czwartek, 28 lutego 2013

Panel Barolo.

Dzięki Klubowi Miłośników Wina miałem przyjemność uczestniczyć w zeszłym tygodniu (21.02.2013) w mini panelu, w ramach którego organizatorzy i zaproszeni goście mogli zapoznać się z kilkoma butelkami słynnego piemonckiego wina - Barolo. Wkrótce na portalu nasze-wina.pl pojawi się obszerna relacja z tego wydarzenia, zaś u mnie możecie zobaczyć obrazkową relację ze spotkania, które odbyło się w Barze Cenzura przy ulicy Mysiej 3 w Warszawie.

Grzegorz Wajner

Michał Misior, Krzysztof Chełpiński i Bożena Skibicka

Agata Gebhardt i Hanna Stanisławska

Andrzej Różycki

Ewa Hutny i Mariusz Boguszewski

Znakomici bohaterowie wieczoru 

środa, 27 lutego 2013

Campos de Espana.

Przeglądacze-szperacze internetu interesujący się nieco winami zdążyli już zauważyć, że coś się dzieje. Na blogach (chwilowo) niewiele się pisze o winach z dyskontów, za to sporo o winach importowanych do Polski przez Wineonline, właściciela winiarskiej sieci sklepów Winestory. Wszystko przez akcję promocyjną importera i portalu DoTrzechDych.pl. Wineonline zaopatrzyło najaktywniejszych blogerów w zestawy win z serii Campos de Espana, a od dziś (do końca marca) w sklepach Winestory będzie obowiązywała promocja na butelki z tej serii. Jak się zapewne domyślacie ich cena na półce nie przekroczy magicznej bariery cenowej, czyli trzech dych złotych polskich.

Próżność winnych blogerów została mile połechtana  serią Campos de Espana.

Czym jest Campos de Espana? To projekt Roberta Huntera (od niemal trzydziestu lat mieszkającego w Hiszpanii), którego założeniem było spopularyzowanie hiszpańskich szczepów poprzez wina zrobione w optymalnych dla nich siedliskach. Przy okazji, ponieważ projekt ma charakter komercyjno-popularyzatorski, pomysłodawcy zależy na tym, by dostarczyć klientowi wina najwyższej jakości nie pozbawiając go przy okazji ostatnich zaskórniaków. Warto też wspomnieć, że wino CAMPOS DE LUZ GARNACHA zostało uhonorowane przez Magazyn Wino (w 2009 roku) brązowym medalem w kategorii win czerwonych do 30 zł. Obecnie tej kategorii już nie ma, podwyżka cen sprawiła, że organizatorzy Grand Prix podnieśli próg cenowy do 50 zł. W tym kontekście warto odnotować, że CAMPOS DE LUZ GARNACHA wciąż mieści się w pierwotnej klasie cenowej.

Robert Hunter prezentuje i wyjaśnia. Bardzo fajny człowiek.

W niektórych sklepach Winestory (m.in. przy KEN na Ursynowie, w pobliżu Metra Stokłosy) dość regularnie odbywają się otwarte degustacje win z portfolio importera, ale niezależnie od tematu spotkania, z półek ubywa w tym czasie najwięcej win Roberta Huntera. Ten niecny proceder ciągnie się już dobrych kilka lat i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.

Jeśli już jesteśmy przy degustacjach, to właśnie wczoraj w rzeczonym sklepie gościł sam Robert Hunter i zgromadzeni goście mogli dowiedzieć się więcej o samym projekcie i winach powstałych w jego ramach. Robert z uczuciem i pasją opowiadał o Campos de Espana. Dało się zauważyć, że przedsięwzięcie jest jego oczkiem w głowie.

W ramach spotkania zapoznaliśmy się z pięcioma próbkami win.

Campos de Sueños Verdejo - fajne białe wino z apelacji D.O. Rueda, aromatyczne w nosie, świeże w ustach z lekko goryczkową końcówką. Piłem to wino wcześniej, podczas wakacji, dobrze schłodzone umilało czas na balkonie.

Campos de Luz Rosé  - jak nazwa wskazuje wino różowe w 100% wykonane ze szczepu garnacha, który obok tempranillo jest najbardziej znanym szczepem uprawionym w Hiszpanii. Przy mojej niechęci do win różowych tą butelkę uznaję za dość ciekawą. To wino najlepiej sprawdzi się latem jako dodatek do grillowanych mięs przygotowanych w czasie weekendowych wypadów za miasto. Jak nie macie działki (ja nie mam) zalany słońcem balkon i drobne przekąski (tapas) też będą odpowiednie dla Rosé. Apelacja D.O. Cariñena.

Campos de Luz Garnacha - to już klasyczne, czerwone wcielenie szczepu garnacha (też 100%). Jak mówi Robert Hunter jest to typowe wino do jedzenia, ale takie właśnie jest podejście Hiszpanów do jedzenia - wino jest elementem potrawy. Czerwona garnacha ze względu na fajną kwasowość i sporo tanin dobrze będzie pasować do lekkich dań mięsnych, ale z ciężkimi sosami może sobie nie poradzić. Apelacja D.O. Cariñena.

Większość klientów Winestory (70%) pija wina solo. Od Campos de Luz Garnacha w tym wypadku lepsze będzie Campos de Risca - monastrell i syrah (90%/10%) - to wino aromatyczne, gładkie w piciu. Poradzi sobie przy obiedzie, ale też może umilić czas przy oglądaniu telewizji czy lekturze książki. D.O. Jumilla.

Ostatnim winem, które piliśmy było Campos de Luz Reserva 2006 - 85% garnacha, 15% cabernet sauvignon. To już poważniejsze wino, niestety nie łapie się na promocję "dotrzechdych", kosztuje 55 zł (wczoraj 50 zł - warto bywać w Winestory). Wino przez 18 miesięcy dojrzewało w beczkach z dębu amerykańskiego, zostało zabutelkowane w grudniu 2008. Teraz mamy rok 2013 i wydaje się, że to najlepszy moment na picie tego wina. Bardzo zrównoważone, z (nie cierpię tego stwierdzenia) dobrze zintegrowaną beczką, gładkie w piciu. Dość powiedzieć, że przed wyjściem z degustacji zdecydowałem się na zakup właśnie tej butelki. Apelacja D.O. Cariñena.

Tego za trzy dychy nie kupicie, ale zaoszczędzić warto!

Nie jest to moje pierwsze wino z serii reserva. O winie z rocznika 2004 wspomniałem tu.

Wina z serii Campos de Espana otrzymałem od importera. Dziękuję! Wino Campos de Luz Reserva 2006 kupiłem w sklepie Winestory za 50 zł (regularna cena 55 zł).

niedziela, 24 lutego 2013

Galić Chardonnay 2011.

Nie miałem do tej pory wielkiego szczęścia do win chorwackich, ale też i nie kończyły one w zlewie, więc jakoś szczególnie źle też  nie było. Wczoraj nawet miałem wrażenie, że było całkiem nieźle. Przynajmniej na początku.


Wszystko za sprawą chardonnay z rocznika 2011 wyprodukowanego w rodzinnej winiarni Galić. Rodzina ta przez wiele pokoleń produkowała wina na potrzeby własne i najbliższych, ale niejaki Josip Galić postanowił przekształcić manufakturę w wytwórnię działającą na nieco większą skalę. Winogrona do produkcji win pochodzą z własnych upraw. Jak wyszło im chardonnay?

Wino otworzyłem do pieczonego kurczaka z ryżem i grillowanymi warzywami i w tym zestawieniu sprawdziło się ono znakomicie. Owoc jabłka i moreli został co prawda zdominowany przez odbeczkowe aromaty wanilii i masła, ale do naszej potrawy bardzo dobrze pasowało. Niestety, gdy dopijałem drugą część wina po obiedzie, nie robiło już tak dobrego wrażenia, zaczęło być po prostu nudne i nijakie. Jeśli zatem trafi w wasze ręce butelka od Galicia, to pamiętajcie o upieczeniu kurczaka. Solo może być takie sobie.

