piątek, 28 października 2011

I dobrze, i tanio.



Święto wina i komercji zbliża się wielkimi krokami. Mam na myśli oczywiście celebrowanie Beaujolais Nouveau. Dlaczego wspominam o tym już teraz - niemal miesiąc przed desantem młodego wina na sklepowe półki? Otóż otworzyłem Chateau de Berze, butelkę trunku z południowych krańców Burgundii, gdzie czerwone wina, podobnie jak w przypadku Beaujolais, powstają ze szczepu gamay. Nie nazwałbym tego wina wytwornym, apelacja Macon zyskuje na popularności, ale głównie za sprawą win białych. Ale czerwone wino, które miałem okazję skosztować mile mnie zaskoczyło. Gładkie i łatwe w piciu niczym Carlo Rossi, choć nie tak naperfumowane owocowymi aromatami jak wino z Kalifornii. Nie wstyd zabrać na imprezkę nie wydając przy tym kolosalnych pieniędzy - za niecałe 28 zł otrzymujemy proste, ale naprawdę porządne wino.

----------------------------------------------------------
Chateau de Berze 2009
Macon AOC
szczep: gamay
alkohol: 12,5%

Leclerc Ursynów - 27,85 zł (kwiecień 2011)
----------------------------------------------------------

czwartek, 27 października 2011

Korek.

Na wino z winnicy CA DEL MAGRO ze spółdzielni Monte Del Fra robiłem zakusy od dawna. Gambero Rosso ocenił je (rocznik 2008) na Trzy Kieliszki - notę, zdaje się, maksymalną. Moja butelka (rocznik 2009) trafiła do mnie w marcu. Niestety, nie dane było mi się nią nacieszyć.



Po zdjęciu folii na korku ukazał się lepki wyciek, podobny do żywicy. Niestety także jego boczna powierzchnia była pokryta tą substancją. Nie znam się na korkach, nie znam się na jego wadach, nie wiedziałem też, czy to co się stało z moją butelką podpada pod "wino korkowe" czy nie. Zapach wina w kieliszku wydawał się być OK. W ustach na początku też było nieźle, ale końcówka miała posmak żywiczny, podobny do tego z retsiny, tyle że mniej intensywny. Stwierdziłem, że należy udać się z tym winem na konsultacje do sklepu, w którym je kupiłem. Okazało się, że rzeczywiście coś z nim jest nie tak. Wg. Marka, pracownika sklepu, wino znacznie odbiegało od tego, co zapamiętał z degustacji zawartości innych butelek. W dodatku wino mocno się spieniło podczas krótkiego (kilkaset metrów) transportu. Dostałem zatem nową utelkę, którą otworzę już znacznie szybciej, ale na jej opis będziecie musieli, drodzy Czytelnicy, kilka dni poczekać.



By powetować sobie "straty moralne" sięgnąłem po wino Beau Mayne z bordoskiej winnicy Dourthe. Po winie ze szczepu, który bardzo lubię - sauvignon blanc - oczekiwałem szału większego, niż po tych z Nowego Świata, ale szału nie było. Typowe aromaty trawiasto-pokrzywowe, bez tzw. kocich siuśków, ale za to z wysoką kwasowością, za którą, jak wiecie, specjalnie nie przepadam. Ot, takie tam wino jakich wiele na sklepowych półkach. W tej cenie (32 zł po 25% rabacie) żadna rewelacja.



-----------------------------------------
Beau Mayne
Sauvignon Blanc 2010
Vins et Vignobles Dourthe
alkohol: 12%

Winezja.pl - 32 zł (rabat 25%)
-----------------------------------------

wtorek, 25 października 2011

Winne słodycze.

