiele. Zazwyczaj recenzje były co najmniej pozytywne. Podczas degustacji zorganizowanej przez Lidla pod koniec ubiegłego roku to wino smakowało mi chyba najbardziej, choć tematem wieczoru miały być głównie wina z Bordeaux. Sorry, taki gust.


Zaraz po otwarciu butelki nos nie jest zachwycający, choć to, oczywiście, wrażenie mocno subiektywne. Ja doszukałem się w nim lekkiej stajenki i czegoś, co kojarzyło mi się ze świeżością porzeczkowych liści i nutami mentolowymi.

W ustach kwaśne wiśnie, taniny krągłe, bez pazura, końcówka pikantna, lekko goryczkowa. Po kilku godzinach odzywa się owocowość tego wina, wiśnie stają się nieco słodsze, do tego jakieś niuanse czereśniowe z odrobiną tytoniu. Od teraz dopiero można mówić, że wino jest naprawdę dobre.

Lidlowe Côte Rôtie daje sporą przyjemność z picia, by nie powiedzieć, że jest mega "pijalne". Nie wszyscy przepadają za tym słowem. Kto wie, ten wie. Ale gdyby wykreślić ze skromnego winnego słownika wszystkie określenia, które się komuś tam nie podobają, do dyspozycji nie zostałoby wiele więcej, ponad "wino" (bo nie trunek ani winko) i "butelkę" (bo nie flaszkę, o gąsiorku nie mówiąc). To tak na marginesie. Oznajmiam, że od dziś nie będę się tym przejmował :)

Syrah ma mnóstwo wcieleń, różnie smakuje w zależności od miejsca uprawy. Zupełnie inne są shiraz'y australijskie, czy te z RPA, jeszcze inne z Chile, czy Sycylii. Niektórzy twierdzą, że północna część Doliny Rodanu jest dla tego szczepu najlepszym siedliskiem. Ja tego nie wiem, ale chętnie będę tę wiedzę zdobywał.

-------------------------------------------------------------
Antoine Borget
Côte Rôtie 2011
szczep: 100% syrah
alk.: brak danych na etykiecie
cena: 79 zł
-------------------------------------------------------------

Wino otrzymałem w prezencie po prezentacji francuskiej oferty Lidla. Dziękuję!

wtorek, 18 lutego 2014

Winne Wtorki #70.

Temat Winnych Wtorków nie jest nowy, o grüner veltlinerze pisaliśmy już w ramach tego projektu, ale ja nie narzekam, ponieważ moje doświadczenia z winami z tej odmiany są dobre i zawsze z chęcią sięgam po kolejną butelkę. Grüner veltliner nieodłącznie kojarzy się z Austrią, którą przy okazji warto podpromować, zwłaszcza że organizacja, która miała się tym zajmować, w tym roku nie przewiduje szerszej prezentacji win z tego kraju w Polsce.

No to wspieram swoim portfelem winiarzy z austriackiego regionu Kremstal, a mianowicie interes rodziny Zöhrer z okolic Krems. Mój grüner veltliner został zrobiony z gron pochodzących z siedliska Sandgrube - z tego, co się zdążyłem zorientować, całkiem zacnego. Wpłynęło to także na nazwę wina, która brzmi Sand 1.


Wino jest niezwykle aromatyczne w nosie, z dominującą nutą banana, w ustach zaś nieco kamieniste, chłodne, rześkie z wyraźnie zaznaczoną kwasowością i goryczkową końcówką. Bardzo eleganckie i sprawiające sporą przyjemność podczas picia.

Bardzo jestem ciekaw innych win od Zöhrerów - w kartonie z Domu Wina znalazłem jeszcze gelber muskateller, sauvignon blanc, resling, grüner veltliner (Alterebe) i czerwony zweigelt. Liczę na sporo emocji.

-------------------------------------------------------------------
Winne Wtorki #70 na podniebieniach innych blogerów
-------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------

poniedziałek, 17 lutego 2014

Priorat kołem się toczy.

W Biedronce promocja win hiszpańskich, mnóstwo win z różnych apelacji, nawet tak oryginalnych jak Yecla, o której istnieniu dowiedziałem się na prezentacji biedronkowych win. Więc jednak Biedronka jakiś tam winnej oświaty kaganek niesie. Ale ja dzisiaj o apelacji, o której w promocyjnym folderze owadziej sieci nie znajdziecie ani słowa. Chodzi mianowicie o modny (i drogi) Priorat.

Priorat jest niewielką, katalońską apelacją, która staje się drugim symbolem tego regionu. Pierwszym bez wątpienia jest cava - wino musujące robione metodą szampańską (wtórna fermentacja w butelce). Środowisko i klimat budzi skojarzenia z warunkami występującymi w południowej części doliny Rodanu. W obu tych miejscach kluczową rolę odgrywa też odmiana grenache (garnacha; garnatxa), choć oczywiście nie jest odmianą jedyną - carinena, cabernet sauvignon i syrah to te najpopularniejsze.


Wspomniałem o modzie i wysokich cenach - trudno znaleźć dobre wino z Prioratu w cenie niższej niż 20 euro. Pewnie dlatego nie ma tych win w dyskontach :) To, które dziś mam okazję pić importuje Centrum Wina i znalazło się w przesyłce, którą otrzymałem już jakiś czas temu. Chodzi o Gratavinum 2Πr z rocznika 2008. Producent nazywa to wino krągłym, więc pewnie stąd bierze się w nazwie wzór na obwód koła. Wino jest kupażem o składzie: 60% grenache, 20% carignan, 10% cabernet sauvignon, 10% syrah. Jego zapach kojarzy się z owocami czerwonymi oraz otwartymi pestkami, do tego jeszcze odrobina wędzonki. W ustach wyraźne wiśnie, czereśnie oraz maliny i znów coś pomiędzy goryczą rozgryzionej pestki, a smakiem orzecha włoskiego. Poziom alkoholu dość spory - 14,5%, na szczęście nie drażni w nosie ani na podniebieniu, a że przyjemnie rozgrzewa to już inna sprawa. To kolejne skojarzenie z południowym Rodanem, a szczególnie Chateauneuf du Pape, gdzie wina oparte na grenache często osiągają i przekraczają poziom 15% alkoholu. Wino dojrzewało przez 14 miesięcy w nowych beczkach i kolejny rok w używanych z dębu francuskiego i węgierskiego. Efekt jest dobry, wino zyskało na wspomnianej krągłości, a dębina na pewno nie jest elementem dominującym w smaku.

Wino jest naprawdę dobre, ale też, powiedzmy sobie szczerze, bardzo drogie. W naszych, polskich warunkach z pewnością nie będzie winem pierwszego wyboru. Czy od święta? Być może, ale pamiętajmy, że 139 zł to poziom, na którym znajdują się już Brunello, Barolo, niezłe burgundy i Bordeaux, czy wspomniane wcześniej rodańskie Chateauneuf du Pape. Gratavinum 2Πr dzielnie walczy o tę półkę, jest graczem tej samej ligi, choć nie jest liderem tabeli. Ale nawet średni zawodnicy Ligi Mistrzów robią dużo lepsze wrażenie niż zawodnicy reprezentacji sponsorowani przez... no dobra, darujmy sobie te złośliwości. Cieszmy się winem.

-----------------------------------------
Gratavinum, 2Πr 2008
odmiany: 60% grenache, 20% carignan,
10% cabernet sauvignon, 10% syrah
alk.: 14,5%
cena: 139,00 zł
-----------------------------------------

Wino do degustacji otrzymałem z Centrum Wina. Dziękuję!




piątek, 14 lutego 2014

Brunello di Montalcino.

Na Winicjatywie miesiąc sangiovese, dobra okazja, żeby przejrzeć swoje zapasy pod kątem win zrobionych z tej właśnie odmiany. O ile dobrze pamiętam (niepewność rozwiązuje mój dziennik zakupów) mam w swoich zasobach kilka butelek Chianti Classico z rocznika 2009 (Isole y Olena; Bibbiano; Il Molino di Grace), ale Brunello di Montalcino (Fanti 2007; Capanna 2004) też się znajdzie. I właśnie na BdM w tym wpisie się skoncentruję.

Kilka dni temu otworzyłem butelkę z rocznika 2007 z Tenuta Fanti. Byłem oczarowany.

Wojciech Bońkowski w swoim wideofelietonie o Brunello mówi tak:

"Brunello di Montalcino smakuje przede wszystkim wiśniami, kwaskowatymi wiśnami i czereśniami, smakuje też dosyć cierpko. Ma sporo garbnika, jest winem, które powinno stosunkowo długo leżakować.”

Przyznaję, że nie brzmi to zachęcająco, zwłaszcza w kontekście bardzo wysokich cen, jakie trzeba zapłacić za możliwość picia tego typu win. Przestrzegam zwłaszcza początkujących (ja też do nich należę), że Brunello, podobnie zresztą jak Chianti Classico, o Barolo nie wspominająć, to jest wino wymagające pewnego wyrobienia i przyzwyczajenia swojego podniebienia do win garbnikowych i bardzo kwasowych. Te elementy struktury decydują o długowieczności win, ale ich złagodzenie wymaga czasu. Picie takich win za młodu nie pozwala w pełni docenić ich walorów, dlatego jeśli już się zdecydujecie na zakup, wybierajcie jak najmłodsze roczniki (choć drogie, to i tak najtańsze) i odłóżcie na kilka lat, niech dojrzewają w spokoju. Jeśli stać was dziś na roczniki sprzed dekady to gratuluję i zazdroszczę.