Wino do degustacji otrzymałem z Domu Wina w Krakowie. Dziękuję!

czwartek, 21 lutego 2013

Sauvignon Blanc z Chorwacji.

Nie ukrywam, że należę do klubu tych, co bardziej wolą sauvignon blanc niż chardonnay. Ucieszyłem się więc, gdy w paczce z winami chorwackimi znalazło się to wykonane z SB.


W nosie typowe aromaty trawiasto-pokrzywowe, wino bardzo charakterystyczne, a przy okazji pozbawione wady (dla niektórych zalety) "kocich siuśków". W ustach sporo słodyczy, co mnie nieco zdziwiło, do tej pory piłem raczej rześkie i ultrawytrawne interpretacje tego szczepu. Nie wiem, czy to kwestia cukru resztkowego, być może wrażenie to potęgowane jest przez masakryczną ilość alkoholu (15%), ale wino robi wrażenie półsłodkiego  Jeśli dodać do tego efekt szybkiego "uderzenia" do głowy, to można założyć ze wino będzie się większości naszego społeczeństwa podobało. Ja jednak, wraz z wiekiem doceniam winna lekkie, niskoalkoholowe. Może to się wydawać dziwne, ale nie cierpię upijać się winem. Niestety, w dobie globalnego ocieplenia mogę mieć z tym nie lada problem.

Wino do degustacji otrzymałem z Domu Wina w Krakowie. Dziękuję!

wtorek, 19 lutego 2013

Grüner Veltliner.

Przeglądałem zdjęcia z kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu miesięcy wstecz i natknąłem się na zdjęcie grüner veltlinera. Wino wyprodukował niejaki JOHANN MÜLLNER i jak się okazuje udało mi się opisać je wcześniej na blogu w ramach Winnych Wtorków.


Recenzja nie była chyba jednoznaczna, może nienajlepsza, ale i ja też wówczas nie byłem najlepszy jeśli chodzi o winne doświadczenie. Dziś jest tylko nieznacznie lepiej, ale popijając właśnie wino z tego szczepu, pomyślałem, że chętnie spróbowałbym tego wina jeszcze raz, żeby zweryfikować swoje odczucia. Niestety Wineonline już jakiś czas temu przestało je importować, więc z pomysłu nici. No chyba, że je gdzieś widzieliście? Jeśli tak, proszę o sygnał.


Dziś piję wino Marcusa Hubera - Grüner Veltliner "Obere Steigen" z rocznika 2010 i... jest to wino zupełnie inne od tego, które wyszło spod ręki Müllnera. Jest niezwykle aromatyczne, kwiatowe. W ustach ściera się dość spora kwasowość z niemałym cukrem resztkowym, ale to walka bardzo równa, a przez to emocjonująca, wciągająca. W dodatku wino pełne jest wigoru, lekko musuje na języku, najzwyczajniej w świecie cieszy. 12,5% alkoholu, sporo ciała i niezła koncentracja. Konkretne wino.

Etykieta Müllnera jest doskonała, śliczna, Huber na tym polu wiele do gadania nie ma. No, ale zawartość butelki do zupełnie inna historia. Wino Marcusa jest zdecydowanie lepsze. Wygląda na to, że będę musiał bliżej przyjrzeć się  jego portfolio. Przy czym "musiał" nie oznacza przymusu, lecz wewnętrzną potrzebę.

Wino otrzymałem do degustacji od importera Interwin Sp. z o.o. Serdecznie dziękuję!

niedziela, 17 lutego 2013

Hity Parkera?

Przeglądając zawartość biedronkowej skrzynki natknąłem się na butelkę, na szyjce której wielkimi bukwami wydrukowano "89", czyli liczbę punktów przyznaną przez redakcję The Wine Advocate Roberta Parkera. Z czymś mi się to kojarzyło i postanowiłem zajrzeć do swojego składziku i znalazłem butelkę podobnie oznaczoną, przy czym liczba na szyjce przedstawiała wartość o jeden punkt wyższą.