Przed słodkimi winami likierowymi broniłem się rękoma i nogami, a to dlatego, że za słodkimi rzeczami w ogóle nie przepadam. Okazuje się jednak, że świat tego typu trunków potrafi być arcyciekawy. Pamiętam dobrze, nie było to wcale tak dawno, jak otworzyłem pierwszy tokaj. Oglądałem w telewizji fragmenty jakiegoś filmu, w którym ktoś od kogoś chciał pozyskać jakieś informacje, lecz żeby do nich dotrzeć musiał przekupić swego rozmówcę deficytowym, trudno dostępnym, ekskluzywnym tokajem. To mnie skłoniło do otwarcia mojej butelki, która w żadnym wypadku, nie była towarem wielce szlachetnym, ale za to bardzo tanim, ogólnodostępnym i, jak wnioskuję z rozmów osób z winnej branży, całkiem niezłym. Tak czy owak, mam w swych zasobach buteleczkę tego złocistego wina, niech sobie stoi i czeka na swoją kolej.



Ostatnio dorwałem zaś butelkę wina portugalskiego - mocny punkt słynnej promocji biedronkowej - Moscatel de Setubal. Nie wiem jak czytelnicy tego bloga, ale ja nie jestem w stanie za jednym posiedzeniem wypić całej butelki słodkiego, wzmacnianego wina. Wypicie Moscatela zajęło mi trzy wieczory i podczas tej powolnej, rozciągniętej w czasie degustacji dostrzegłem zaletę tych win. Otóż zdarza mi się pracować czasami na tzw. "drugą zmianę", którą kończę niemal przed północą - o tak późnej porze picie wina w zasadzie pozbawione jest sensu, no chyba, że jest to właśnie wino słodkie. Kieliszek tego typu trunku, po trudach pracy, a jeszcze przed snem wydaje się być rozwiązaniem idealnym. Nie mniej, ni więcej - akurat kieliszek. Wydaje się zresztą, że te trzy-cztery dni po otwarciu wcale winu nie szkodzą, wręcz przeciwnie, w przypadku Setubala odniosłem wrażenie, że smak był coraz lepszy. 

Drodzy czytelnicy, jeśli macie sprawdzone słodkie wina czekam na propozycje. Przy okazji możecie mi podpowiedzieć, jakie kieliszki najlepiej nadają się to tego rodzaju win.

-----------------------------------------
Informacja z kontretykiety:

Moscatel de Setubal to szczodre wino pochodzące ze znanego portugalskiego regionu winiarskiego D.O. Setubal. Wino przez 3 lata leżakowało w małych dębowych beczkach w winnicy. W smaku złożone i bardzo aromatyczne. Należy serwować schłodzone. Temperatura serwowania 12-14 st.C. 

alkohol: 17%
-----------------------------------------

sobota, 22 października 2011

Pinot Blanc z Alzacji


Jeśli nie pierwsze, to jedno z pierwszych win ze szczepu pinot blanc, jakie miałem okazję próbować. Wino butelkowane przez Kiechel & Cie było sprzedawane w biedronkowej promocji win francuskich. Ludzie różne rzeczy piszą i mówią o tych promocjach w Biedronce, jedni chwalą, inni ganią. Jako konsument, który z tygodnia na tydzień coraz dłużej musi przyglądać się każdej wydawanej złotówce, uważam robotę Biedronki za pożyteczną. Sieć sprzedaje wina po przystępnych cenach i początkującym winomanom zapewnia niemal darmową edukację. Nawet jeśli poziom tej edukacji nie jest najwyższy, to i tak należy pochwalić Biedronkę za "niesienie oświaty kaganka". Ja tam w każdym razie poszerzam swe winne horyzonty, każda wypita butelka daje jakieś nowe doświadczenie.

Wracając do tego pinota można lakonicznie powiedzieć, że jest w porządku. Co więcej, chętnie bym je zarekomendował innym amatorom wina, ale zdaje się francuskie wina już zdążyły zniknąć ze sklepowych półek. Zapewne (tak było w przeszłości) pojawi się jeszcze tu i ówdzie w niewielkich ilościach, ale za to w cenie jeszcze niższej, a ta katalogowa to 14,99 zł. Wypatrujcie zatem bacznie, może okazja trafi się gdzieś w Waszej okolicy.

