wtorek, 17 kwietnia 2012

Winne Wtorki #26

Tematem Winnych Wtorków #26 jest Pinotage - wino, które wydaje się być symbolem RPA, choć udział nasadzeń tej odmiany, wedle mojej wiedzy, nie przekracza 8%. Swego czasu uważałem wina z tego szczepu za moje ulubione. Dziś oszczędniej używam słowa "ulubione", ale wówczas wystarczyły dwa, a może trzy wina, które mi smakowały, by po ich stronie ulokować swoje sympatie. Potem były dwie, a może trzy butelki barbery, które przypadły mi do gustu i to do nich wzdychałem. Ale barberę zdradziłem dla dwóch, a może trzech butelek argentyńskiego malbeka i byłem pewien, że to właśnie ten szczep jest tym, który kocham najbardziej.

Dziś nie kocham malbeka, nie wielbię barbery i nie wzdycham do pinotage, ale przyjaźń na szczęście przetrwała, stosunki między nami układają się nieźle.

Cieszę się, że pomysłem na aktualną edycję Winnych Wtorków jest szczep, który powstał ze skrzyżowania pinot noir i cinsault (znanego w Afryce Południowej jako hermitage), ponieważ dzięki temu mogłem powrócić do swych "młodzieńczych" fascynacji.



Na wtorkową degustację wybrałem Fleur du Cap Pinotage 2009 z serii Bergkelder Selection. To co mnie uderzyło w tym winie, to dosyć spora kwasowość. Byłem zaskoczony, bo w mej pamięci pinotage zapadł, jako wino raczej mało cierpkie, dość gładkie i łatwe w piciu. A tu niespodzianka, trochę kwasu (do którego przekonuję się z butelki na butelkę), trochę tanin (ale bez przesady) i trochę alkoholu (ale nieźle wtopionego). Dość przyjemne wino, choć akurat w ten wieczór było tylko tłem dla filmowego dokumentu o Antonio Gaudim. Ostatnia kropla z butelki wypadła dokładnie wtedy, gdy kończył się film. Niestety, o ile z tego ciekawego dokumentu coś mi w głowie zostało, o tyle Fleur du Cap za bardzo nie pamiętam.

I prawdę mówiąc nie wiem, czy to dobrze, czy to źle...

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Fleur du Cap
Pinotage, 2009
alk. 14%
Leclerc (Ursynów) - 37 zł (13.04.2012) - zakup własny
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Winne Wtorki #26 na podniebieniach innych blogerów
Winniczek
Białe nad Czerwonym
Winne Przygody
Sstarwines
Czerwone czy białe?
-------------------------------------------------------------------------------------------------

sobota, 7 kwietnia 2012

Torres.

Znajomi zauważyli już, że się trochę interesuję winem. Niektórzy nawet zaczynają traktować mnie jak fachowca, choć ja sam wiem najlepiej, jak mylne jest to mniemanie. W każdym razie zaczynają zadawać niewygodne pytania, to znaczy takie, na których łatwo się wyłożyć - bo choć są proste i oczywiste (przynajmniej dla nich), to odpowiedzi na nie już takie nie są. Przykłady? Proszę bardzo:

a) Jakie jest najlepsze wino na piątkowy wieczór z dziewczyną?
b) Co byś polecił na święta wielkanocne?
c) Jakie wina są najlepsze na świecie?

To ostatnie pytanie pada oczywiście najczęściej. Zadał mi je kiedyś kolega - bystry, zdolny dziennikarz - i widząc, że się wiję jak piskorz, chcąc ukrócić me męki rzekł: "Tomek mi mówił, że najlepsze są wina Torresa". Tomek to oczywiście redaktor naczelny popularnego w Polsce dwumiesięcznika o tematyce winiarskiej, prywatnie znajomy ze studiów mojego kolegi. Było mi głupio, że sam nie potrafiłem udzielić tak prostej i klarownej odpowiedzi na nietrudne w sumie pytanie, a moja frustracja przerodziła się wkrótce w nienawiść do win hiszpańskiego producenta, choć wówczas ich jeszcze nie znałem.

Wielokrotnie zastanawiałem się potem nad udzieloną przez redaktora naczelnego poradą,  trochę mnie to nurtowało, nienawiść do Torresa z czasem przepoczwarzyła się w ciekawość, którą zaspokoiłem spędzając kilka dni w Barcelonie. Nie będę teraz pisał o wizycie w samej winiarni, która zrobiła na mnie spore wrażenie - na to przyjdzie jeszcze czas -  ale o kilku winach, które sprawiły, że rozumiem dlaczego TPB udzielił bystremu, zdolnemu dziennikarzowi takiej, a nie innej odpowiedzi.

W stolicy Katalonii urzekło mnie wino Torresa pochodzące co prawda z innego rejonu Hiszpanii (La Rioja), ale miłość jaką zapałałem do wina Iberica (crianza) jest wielka i bezwarunkowa. Zdawałoby się, że to po prostu zwykłe i w gruncie rzeczy niedrogie tempranillo, a jednak zrobiło na mnie wrażenie większe, niż kupiona tego samego dnia, choć wypita nieco później, już w Polsce, dwukrotnie droższa Muga (też crianza). Oczywiście nie mogę wykluczyć, że wpływ na moją ocenę mógł mieć śródziemnomorski klimat.

Po powrocie z Barcelony win Torresa już nie unikałem. Na pierwszy ogień poszła butelka Viña Esmeralda - kupaż szczepów Mosacatel de Alejandría (85%) i Gewürztraminer (15%). Świetne, pełne słodyczy białe wino, które wspominam bardzo ciepło. Następne w kolejce były wina Sangre de Toro (kupaż Garnacha i Cariñena), które w niezłych cenach sprzedawała Biedronka, choć inne sieci w tym czasie też obniżyły ceny na to wino. Bardzo dobre, a moim zdaniem nawet smaczniejsze od Sangre de Toro, było wino San Valentin (100% Garnacha). No ale zupełną niespodzianką było wino Coronas - tempranillo z Katalonii z niewielką domieszką Cabernet Sauvignon. To znaczy niespodzianką było to, że wino kupione w osiedlowym sklepie w 2012 roku pochodziło z rocznika 2005. Jaka była jego historia - nie wiadomo. Na niebieskiej banderoli (już nieważnej) naklejona została obecnie obowiązująca banderola brązowa, widać wina długo zalegały w magazynie importera. Co ciekawe, w Auchan w Piasecznie widziałem butelki magnum Mas la Plana - sztandarowego czystego Cabernet Sauvignon od Torresa, również podwójnie obanderolowanego. To akurat jest jeszcze starsze - pochodzi z rocznika 2002. Robię sobie na nie zakusy, mam nadzieję, że uda mi się jeszcze je dostać.



Wracając do naszego Coronas - wino niezwykle aromatyczne, smaczne - nieco ceglasty kolor i zupełnie gładkie taniny zdradzały już jego wiek, ale piłem je z wielką przyjemnością wspominając pobyt w Barcelonie.

Dlaczego TPB polecił mojemu koledze wina Torresa? Bo są aromatyczne i smaczne, są bardzo pijalne, dostępne niemal w całej Polsce, ale przede wszystkim dlatego, że są równe i z roku na rok powtarzalne. Nie wiem czy TPB uważa wina Torresa za najlepsze na świecie, ale z całą pewnością mogą być one punktem odniesienia - solidnym wzorcem, z którym można porównywać inne wina hiszpańskie. 

Jeśli ktoś jeszcze będzie chciał zadać mi jedno z wyżej wymienionych pytań żądając szybkiej odpowiedzi, niech się nie zdziwi, jeśli w bezwarunkowym odruchu krzyknę TORRES. Nie będzie smakowało? Odeślę osobnika do redaktora naczelnego popularnego w Polsce dwumiesięcznika o tematyce winiarskiej. Niech powie, że się nie zna. A co mi tam ...