Przyjrzałem się etykietom i okazało się, że wina pochodzą z tej samej apelacji (DO Carinena). Co więcej zostały wyprodukowane w tej samej wytwórni, czyli Grandes Vinos y Vinedos.

Wino z Biedronki - Monasterio de las Vinas jest (wg kontretykiety) kupażem czterech szczepów: garnacha, tempranillo, carinena i cabernet sauvignon. Natomiast wg informacji zawartych na stronie producenta jego skład to: garnacha 70%, tempranillo 20% i syrah 10%. I tej wersji się trzymajmy :) Crianza z rocznika 2008 dojrzewała przez 6 miesięcy w beczkach. Odsyłam do strony producenta, tam znajdziecie sporo technicznych informacji. Mnie to aż tak nie interesuję, wolę skupić się na smaku. A ten, niestety, nie porywa, w każdym razie nie od razu. Owoc (głównie wiśnia i suszona śliwka) jest niezbyt intensywny, taniny nieco suche, kredowe. Z czasem, zwłaszcza po napowietrzeniu w karafce robi się ciekawiej, więc wino bardziej dla cierpliwych niż narwanych pistoletów. Kwasowość predysponuje to wino do jakiegoś mięsnego jedzenia.


Beso de Vino jest o rok młodsze, pochodzi z rocznika 2009 i jest kombinacją dwóch szczepów: syrah (85%) i garnacha (15%). W beczce dojrzewało 3 miesiące. Wino jest bardziej aromatyczne niż Monasterio, uwodzi ładnym nosem kojarzącym się z... porto. W ustach sporo owocu (słodka czereśnia) i nuty waniliowo-kawowe. To wino kusi swymi zapachami, a usta wcale nie rozczarowują. Nie ma w nim specjalnej głębi, ale może się podobać, bo to wino towarzyskie, zabawowe. Cytat  z etykiety: "Beso de Vino 'Kiss of Wine', the Spanish Temptation in a bottle. Fall in love. Have Fun." I wszystko jasne.

-----------------------------------------------------------------------
Monasterio de las Vinas, Crianza 2008
alk. 13%
Biedronka - 16,99 zł
-----------------------------------------------------------------------
Beso de Vino, Seleccion 2009
alk. 13,5%
La Passion du Vin - 49,00 zł
-----------------------------------------------------------------------

Monasterio de las Vinas otrzymałem do degustacji od Jeronimo Martins Polska. Beso de Vino otrzymałem od kumpla w prezencie. Dziękuję! 

piątek, 15 lutego 2013

Różowy kicz na Walentynki.


Przy swojej niechęci do różowych zabierałem się do otwarcia wina Veralda jak pies do jeża. No, nie przepadam za różowymi winami i już. Widocznie nie trafiłem jeszcze na dobrą butelkę. Różowa Veralda, którą otrzymałem z krakowskiego Domu Wina zrobiona została ze szczepu refošk na półsłodką modłę. Owszem dość aromatyczne (dla mnie to zawsze plus), ale w ustach mocno landrynkowe, słodkawe, choć i kwasu trochę też było. I tylko ta kwasowość w połączeniu z ledwo wyczuwalnym musowaniem jakoś ratowała to wino, ale ochów i achów w tym przypadku nie będzie - typowo balkonowo-tarasowe wino, które w upalny dzień może nieco ulżyć, pod warunkiem, że będzie dobrze schłodzone. Kolejne wino, które nie jest w stanie mnie niczym ująć. Jeśli znacie jakieś dobre różowe wino to mi je polećcie, bo moje wybory do najszczęśliwszych nie należały.

Wino do degustacji otrzymałem z Domu Wina w Krakowie. Dziękuję!

środa, 13 lutego 2013

Zmiana kursu.

Wśród chorwackich win, które trafiły do mnie za sprawą krakowskiego Domu Wina, była butelka pochodząca ze spółdzielni rolniczej Svirče, mieszczącej się na wyspie Hvar. Nie jest to wino zupełnie mi obce, pierwszą w moim życiu butelką chorwackiego wina był właśnie Plavac Hvar od tego producenta, tyle że z rocznika 2008. Wino było bardzo ciekawe, niezbyt łatwe w piciu, przypominało mi libańskie wino Massaya Silver Selection.