Wino jest bardzo rześkie, z fajną, delikatną, cytrusową  kwasowością. Nos bardziej kwiatowy, niż owocowy, niezbyt zresztą intensywny. 12% alkoholu.

Lato niestety stało się już wspomnieniem, a akurat na tę porę roku wino byłoby w sam raz. Ja w każdym razie zabieram się za "czyszczenie" swoich zapasów z win białych. Trzeba zrobić miejsce na wina czerwone - wszak zima za pasem.

wtorek, 18 października 2011

Winne Wtorki #14

Tematem 14. edycji Winnych Wtorków są hiszpańskie wina musujące. Szczerze mówiąc nie jestem jakimś wielkim miłośnikiem win musujących, przez obecność bąbelków nie umiem się skoncentrować na ocenie smaku wina, o ocenie zapachu w ogóle nie wspominając. Z przyjemnością jednak przyjąłem propozycję Jakuba - pomysłodawcy projektu Winne Wtorki, ponieważ kilka ostatnich dni spędziłem z żoną w Barcelonie. Rocznicę ślubu czciliśmy właśnie katalońską CAVĄ. Miłośnicy win musujących wytwarzanych metodą tradycyjną (szampańską) znajdą tu swój mały raj. W "Winach Europy 2009" Bieńczyka i Bońkowskiego można wyczytać, że "[...] z powodu cieplejszego klimatu i używanych szczepów Cava raczej nie ma szans dorównać szampanowi, ale w swoich cenach [...] proponuje zazwyczaj przyzwoite wino musujące na mniejsze okazje." Być może 25. rocznicę ślubu będziemy opijali gdzieś w Szampanii miejscowymi trunkami. Dziesiątą rocznicę - tę mniejszą okazję - uświetniła nam jednak cava, a jako że jesteśmy bąbelkowymi ignorantami niskie ceny katalońskich trunków postrzegaliśmy jako wartość dodaną dla naszego wyjazdu.



Freixenet.es


Na pierwszy ogień poszły wina znanego chyba na całym świecie producenta Freixenet. Cordon Negro Reserva i Brut Nature Reserva 2006 to wina popularne i tanie (7-8€ za butelkę). Oba świeże, rześkie, przyjemne w piciu. Może nie dostarczyły mi jakichś szczególnych uniesień smakowych, ale wprawiły w miły nastrój. A miły nastrój, ciepłe wieczory i pyszne jedzenie to było to, po co pojechaliśmy do Barcelony.



Następna cava również pochodziła od tego samego producenta. Mieliśmy przyjemność zwiedzenia przeogromnych piwnic Freixenet, jak również spróbowania na miejscu kilku próbek win w połączeniu z katalońskimi tapas. W firmowym sklepie kupiliśmy Meritum Brut Nature 2006 (13,75€ za butelkę) - przepyszne wino, które uświetniło nam kolejny wieczór.



Ostatnim katalońskim winem musującym, jakie mieliśmy okazję wypić w Barcelonie, było Juve y Camps Reserva De La Familia 2007 (14,20€ za butelkę). To wino również przypadło naszym niewybrednym gustom. Mi podobał się w tym winie posmak grzybów - szlachetnych prawdziwków, choć zapewne to zasługa zwykłych drożdży.



Podsumowując nasz wyjazd pod kątem wina musującego śmiało mogę powiedzieć, że był udany. Tak jak wspominałem wcześniej - nie jestem specem od win musujących, ale wszystkie bardzo mi smakowały i sprawiły, że barceloński wypad rocznicowy na długo pozostanie w mojej pamięci.

I niekoniecznie chodzi mi o architekturę Gaudiego :)


------------------------------------------------
Winne Wtorki #14 na podniebieniach innych blogerów
Jongleur/Nie zawsze wina
Winniczek
Białe nad czerwonym
Winne przygody
Czerwone czy białe?
Viniculture
------------------------------------------------