środa, 10 lipca 2013

Na upały.


Jakie powinno być Vinho Verde? Lekkie, kwasowe, rześkie, nieco musujące. Na upały w sam raz. Biorąc pod uwagę, że są to wina stosunkowo tanie (pomijam ambitne wina robione ze szczepu alvarinho), a to kosztuje tylko 12,99 zł, zastanawiam się, czy nie kupić kartonu, a może i dwóch, żeby złagodzić skutki niemiłosiernych upałów. Niska zawartość alkoholu - 10,5% nie męczy zupełnie, więc czego chcieć więcej. No chyba tylko więcej wina. I pamiętajcie - dobrze schłodzonego!

Santola Vinho Verde kupiłem w sieci Biedronka.   

środa, 3 lipca 2013

Jack Rabbit i reszta.

Tak jak zapowiedziałem, tak uczyniłem. Postarałem się o konkurentów dla otrzymanego od Żabki wina Jack Rabbit, by przetestować dla Was popularne wina, które ja nazywam "imprezowymi". Jak się sprzedaje seria Jack Rabbit, tego jeszcze nie wiemy, ale plany są ambitne, Żabka chce sprzedawać je w liczbie 5 mln butelek rocznie. Jack Rabbit ma stawić czoła dobrze znanym u nas winom Carlo Rossi (CEDC), które od lat okupują pierwsze miejsce tabeli najlepiej sprzedających się win. Na popularności zyskują też wina El Sol (Ambra), ale ich sprzedaż w Polsce jest o rząd wielkości mniejsza. Jak Żabka sobie poradzi z tym wyzwaniem czas pokaże, dziś zobaczymy, jak wypadnie ich Sauvignon Blanc w starciu z konkurentami.

Jack Rabbit i spółka.
Już na starcie marka win Jack Rabbit, ma pewną przewagę, jeśli chodzi o cenę. Carlo Rossi California White kosztuje 16,99 zł (Real), El Sol Australia jeszcze więcej - 17,99 zł (Real). Żabka za swoje wina żąda jedynie 14,99 zł. Niby różnica niewielka, ale w praktyce oznacza, że zamiast czterech butelek El Sol, możemy mieć pięć butelek Jack Rabbit. Po za tym, tylko wino z Żabki ma wymienioną nazwę szczepu, oraz rocznik, z którego pochodzą grona. El Sol i Carlo Rossi to wina mieszane i co jest w środku i w jakich proporcjach, jeden Bóg raczy wiedzieć. Zatem kolejny plus dla Jack Rabbit.

Jack Rabbit zamykany jest zakrętką, reszta plastikowym korkiem.
Przypuszczam jednak, że kwestia szczepu i rocznika dla większości konsumentów tych win nie ma żadnego znaczenia, liczy się cena i smak. O cenach już coś powiedziałem, przejdźmy zatem do oceny (subiektywnej) smaku.

Tak jak się można było spodziewać, sauvignon blanc z Chile wyróżniało się na tle konkurentów, miało odmienny charakter, pozostałe dwa bazują raczej na innych szczepach. Ale to też nie było sauvignon takie, jakie lubię. Za mało wyraziste, trochę wygładzone, choć z większą (dużo większą) niż konkurencja kwasowością. El Sol jest w ogóle jakieś dziwne, jakieś sztuczne, ale można w nim wyczuć fajne nuty białych porzeczek i agrestu, jest trochę kwasu, ale i sporo słodyczy. Niestety pozostawia w ustach posmak popiołu z papierosów. I to nie jest fajne. Carlo Rossi nie jest takie złe, jakby to mogło wynikać z powszechnej opinii krytyków. Wydaje się nieco rozwodnione, ma niewiele alkoholu, ale jest czyste, pachnie i smakuje nie najgorzej - jabłkami i żółtymi śliwkami. Jack Rabbit jest winem najbardziej… winnym i w tym sensie warto dać mu plusa, owocu jest tu jednak niewiele, zielone nuty typowe dla sauvignon blanc, choć rozpoznawalne, są raczej blade, ukryte, mało wyraźne. Jest też winem bardzo wytrawnym, wymaga nieco bardziej wyrobionego podniebienia. Dla niedzielnych, rzadko pijących amatorów wina może okazać się dość trudne. Konkurencyjne wina piją się łatwiej, bo są mniej kwaśne, by nie powiedzieć wprost: mają więcej cukru.

Drugie podejście do win zrobiłem dobę później. Ponieważ wrażenia były podobne do tych z dnia poprzedniego mogłem pokusić się o stworzenie rankingu win imprezowych. Rankingu, który mocno mnie zadziwił, muszę dodać. Otóż najbardziej pijalnym, łatwym i przyjemnym winem okazało się… Carlo Rossi. Dość rześkie, o wyczuwalnych nutach jabłek i cytrusów robiło dość dobre (na tle konkurencji) wrażenie. Jack Rabbit atakował agresywną kwasowością, która odbierała nieco przyjemność picia, owoc był słaby, specjalnych plusów (poza tymi wymienionymi we wstępie) nie zauważyłem. Mimo pokładanych w nim nadziei spada na trzecie miejsce rankingu. Niespodzianką okazał się El Sol ze względu na swój dość oryginalny smak i łatwość picia (to wino miało najwięcej słodyczy w sobie). Drugiego dnia posmaku popiołu nie wyczuwałem i wino wydało mi się całkiem, całkiem.

Daleki jestem od rekomendowania któregokolwiek z tych win. Jeśli jednak będziecie na niezobowiązującej imprezce, a do wyboru będą tylko takie wina, to pamiętajcie, że ten diabeł, czyli Carlo Rossi, nie jest aż tak straszny, jak go niektórzy malują. Ale jeżeli wybieracie się z wizytą do kogoś, kto się dobrze orientuje w winach, to zabierzcie raczek króliczka, jest trudniejszy w piciu, ale ma najwięcej charakteru.

Swoją drogą ciekaw jestem jak smakuje Jack Rabbit Chardonnay. Przypuszczam, że jego styl znacznie lepiej pasowałby do testowanych przeze mnie win i ranking mógłby wyglądać nieco inaczej. Postaram się to sprawdzić przy jakiejś okazji.

Wino Jack Rabbit otrzymałem w prezencie od importera. Wina Carlo Rossi i El Sol kupiłem w supermarkecie Real.