Byłem totalnie zaskoczony tym, jak butelka z rocznika 2010 różniła się od tej z 2008. Tym razem było to proste owocowe wino, bardzo lekkie (alkohol poniżej 12%), charakteryzujące się dość niską kwasowością i herbacianymi taninami. Z felietonu Jancis Robinson opublikowanym w najnowszym numerze Czasu Wina wyczytałem, że panuje teraz taki trend by winna były lekkie i nienapakowane i że taką rewolucję rozpoczęli... Australijczycy. Być może Chorwaci z Hvar podążają ich tropem. Kto wie, może to właśnie oni wyznaczają nowe kierunki w winiarstwie.

Wino do degustacji otrzymałem z Domu Wina w Krakowie.

wtorek, 12 lutego 2013

Cabernet Franc.

Do tej pory wypiłem (świadomie) chyba tylko 3 wina zrobione ze szczepu cabernet franc, każde z innej strony świata. OOPS pochodziło z Chile (85% cabernet franc i 15% carmenere), Les Pouches z Doliny Loary (100% cabernet franc), a ostatnie przeze mnie wypite Ironstone - z Kalifornii (95% cabernet franc, 5% merlot).


Od sasa do lasa, zdawałoby się, że wina będą bardzo różne od siebie, bo i skład nieco inny, i miejsca uprawy mocno od siebie oddalone. Ale muszę przyznać, że te wina zapamiętałem jako dość podobne do siebie. Miały gęstą, aksamitną fakturę, dominowały w nich porzeczkowe nuty (raz więcej czerwonych, innym razem czarnych). Ich nieco mroczny charakter dobrze pasowałyby do niektórych opowiadań Edgara Alana Poe. Do "Beczki Amontillada" nie - wiadomo dlaczego, ale do "Zagłady domu Usherów" jak najbardziej. I wino, i opowiadanie, wywołują sporo emocji. Jeśli jesteście gotowi na tak dużą ich dawkę, to spróbujcie w tej właśnie kombinacji. 
--------------------------------------------------------------
Ironstone Cabernet Franc 2010
95% cabernet franc, 5% merlot
13,5% alk.
importer: Dom Wina
--------------------------------------------------------------

Wino kupiłem za własne, ciężko zarobione pieniądze.

sobota, 9 lutego 2013

Trunek Hrabiego Drakuli.

O ile dobrze pamiętam to nie miałem szczęścia do win zrobionych z pinot noir. Smakowało mi na pewno popularne kalifornijskie wino Turning Leaf i Chocalan z Chile, do tych z Burgundii nie miałem szczęścia, może dlatego, że zwykle były to raczej tańsze etykiety. Starałem się wmówić sobie, że pinot noir jest świetny, że mi smakuje (wpływ filmu "Bezdroża"?), ale chyba nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem tego szczepu.


Wczoraj otworzyłem wino Anima - rumuńskie wcielenie pinota, które wyszło spod ręki Aurelii Visinescu w limitowanej liczbie 7105 butelek. Moja miała numer 3410 i była wspaniała. Kiedyś już wspominałem o tym, że są takie wina, które zachwycają od pierwszego łyku i wyzwalają człowieka z potrzeby doszukiwania się jakichś tam aromatów czy smaków, sprawdzania poziomu alkoholu, czy mierzenia sekundnikiem jego długości. Po prostu chce się je pić i pije łapczywie, może nawet za bardzo. I taka jest właśnie Anima.

Jestem przekonany, że gdyby Vlad Dracula, władca Wołoszczyzny w obrębie której mieści się też apelacja Dealu Mare, miał nieograniczony dostęp do tego pinocika, to na ludzką krew patrzyłby z obrzydzeniem. Jeśli macie wampirze ciągoty spróbujcie Animy - od razu wam przejdzie.

Wino otrzymałem do degustacji od importera Interwin Sp. z o.o. Serdecznie dziękuję!


piątek, 8 lutego 2013

Tłusty czwartek.

Tłusty Czwartek to nie tylko pączki, na które, jak się okazało, w moim domu tylko ja miałem ochotę.


W Tłusty Czwartek w Krakowie odbył się też Salon Degustacyjny Win Chorwackich. Nie mogłem w nim uczestniczyć, ale Dom Wina - organizator imprezy zdążył podesłać mi karton win od chorwackich producentów. Bardzo dziękuję!

Z tego, co wiem, zestawy różniły się od siebie znacząco, ale w moim znalazło się wino słodkie. W sam raz do czwartkowych pączków.

Namiastka Salonu Degustacyjnego Win Chorwackich we własnym domu.
O tych winach będę wkrótce pisał więcej, dzisiaj do słodkich pączków z nadzieniem różanym otworzę słodkie wino Muškat Žuti z rocznika 2011 wyprodukowane przez Lagradi (Ivan Velikanović).

Słodkie wino deserowe tradycyjnie w półlitrowej butelce.

Wino jest bardzo aromatycznie, uwodzi w nosie. W ustach słodkie, ale nie "zamula", co należy zapisać mu po stronie zalet, zwłaszcza że kwasowość nie wydaje się wysoka. Nie można powiedzieć, że to wino długie, dość szybko jego smak umyka z podniebienia. Z naprawdę słodkim pączkiem wydaje się nawet lekko wytrawne, dlatego polecam je raczej solo, albo do nieco mniej słodkich rzeczy.

Podsumowując degustację tego wina muszę powiedzieć, że jestem z niego zadowolony, nie jest przesadnie słodkie i nie męczy nadmiarem słodyczy. Pije się je bardzo dobrze i na pewno jest warte spróbowania.

Wina do degustacji otrzymałem z Domu Wina w Krakowie.

czwartek, 7 lutego 2013

Santana z Owada.

Płyt Carlosa Santany w Biedronce nie widziałem (to pewnie kwestia czasu), ale wino Santana i owszem. Nie kupiłem go co prawda, ale otrzymałem od Jeronimo Martins Polska w promocyjnej skrzyneczce, z tym większą przyjemnością je otwieram, by skreślić dla Was kilka słów. Wino pochodzi z najnowszej oferty, która właśnie dziś trafia na sklepowe półki. 


Z tego, co się zdążyłem zorientować, koledzy-winopisarze nie ocenili wina zbyt wysoko, no ale podejrzewam, że oni - zupełnie jak nasi posłowie i rząd - niekoniecznie orientują się w potrzebach i problemach dnia powszedniego ludzi kupujących w dyskontach i z trochę innej perspektywy oceniają winną ofertę sieciówek. Na szczęście Gabriel z DoTrzechDych.pl (pozdrawiam!) był umiarkowanie sceptyczny, a na portalu Winicjatywa jedna z trzech ocen tego wina była umiarkowanie optymistyczna. Sądzę, że W. Bońkowski (w odróżnieniu od K. Janickiego i M. Jagodzińskiego oraz E. Rybak z Magazynu Wino) tego wina "nie rozjechał" totalnie, bo nie cierpi ono na przypadłość rozgotowanego owocu, czy przesmażonej konfitury. Jest owocowe i dość kwasowe, w miarę świeże. Co prawda "dębina" raczej z tartaku, niż z beczki, ale winu za 9,99 można sporo wybaczyć. Można je wykorzystać do gotowania (ja użyłem do... wołowiny po burgundzku - to nie jest debiut tempranillo w tej potrawie), a gotując można je po trochu upijać. Nic się nie stanie. Na kolację dla znajomych postarajcie się o coś bardziej wykwintnego. Dobrze znana Clos Montebuena Reserva 2005 będzie w tym wypadku lepszym wyborem.


Wina do degustacji otrzymałem od Jeronimo Martins Polska. Dziękuję!


Hugo Red.

