czwartek, 27 czerwca 2013

Grand Cru u Mielżyńskiego.

Byłem pierwszy raz. Jestem pewien, że nie ostatni. I wszystkim to polecam. Producenci lub ich przedstawiciele na otwartej dla wszystkich degustacji pokazali najlepsze flaszki, jakie można kupić u Roberta Mielżyńskiego. Najsłabsze były bardzo dobre, najlepsze - brak słów, by je opisać. To trzeba po prostu przeżyć.




Do zobaczenia za rok!

2 komentarze:

  1. Ja też byłem wczoraj ale moim zdaniem to byłą najsłabsza edycja od początku . Producentó było 2 razy mniej niż rok czy 2 lata temu. Nie było nikogo z Bordeaux a w zeszłym roku można było sprobować wybitnych Domaine de Chevalier, Chateau Poyferre, Chateau Vray Croix de Guy, Chateau Le Prieure, Chateau Phelan Segur itd.
    Najlepsze wina które wczoraj były czyli Cims de Porreira, Roda , Tedeschi były również w minionych latach. Niestety okazuje się, że Mielżyński wprowadził nową świecką tradycje to znaczy rano zorganizował dla znajomych osób z branzy degustacje innych (chyba lepszych?) butelek niż dostała publicznosc wieczorem, możesz sieo tym przekonać czytając wpis na blogu enofaza. Jak widać blogger enofazy ma lepsze dojścia do Mielżyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłem pierwszy raz, więc nie mam porównania. W każdym razie mi się ta impreza podobała i uważam, że mimo wszystko warto było w niej uczestniczyć. Co do porannej degustacji, to uczestniczyli w niej przedstawiciele winiarskich mediów - Magazynu Wino czy Winicjatywy. Autor bloga Enofaza jest też współpracownikiem Winicjatywy. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń