poniedziałek, 30 stycznia 2012

Wino na medal.



To wino zdobyło złoty medal w kategorii białych win do 50 zł Grand Prix Magazynu Wino. Ale nie dlatego o nim wspominam. Piszę o nim dlatego, że wcześniej już miałem okazję pić wina duetu Binz i Bratt. Były to Franconia (lub Francona - sam nie pamiętam, a na stronie producenta można spotkać obie nazwy) i Riesling Gewurztraminer. I szczerze muszę powiedzieć, że były to wina warte każdej wydanej złotówki, przy czym wspomnieć uczciwie należy, że wtedy gdy je piłem (2010) były sporo tańsze niż teraz, kosztowały poniżej 40-stu złotych. Niestety po nowym roku, ceny poszły ostro w górę i teraz każde z win Binz+Bratt kosztuje 49 zł, nawet zwycięski Weisser Riesling, choć złoty medal zdobył kosztując jeszcze 45 zł. Niemniej jednak podtrzymuję swoje zdanie, że wina warte są swojej ceny. 

Weisser Riesling to wino o bogatym kwiatowym aromacie. Żywa kwasowość zapewnia mu niesamowitą świeżość. Piłem je z nieukrywaną przyjemnością, choć moja żona (a w kwestii wina jej zdanie niezmiernie cenię) wcale tym winem zachwycona nie była. Rozmawiałem z kilkoma pracownikami Winestory (Wineonline) i ich zdania również były podzielone. To już kolejny przykład na to, że jakakolwiek ocena wina, niezależnie od tego kto cenzurkę wystawia, jest kwestią mocno subiektywną. Zachęcam zatem do samodzielnych prób, dzielcie się swoimi wrażeniami w komentarzach. Zobaczymy, która grupa jest liczniejsza - ta, która zgadza się z moim zdaniem, czy ta popierająca zdanie mojej żony.

------------------------------------------
Binz+Bratt
Weisser Riesling 2010
Winestory (Wineonline) - 49 zł
Alk. 12%
------------------------------------------

niedziela, 29 stycznia 2012

'r Mesueto Rosso



O tym winie wspominałem już kiedyś pisząc o Super Mario. Wówczas skoncentrowałem się na opisie białego wina ze szczepu vermentino, które podarował mi mój przyjaciel Hubert po powrocie z Włoch. Kiedy rozmawialiśmy o trunku stworzonym na cześć wielkiego Mario, Hubert zapytał mnie jak smakowało mi wino czerwone. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi, ale po chwili okazało się, jak wielkim gapą jestem i niewdzięcznikiem przy okazji. Otóż zanim dostałem butelkę Super Mario, Hubert okazał swą hojność wręczając mi 'r Mesueto Rosso - wino od tego samego producenta, produkowane według klasyfikacji IGT (Golfo dei Poeti) ze szczepów canaiolo, ciliegiolo, i sangiovese. Zupełnie mi to wypadło z głowy, za co Huberta  serdecznie przepraszam.

Pijąc je pomyślałem sobie, jak bardzo szczęśliwi muszą być Włosi mając pod nosem takie trunki. Nie żeby 'r Mesueto było wybitne czy pozbawione wad, ale to wino we Włoszech kosztuje mniej więcej tyle, co u nas butelka Carlo Rossi (3-4 euro), a klasą wyprzedza kalifornijską masówkę o kilka długości. Nie znam Włoch, ale przypuszczam, że każdy mieszkaniec Italii, jeśli ma ochotę napić się niedrogiego wina, znajdzie w swojej okolicy dziesiątki, jeśli nie setki niewielkich producentów zaspokajających winne potrzeby lokalnych społeczności. Być może, jak twierdzą niektórzy, postępujące ocieplanie się klimatu sprawi, że i my będziemy mogli cieszyć się hektolitrami win, wyprodukowanymi przez rodzimych, lokalnych producentów. Ale gdy za oknem temperatura spada kilkanaście stopni poniżej zera, wiara w winną przyszłość naszego kraju jest równie żywa, jak cząsteczki wody zastygłe w lodowej skorupie.

' r Mesueto Rosso jest oszczędne jeśli chodzi o aromaty, w smaku nieco bogatsze - bez trudu rozpoznać można fajne suszone śliwki, ale jeśli chodzi o zawartość alkoholu to Rosso jest nadzwyczaj hojne. 13%, które widnieje na etykiecie, to wartość zdecydowanie zaniżona. Ale w ten mroźny wieczór gotów jestem przymknąć oko na wady, dzięki którym trzewia na brak ciepła narzekać nie mogą.

Żeby tylko wino stołowe nie sprawiło, że nad ranem blat stołu będę oglądał od spodu :) 

czwartek, 26 stycznia 2012

Musująca imprezka.

Dawno, dawno temu - to chyba było w zeszłym roku - na spotkaniu typu "przyjdź z własną butelką" pojawili się pełni entuzjazmu ludzie, którzy przynieśli ze sobą wina musujące. Ich entuzjazm wynikał stąd, że byli w takcie rozkręcania interesu opierającego się właśnie na winach lekko musujących określanych jako "frizzante". Miałem wrażenie, że testują nieco pozostałych uczestników spotkania, bacznie przyglądając się tym, którzy właśnie przybliżali do ust kieliszek z musującym płynem. Jakiś czas później na polskim rynku pojawiła się nowa marka win - Frizzante - będąca owocem współpracy polskich zapaleńców z jedną z piemonckich winnic. Skuszony promocją cenową zamówiłem zestaw sześciu win i jeszcze tego samego dnia znalazł się on w moim domu. Wina umieszczone były w kształtce styropianowej, która zapewnia butelkom bezpieczeństwo podczas transportu, ale też dzięki własnościom polistyrenu pozwala utrzymać wina w stałej temperaturze, przynajmniej przez pewien czas. 

fotografia: vinofrizzante.pl


Zestaw składał się z wina białego (bianco), dwóch win różowych (rosato), wina czerwonego (rosso) i dwóch butelek wina wytworzonego z chardonnay wg wymogów piemonckiej apelacji D.O.C Chardonnay.

Wina frizzante określiłbym mianem "imprezowe". Przy ich piciu nie jest wymagana jakaś głęboka kontemplacja, dają one radość właśnie dlatego, że są tłem dla wydarzeń, jakie mają miejsce podczas wspólnej zabawy. Twórcy marki angażują się w promowanie kultury i sztuki, ich wina coraz częściej umilają czas ludziom odwiedzającym muzea i galerie, wydają się wręcz idealne na wernisaże i wystawy.

Przyznam się szczerze, że z winami Frizzante "rozprawiłem" się dość szybko, w czym pomogło rodzinne spotkanie. W trakcie toczących się rozmów wina znikały z kieliszków w zastraszającym tempie. I choć ich smak nie zostawił w mej świadomości wielu śladów, to spotkanie zapamiętałem jako bardzo miłe. Taka widać jest rola tych musujących trunków.

Następny zestaw zamówię sobie latem. Trudno wyobrazić sobie lepszego kompana dla błogiego leniuchowania na skąpanym w słońcu tarasie. 

środa, 18 stycznia 2012

Winne Wtorki #20

Gemischter satz! - zaklął książę po niemiecku, gdyż bardzo dobrze znał ten język. Tak można by sparafrazować słynne przekleństwo z bajki o rozbójniku Rumcajsie biorąc się za opisywanie pewnego rodzaju win, o których istnieniu Star przypomniał niektórym z nas, większości zaś zaimponował znajomością terminu, którego z powodzeniem możnaby używać zamiast nieco bardziej popularnych form wyrażania swego gniewu i niezadowolenia. Ja oczywiście byłem w tej grupie, która nie wiązała tego wyrażenia w jakimkolwiek winem, dziś jednak już mógłbym podjąć próbę zaimponowania wiedzą zarówno znajomym lubiącym sączyć zacne trunki, jak i tym, którzy po napojach mniej szlachetnych upiększają miejskie mury. W tym drugim przypadku byłbym może ciut ostrożniejszy i przed wydaniem okrzyku "Gemischter satz, obszczymurze!" porównałbym postury kandydatów do ewentualnego starcia, a jeśli nie postury, to może chociaż długość nóg.

No, ale cóż to za zwierz, ten gemischter satz? "Z grubsza rzecz biorąc słowa te mówią nam, że grona różnych odmian rosną wspólnie i takoż są dalej przetwarzane" - pisze na swym blogu Piotr i w zasadzie tym krótkim zdaniem wyczerpuje temat. Niemieckie brzmienie terminu bierze się stąd, że tego typu wina są bardzo popularne w okolicach stolicy Austrii, gdzie "w tym systemie prowadzone są najstarsze wiedeńskie winnice". To zaś cytat z nieocenionego przewodnika Wina Europy. Star próbując przybliżyć maluczkim temat tego typu  win sugeruje zerknięcie w stronę win portugalskich i słynącego z Porto regionu Douro. W ursynowskim Leclerku przejrzałem półkę z winami portugalskimi i choć na etykietach/kontretykietach win z Douro można czasem wyczytać z jakich gron wyprodukowano wino, to ich udział jest tajemnicą chyba nawet dla samych winiarzy. Być może ta informacja by się na drobnej naklejce nawet nie zmieściła, ponieważ - tu znów posiłkuję się Winami Europy - stare winnice charakteryzują się chaotycznymi nieraz nasadzeniami nawet kilkudziesięciu szczepów.

Być może na inną skalę, ale tego typu uprawy spotyka się także w Alzacji, a jak się dowiaduję z arcyciekawego wpisu Jongleura - także w Langwedocji.

Szperanie po książkach, wyszukiwanie informacji w internecie, przeglądanie winnych blogów zajęło mnie na tyle, że po pierwsze nie zdążyłem z własnym wpisem na Winny Wtorek, a po drugie nie udało mi się wypić żadnego wina powstałego z tego typu upraw. No może skłamałbym pisząc, że żadnego, bo w wakacje piłem biedronkowe porto próbując wprowadzić trochę portugalskiego słońca do swej świadomości tonącej w mrokach deszczowych dni nad polskim morzem. Ale akurat to wino opisał Piotr, więc jeśli nie potrafię zrobić tego lepiej, to lepiej żebym nie robił tego wcale. Ot, takie domowe zastosowanie brzytwy Ockhama dla usprawiedliwienia własnego lenistwa.

-----------------------------------------
Winne Wtorki # 20 na podniebieniach innych blogerów
-----------------------------------------
Sstarwines #1
Sstarwines #2
Nie zawsze wina/Jongleur
Białe nad czerwonym
Czerwone czy białe?
Książka i wino
-----------------------------------------

piątek, 13 stycznia 2012

Massaya Gold



Na koniec degustacji win libańskich, które miałem okazję wygrać kiedyś w konkursie organizowanym przez Winestory, zostawiłem sobie oczywiście butelkę najdroższą (179 zł) i najstarszą (rocznik 2000). Etykieta z tego rocznika różni się nieco od nowszych, ale sądząc po opisie tego wina na stronie importera mamy do czynienia z winem będącym kupażem o następującym składzie:
50% cabernet sauvignon
40% mourvedre
10% syrah.

Wino przed butelkowaniem nie jest filtrowane, nie dziwi zatem spora ilość osadu, który po tylu latach miał prawo się już wytrącić. Czerwone wina z czasem tracą swój intensywny ciemny kolor, stają się jaśniejsze, mają barwę bardziej ceglastą - nie wiem jak długowieczne mogą być wina tego producenta, ale sądzę że już najwyższy czas, by opróżnić butelkę.

Zgodnie z zaleceniem wino zdekantowałem, co pozwoliło je nieco napowietrzyć i pozostawić osad w butelce. Nieco obawiałem się "bretta", ale w przypadku tego wina nie był to problem. W każdym razie znacznie mniejszy niż w przypadku Silver Selection.

Wino okazało się bardzo smaczne, aromatyczne, owocowe. Sporo suszonej śliwki, odrobina kwaskowatej żurawiny, alkohol wyczuwalny, ale zupełnie nieprzeszkadzający w piciu. Brakuje trochę sprężystości caberneta, ale sądzę, że to już chyba kwestia wieku. To nie muskularny osiłek, a okrzepły już nieco pan w średnim wieku, nadal jednak silny, postawny i wytwornie elegancki.

Ponieważ wszystkie wina z Libanu, jakie miałem w swej kolekcji zostały już wypite, pokuszę się o małe podsumowanie. Dla mnie, jako amatora, najbardziej przypadła do gustu Massaya Classic - bardzo smaczna, łatwa w piciu i przystępna cenowo (49 zł). Silver Selection to wino najtrudniejsze w całym zestawie, ale też dające sporo satysfakcji i niezapomnianych wrażeń (cena: 75 zł). Gold Reserve to wino naprawdę smaczne, ale jeśli miałbym wydać niemal 180 zł za butelkę, wolałbym poszukać młodszego rocznika. Według Wojciecha Bońkowskiego, który miał okazję degustować "libańską trójcę", nowsze roczniki Gold Reserve są znacznie lepsze od poprzednich. Sprawdzę to, jeśli tylko będę miał okazję je dostać.

wtorek, 10 stycznia 2012

Massaya Silver Selection



Po winie Massaya Classic Rouge przyszła kolej na Silver Selection. Jest to kupaż składający się z:
40% grenache
30% cinsault
15% cabernet sauvignon
15% mourvedre.
Skojarzenia z Doliną Rodanu wydają się dość oczywiste, zresztą kontretykieta zdradza dodatkowe informacje - Frederic i Daniel Brunier z Le Vieux Telegraphe maczali w tym projekcie swoje palce.

Zostałem uprzedzony, że wino to będzie lepsze, gdy nieco odpocznie napowietrzone w dekanterze. Rzeczywiście, jeśli będziecie mieli okazję pić to wino, przelanie go do karafki na pewno pomoże. Zanim to zrobiłem, spróbowałem oczywiście odrobinę wina z dopiero co otwartej butelki. Spodziewałem się "aromatów" stajennych, ale zamiast nich wyczułem raczej zapachy zakładu wulkanizacyjnego, do którego dostarczono właśnie partię nowiutkich opon. Na szczęście godzinka czy dwie w dekanterze sprawę załatwiają i pozwalają cieszyć się tym dość oryginalnym winem. Oczywiście trudno je polecić komuś, kto chce szybko wypić wino do obiadu, albo z biegu poczęstować znajomych lampką wina. Tu zawód mógłby być okrutny. Ale jeśli przygotujemy wino odpowiednio wcześniej, może ono zaskoczyć pozytywnie nawet tych, którzy morza wina już wypili. 

wtorek, 3 stycznia 2012

Winne Wtorki #19

Winny wtorek #19 przypada na początek 2012 roku, wielu osobom nie przeszły dolegliwości spowodowane wypiciem nadmiernej ilości musujących trunków. Nie dziwi zatem, że będziemy opisywali dziś wina z bąbelkami. W moim przypadku były to hiszpańskie wina musujące, czyli CAVA. Miałem już okazję pisać o tych niedrogich i przyzwoitych winach musujących przy okazji Winnych Wtorków #14. Oczywiście to mój wybór. Moi koledzy-blogerzy, którzy uczestniczą w projekcie, mają do wyboru znacznie większy zakres win. Szampan, Prosecco, Cava, Franciacorta, być może niemiecki Sekt - wybór jest naprawdę spory.

Oprócz mojego tradycyjnego kłopotu (wspominałem o tym wielokrotnie) z opisywaniem win musujących, tym razem doszedł problem zdrowotny. Ostre zapalenie gardła, którego nabawiłem się tuż po Świętach Bożego Narodzenia, a którego skutki odczuwam jeszcze dziś, nie pozwoliło mi się cieszyć w pełni (ba, raczej wcale) z wypitych win. Ból przełykania był tak okropny, że niewiele pamiętam z degustacji win.

Zacznę jednak od tego, z jakimi butelkami miałem do czynienia.
Były to:
1. Grans Moments - Brut
skład: 35% Macabeo, 35% Xarel-lo, 30% Parellada

2. Campos de Estrellas - Brut
skład: 30% Macabeo, 40% Xarel-lo, 30% Parellada



Obie butelki kupiłem w tej samej cenie - 39 zł, w Winestory.

Czy coś jednak udało mi się zapamiętać? Wina składają się z trzech tych samych szczepów, choć ich udział w winach nieco się różni. Być może dlatego Grans Moments wydało mi się nieco bardziej mineralne, niż Campos de Estrellas, które z kolei wydawało się być bardziej owocowo-kwiatowe, nieco łatwiejsze i atrakcyjniejsze smakowo, trochę landrynkowe, na pewno nie tak eleganckie jak Grans Moments. Tak, czy owak oba warte spróbowania, ja z pewnością uczynię to jeszcze raz, jak tylko gardło wróci do normy.

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU!!!

---------------------------------------------------------
Winne Wtorki # 19 na podniebieniach innych blogerów:
---------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------