Wróćmy jednak do mojego wina. Fanti to nie jest producent nieznany - należy do Consorzio del Vino Brunello di Montalcino - organizacji skupiającej producentów z regionu i, w założeniu, dbającej o jakość powstających tu win, a także ich promocję w świecie. Tenuta Fanti posiada ok. 300 hektarów ziemi, ale winnice zajmują jedynie 50 hektarów, reszta to gaje oliwne, lasy i pola uprawne. Oprócz Brunello powstają tu także inne wina: Rosso di Montalcino, Vin Santo Sant’ Antimo i jeszcze kilka innych. Dla zainteresowanych polecam ich stronę internetową z mnóstwem szczegółów na temat poszczególnych win, a także oliw i grappy.

Tak jak powiedziałem wcześniej, pijąc Brunello byłem zachwycony. Mimo, że wino jest dość młode i kilka lat by mu nie zaszkodziło, to można się nim cieszyć już teraz. Pomimo solidnej struktury garbnikowo-kwasowej wino dawało niesamowitą przyjemność picia, a wcześniej wspaniałe wrażenia zapachowe. Takie wina można wąchać całymi minutami z satysfakcją nie mniejszą od tej, jaką daje powolne smakowanie wina. To, co mnie nieco zaskoczyło to wysoki poziom alkoholu - 15% to jednak niemało.

Fanti BdM 2007 prawdopodobnie nie jest najlepszym winem apelacji, ale daje dobre rozeznanie w tym, czego można oczekiwać po winach od najbardziej uznanych producentów. Koniecznie spróbujcie Brunello!

Osoby zainteresowane działalnością Consorzio del Vino Brunello di Montalcino mogą skorzystać z darmowej aplikacji na tablet (Apple OS) o nazwie iBrunello HD (jest też wersja na iPhone’a), zaś miłośnicy Fanti, a przy okazji posiadacze telefonów z nadgryzionym jabłkiem, mogą pobrać aplikację Estate Fanti.

Fanti Brunello di Montalcino znajdziecie w Wilanowie w La Viñuela Wine Bar & Wine Store. Możecie tam kupić wina na wynos, a także zamówić do obiadu dowolną butelkę z oferty sklepu. Co ciekawe cena sklepowa i barowa jest identyczna (a przy okazji uczciwie skalkulowana), niedopitą butelkę obsługa wam zakorkuje i przygotuje do zabrania do domu. To dość rzadko spotykane rozwiązanie, ponieważ zwykle w restauracjach za otwarcie butelki trzeba wnosić jakąś bzdurną opłatę zwaną „korkowym”. W La Viñuela tego nie doświadczycie. Sporo win jest dostępnych na kieliszki, zawsze można coś sobie dobrać do jedzenia. A skoro już  jesteśmy przy jedzeniu, to oferta może nie jest szczególnie bogata, ale to co znajdziecie w karcie jest przepyszne. Polecam!



-----------------------------------------------------
Fanti Brunello di Montalcino, 2007
szczep: 100% sangiovese
alk.: 15%
cena: 180 zł (wino kupiłem w promocji
- nie blogerskiej, a dla wszystkich -  za 151 zł)
-----------------------------------------------------

wtorek, 11 lutego 2014

Nero d'Avola Paccamora 2012.

W deszczowy wieczór sięgnąłem po kolejną butelkę z kartonu nadesłanego przez Centrum Wina. Było to wino od producenta Curatolo Arini - ich grillo opisywałem wcześniej - Nero d’Avola Paccamora 2012. Ponieważ wspomniane grillo bardzo mi smakowało, a odmianę nero d’avola darzę sympatią, byłem ciekaw jak producent poradził sobie w tym przypadku.


A poradził sobie całkiem nieźle. W dość trudnym, bardzo gorącym na Sycylii roczniku, udało się zrobić wino, które urzeka dojrzałym, ale nie przegrzanym owocem (wiśnie, śliwki), w dodatku alkohol udało się utrzymać w ryzach - 13% to wartość bardzo rozsądna w tych warunkach klimatycznych. Ogólnie wino charakteryzuje się niezłą równowagą, nie cierpi na przypadłość zwaną przez niektórych „dżemowatością”, pije się naprawdę nieźle. Czego chcieć więcej? Oczywiście, jak zawsze, niższej ceny. 39,90 zł za butelkę co prawda nie przeraża, ale już cena 29,90 zł byłaby diabelsko kusząca.  No, ale to nie ja ustalam ceny :)

-----------------------------------------
Curatolo Arini
Paccamora Nero d'Avola 2012
odmiana: nero d'avola
alk.: 13,0%
cena: 39,90 zł
-----------------------------------------

Wino do degustacji otrzymałem z Centrum Wina. Dziękuję!

wtorek, 4 lutego 2014

Chilijski kabernecik.