O, już po północy... a ja siedzę przy kieliszku wina. Wino otworzyłem co prawda wczoraj, ale wówczas nie przejmowałem się nim za bardzo, towarzyszyło mi w pracy nad mini projektem, który pilnie zleciła mi żona. Tak się w ten projekt zaangażowałem, że wino zupełnie nie zaprzątało mej głowy, było cichym współpracownikiem, milcząco wspomagało mnie w pracy. 


Wino o dość specyficznej, nieskomplikowanej etykiecie, która w jakiś sposób oddaje też dość prosty charakter tego wina. Nie ma nic interesującego w etykiecie, w butelce zaś jest coś, co też specjalnie nie absorbuje, choć ubytek zawartości był przeze mnie boleśnie odczuwany. 12,5% to niewiele alkoholu jak na wino czerwone - niezaprzeczalna zaleta kompana, który w pracy ma pomagać, a nie swą obecnością męczyć. Młody (w każdym razie młodszy ode mnie) Marcus Huber - rocznik 1979 - robi to wino z gron pochodzących z różnych, niekoniecznie uznanych, parceli. Z kontretykiety rocznika 2010 i dość dobrze skrytego na stronie producenta opisu wina z rocznika 2011 wnioskuję, że proporcje kupażu co rok ulegają zmianom. Rocznik 2010 (moja butelka) to 85% zweigelt i 15% blaufrankisch. W 2011 roku proporcje te wynosiły 80/20. Być może Marcus na swej stronie nie chwali się tym winem, bo trudno zaliczyć je do grona spektakularnych, ale nie wydaje mi się, żeby od razu musiało wzbudzać w nim poczucie wstydu. Nie wiem, ile to wino kosztuje, ponieważ dostałem je w prezencie, ale pije się je całkiem nieźle, a już na pewno bardzo dobrze się przy nim pracuje. Do tej pory nie zwracałem uwagi na ten aspekt w winach, dziś widzę, że ta "transparentność" może być w pewnych warunkach pożądaną zaletą. Właśnie dlatego Oskary dostają też aktorzy drugoplanowi. Hugo Red może nie gra roli oskarowej, ale na Złotą Malinę zdecydowanie nie zasługuje.

Wino otrzymałem do degustacji od importera Interwin Sp. z o.o. Serdecznie dziękuję!

wtorek, 5 lutego 2013

Winne Wtorki #43

Winny Wtorek poświęcony jest winom z Sycylii. Bałem się, że nie wezmę udziału w tym wdaniu, zwłaszcza że w tym roku postanowiłem nie kupować win z Włoch (i wielu innych krajów). Mogę jednak je pić, a w swoim "składziku" znalazłem butelkę z... Tesco. To oczywiście butelka z serii "Selected by Tesco" - innych w tej sieci staram się nie kupować - zrobiona przez Cantine Settesoli z Menfi, winiarni leżącej na zachodzie wyspy. W Menfi "rządzi" też niejaki Diego Planeta - producent znany w świecie, a wino które miałem okazję wypić wyszło w zasadzie spod jego ręki, to on wybierał działki z okolic Menfi, z których potem wg jego wskazówek powstało wino.


Wino nie było drogie, 29,99 zł to cena uczciwa, zwłaszcza że już od pierwszego kieliszka skutecznie mnie czarowało. A było w nim wszystko - kwiaty, owoce, kawa, nawet nieco asfaltu i porządne garbniki, ale wszystko w takich proporcjach, że żaden element nie dominował nad innymi. Solidna kwasowość sprawiała, że wino swym bogactwem nie męczyło i dało się pić z przyjemnością. Z wielką przyjemnością. Szkoda, że nie mogę kupić sobie kolejnej butelki. No, chyba że poproszę żonę :)

-----------------------------------------------------------------
Cantine Settesoli, Menfi, Sycylia
Nero d'Avola, 2011
Alk. 13,5%
Tesco - 29,99 zł (20.11.2012) - zakup własny
-----------------------------------------------------------------
Winne Wtorki #43 na podniebieniach innych blogerów:
-----------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------