sobota, 21 maja 2011

Umarł król...

Na tym blogu, jak również w bezpośrednich rozmowach ze znajomymi wychwalałem prosecco z Lidla jako wino dobre i tanie. Smakowało ono szczególnie mojej żonie a cena ustalona na poziome 13,99 zł za butelkę wydawała nam się wyjątkowo atrakcyjna, a stosunek jakości do ceny wręcz rewelacyjny.

Wino dość szybko znika ze sklepowych półek i są spore problemy z jego dostaniem. Ale gdy przyuważyłem w "swoim" sklepie dostawę, bez wahania kupiłem cały karton. Jak się później okazało, nie była to nawet dostawa, ale przesunięcie towaru z innego sklepu. Widać ursynowianie piją więcej, niż inni :) No, ale im więcej piję win musujących, tym szybciej podniebienie wyczula się na niuanse i niestety... król został zdetronizowany. Może przesadziłem z tytułem posta, król jeszcze żyje, ale już nie rządzi.

Jak to się stało?

Otóż w wolny dzień wygrzewałem się na balkonie i im bardziej słońce muskało promieniami moją umęczoną facjatę, tym bardziej chciało mi się czegoś napić. Winne wtorki #4 zniechęciły mnie nieco do win z Lidla, ale w lodówce chłodziła się jeszcze butelka różowego dornfeldera, więc stwierdziłem, że im szybciej opróżnię lidlowskie wynalazki, tym lepiej wyjdzie na tym moje zdrowie. Wino okazało się całkiem przyjemne w smaku i już nawet powoli wracała wiara w dyskontowe trunki, gdy wparowała żona i rzuciła:

- Co tu tak wódą śmierdzi?
- Jaką wódą, kochanie? Winko piję.
- Nie wiem, wódką śmierdzi w całym domu.

To co pozostawało w butelce wylądowało w zlewie. Niech sobie żona nie myśli, że będę psuł sobie zdrowie różową wódeczką. Nadal jednak twierdzę, że dało się to pić, choć muszę też przyznać, że szum w głowie - jak na tę ilość procentów (11%) i spożytą objętość - mógł niepokoić.

Coś trzeba było zrobić z tak pięknie (mimo tych kontrowersji) rozpoczętym popołudniem, odkorkowałem więc vino frizzante ze spółdzielni Monte del Fra o nazwie Frattino. Super przyjemne wino do wypicia na coraz gorętszym tarasie. Było tak dobre, że z butelką rozprawiliśmy się dość szybko i ogarnęło nas poczucie niedosytu. I w tym momencie rozpoczął się proces detronizacji króla. Otworzyłem żonie prosecco, nalałem sobie odrobinę do kieliszka, spróbowałem i... już wiedziałem, że wino z Lidla nie będzie tak czarujące jak kiedyś.

- Kochanie, muszę Ci powiedzieć, że to Frattino jest...
- Tak, tak, to zupełnie inna klasa - rzuciła moja żona nie pozwalając mi dokończyć zdania.

No i właśnie od tego momentu na tronie siedzi nowy król Frattino. Jest bardziej cool od tego starego, ale od razu podniósł podatki i teraz musimy się liczyć z tym, że miłe wieczory w jego obecności będą kosztowały nas dwa razy więcej :(


------
Allini Prosecco vino frizzante - Lidl 13,99 zł
Monte del Fra Frattino vino frizzante - Winestory 29,00 zł

wtorek, 17 maja 2011

Winne Wtorki #4

Pod czarną maską krył się niewidzialny dla innych uśmiech. Dobrze się bawił widząc przerażone twarze oficerów zszokowanych informacją, którą usłyszeli przed chwilą.
- Alderaan zostanie zniszczona - do uszu zgromadzonych dotarły dobitne słowa Imperatora.
Ale dopiero kwestia wypowiedziana chwilę później zmroziła żołnierzy zgromadzonych przed wielkimi ekranami, na których śledzili rozpaczliwe działania rebelii.
- Gdy się to dokona, udamy się na drugi kraniec układu. Sukces uczcimy na oddanej nam planecie Lidl, Vespral już na nas czeka. Generale, wykonać rozkaz!
Mroczny strach zapanował nad całą galaktyką.