W przesyłce, którą otrzymałem z Centrum Wina znalazł się produkt chilijski o nazwie… Chilano - efekt współpracy dużego brytyjskiego importera win - PLB Group i znanego producenta Viña Ventisquero.


Chilano to marka win popularnych, szeroko dostępnych w brytyjskiej sieci Tesco, kosztujących w UK ok. 5 funciaków, czyli mniej więcej tyle co i u nas. Wina popularne mają w założeniu trafiać w gusta szerokiej rzeszy winopijców, których mają nie tyle zachwycać, co raczej nie zniechęcać, więc na pewno nie znajdziemy w nich potężnych tanin, przenikliwej kwasowości i zniuansowanych aromatów, a raczej trochę słodkawego owocu, wrażenie delikatności i jakiejś tam ogólnej neutralności. Żadnego dryfu na nieznane akweny.

I takim właśnie winem wydaje się być Chilano - spokojnie można je wypić, ale delektować się nie ma czym. Kibicuję winom chilijskim, ale w tym wypadku jest to kibicowanie drużynie drugoligowej, takiej ze środka stawki, która co prawda przed spadkiem się obroni, ale szans na awans zbyt wielkich nie ma. Niestety...

------------------------------------------
Chilano Cabernet Sauvignon, 2011
Valle Central, Chile
Alk. 13,0%
Cena: 24,90 zł
Importer: Centrum Wina
------------------------------------------

ps. kabernecik, czyli winko :)

Kubełek i butelka.

Pewnie mieliście tak już nie raz. Zarzekacie się, że koniec z fast foodami, że teraz już tylko na parze, bez żadnych E w składzie, a w ogóle to tylko warzywka. Popieram, sam też tak mam. Ale człowiek jest tylko człowiekiem. Siedząc (leżąc) leniwie przed TV, odpoczywając po trudach i znojach ciężkiego tygodnia, sięgacie ostatkiem sił po telefon i wykręcacie numer, którego nie musicie mieć w pamięci telefonu, ten akurat wyśpiewacie bez zająknięcia obudzeni w środku nocy. Dialog z panią po drugiej stronie jest dość schematyczny, a po pół godzinie zjawia się osobnik z waszym upragnionym, wymarzonym, wyśnionym i niecierpliwie wyczekiwanym kubełkiem wypełnionym kawałkami drobiu i nieskażonym nawet najdrobniejszym warzywkiem. Popijacie napojem z butelki z czerwoną etykietą i białymi napisami. Tak? I tu się właśnie różnimy, bo ja mam butelkę z czerwonym napisem na białej etykiecie, choć czcionka równie fikuśna.


To Valpolicella Classico z Monte del Frá. Z najświeższego jak dotąd rocznika 2013. Jest delikatna i lekka, czysta i odświeżająca, mocno przejrzysta, a jednak dość sprężysta i silna. I radzi sobie z tymi panierowanymi kurczakami wyśmienicie. 

Po tym hedonistycznym, choć niewyszukanym przeżyciu pozostaje opróżniona butelka, którą wkładacie do pustego kubełka, a całość znika bez śladu w śmietniku, dowody zbrodni zatarte.

Sięgacie po długopis i kartkę papieru, na której skreślacie listę warzyw i nazwę ulubionej wody, koniecznie mineralnej. Czas zadbać o zdrowie, prawda?

Za kubełek musiałem zapłacić, butelkę Valpolicelli otrzymałem od Wineonline, właściciela sklepów Winestory i importera win Monte del Frá. Dziękuję! 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Côtes du Rhône Villages.

Wina z apelacji Côtes du Rhône, czy Côtes du Rhône Villages darzę jakąś szczególną sympatią, pewnie dlatego, że nigdy nie zaliczyły u mnie wtopy. Ceny są rozsądne, jakość porządna, stosunek jakości do ceny więcej niż korzystny, nawet w polskich warunkach. Miejscowym Francuzom szczerze zazdroszczę.


Wino, o którym dzisiaj słówko, było recenzowane w sieci już jakiś czas temu i z tego co pamiętam, były to recenzje raczej entuzjastyczne, zwłaszcza w kontekście ceny. Chodzi o Côtes du Rhône Villages z Lidla butelkowane przez Cellier Saint-Jean. Rzeczywiście wino dobre, nie ma się do czego przyczepić. Dość solidnie zbudowane, z fajną, nieco stonowaną owocowością i delikatnymi garbnikami. Pije się z przyjemnością, bez większych emocji, ale z entuzjazmem. Jeśli gdzieś zobaczycie (choć Lidl sprzedawał je już jakiś czas temu), to możecie brać w ciemno. Za 15 zł trudno będzie znaleźć równie silnego konkurenta.