--------

Mroczny strach i niedowierzanie zapanowały wśród winnych wtorkowiczów, którzy oddali się służbie, ale dopiero teraz dociera do nich świadomość jak trudnej i niebezpiecznej misji się podjęli. Pierwszy swe wątpliwości wyraził Maciej (viniculture.pl) sugerując, że zaproponowane wina są już zbyt stare, by można było się nimi cieszyć. Sstar (sstarwines.pl) lubi hardcore i choć optował za beaujolais, zaakceptował mój wybór. Kuba (kontretykieta.pl) jęknął “O, mamo…”, ale podjął rzuconą rękawicę, choć w jego dyskusji ze Sstarem dało się wyczuć przerażenie. Drugi Kuba - pomysłodawca projektu (czerwone-czy-biale.blogspot.com) wyraził zaś zaciekawienie propozycją. Paweł (nasze-wina.pl) ucieszył się nawet, że będziemy próbować aż dwie butelczyny. Mateusz (winne-przygody.pl) jednakowoż boi się lidlowych win. Borysa (ksiazkaiwino.blogspot.com) też się boi, choć wydaje mi się, że strach to udawany. Okaże się. Ewa (winezine.pl), choć chwilowo nieco z boku, wsparła mój wybór, bo zgodny jest on z założeniami projektu Winne Wtorki. Trochę mi ulżyło. Rafał (winnapasja.blogspot.com) też się nie boi, chętnie spróbuje winnych wynalazków.

--------

Degustację zatem czas zacząć.

Na pierwszy ogień poszła Reserva 2006, czyli biała etykieta, z ceną na półce ustaloną na poziomie 13,99 zł. Czego można oczekiwać po takim winie? Ja miałem nadzieję na coś, co można podać do obiadu (takiego zupełnie zwykłego, domowego), co tego obiadu nie obrzydzi. I to wino moje oczekiwania spełniło w stu procentach. Dość łagodny porzeczkowo-jagodowy smak nie przeszkadza w jedzeniu, śmiało może zastąpić kompot. Hej, jaki kompot? Czy ktoś w ogóle pije jeszcze kompot do obiadu? Trudno mówić o aromatach tego trunku, ja nie wyczułem w każdym razie zbyt wiele, wino jest też - jak to się mówi - “krótkie”, ani w pamięci, ani na podniebieniu nie utrzymuje się zbyt długo. Podsumowując, jest to wino do popicia kotleta, natomiast egzystencjonalne bóle dupki raczej by przy nim nie ustały.

Nie ustałyby też i przy drugim winie (Gran Reserva 2005 - czarna etykieta, 14,99 zł). Gran Reserva ma inny skład - tam był kupaż tempranillo i garnacha, tu tempranillo i cabernet sauvignon. Ma ciemniejszą barwę, zapach intensywniejszy - borówkowo-jeżynowy. Wino zaskakująco łagodne, łatwe w piciu, niewymagające jakiejś szczególnej uwagi. Właściwie pijąc te wina lepiej o nich nie myśleć, nie szukać w nich głębi, na pewno nie zapewnią żadnych uniesień i mistycznych wrażeń. Lepiej popić nimi kiełbasę, czy inną karkówkę z grilla, albo żłopać przy jakimś głupawym i równie nijakim filmie. Wypić i zapomnieć.

Ja już zapomniałem…




"Winne wtorki #4" na podniebieniach innych blogerów:

Do Trzech Dych
Winne Przygody
Sstarwines
Nasze-wina
Kontretykieta
Nie zawsze wina / Jongleur
Czerwone czy białe?
Białe nad czerwonym
Viniculture
Amarone
Winna Pasja

wtorek, 3 maja 2011

Winne Wtorki #3

Dziś mam przyjemność opisać kolejne - trzecie już - wino degustowane w ramach projektu Winne Wtorki. Tym razem... znów białe. Wiem, że niektórzy są już tym faktem lekko zmęczeni, zwłaszcza że ostatnie próbki były, powiedzmy szczerze, takie sobie. Moje oczekiwania odnośnie niemieckiego rieslinga były duże, ale po wcześniejszych doświadczeniach byłem gotowy na wszystko. Nawet na totalną porażkę. Na szczęście porażki nie było, ale czy oznacza to automatycznie sukces? Po australijskich niepowodzeniach sukcesem może być chyba wszystko. Wino Markus Molitor Zeltinger Hammelreich (mój Boże, co to znaczy?) z rocznika 2009 było znów zbyt słodkie jak na wino wytrawne, ale z każdą kolejną próbą ta słodycz przeszkadzała mi coraz mniej, zaczęła mi nawet odpowiadać. W zapachu dominuje taka słodka owocowość, w ustach wino pozostawia posmak dojrzałej brzoskwini. Doszukać się można także ananasa. Jest też sporo fajnej kwasowości, która nie pozwala znudzić się wyżej wspomnianą słodyczą.

Wino pije się z przyjemnością, nie wymaga ono wielkiego skupienia, nie przeszkadza w rozmowie, bez wątpienia ją umila. Kabinett to rodzaj win wykonanych z gron nieselekcjonowanych, co w ludzkim języku pewnie oznacza, że jest to wino przeznaczone raczej na rynek masowy. Oczywiście przy zachowaniu pewnych proporcji, produkcja winnicy zwykle nie przekracza 300 000 butelek. Siłą rzeczy musi kosztować więcej niż wina z naprawdę masowej produkcji. A czy jest tego warte? Kupcie, spróbujcie, oceńcie. Ja w każdym razie dalej szukam złotego środka.

Markus Molitor Zeltinger Hammelreich 2009
Winkolekcja - 59 zł



"Winne wtorki #3" na podniebieniach innych blogerów:

Amarone
Białe nad czerwonym
Kontretykieta
Nie zawsze wina
Czerwone czy białe?
Viniculture
Książka i Wino
Nasze-wina.pl
Sstarwines
O winie

-----------------------------------------

ps. Po opublikowaniu tego wpisu otrzymałem maila o Jongleura z kilkoma uwagami na temat mojego tekstu. Uznałem, że uwagi te są na tyle istotne, że warto je opublikować pod moim tekstem, zwłaszcza że niewątpliwie posiadają one walor edukacyjny i pomogą mniej doświadczonym winomaniakom (takim jak ja) lepiej zrozumieć zawiłości niemieckiego systemu klasyfikacji win.

-----------------------------------------

Pisze Jongleur do Mariusza

Witaj,
i od razu wybacz, że się trochę powymądrzam na temat ostatniego wpisu. Dwie uwagi

1.określenie kabinett nie ma nic wspólnego z selekcją, a raczej ma gdyż oznacza, że wino wyprodukowano z winogron w pełni dojrzałych, zawierających moszcz o gęstości 67 - 85 stopni Oechslego (chodzi o zawartość cukru), bez szaptalizacji. więc wybranie takich owoców oznacza wstępną selekcję podczas winobrania.

2. Co do masowości w ogóle. 300 tys. butelek o których piszesz oznacza powierzchnię winnicy co najmniej 25 ha, przy wydajności 90 hl/ha, jaką uzyskują molochy w rodzaju Petera Mertesa. Dobrzy producenci z reguły tną wydajność rieslinga nie przekraczajac 40 do 50 hl/ha. Aby uzyskać 300 tys butelek potrzebowaliby ponad 40 ha, tymczasem winiarze w siedlisku Zeltingen Himmelreich mają działki w granicach 1 do 3 ha. Np Molitor - 2,9, Pauly-Bergweiler 1,8 itd, a robi się tam nie tylko kabinett ale i spatlese itp, tak że ilości pojedynczych win są mikroskopijne, po parę tysięcy butelek.
Inna rzecz, że jest to nie do końca dla mnie zrozumiała maniera mozelskich winiarzy, którzy z paru hektarów produkują kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt różnych win

jeszcze raz przepraszam za śmiałość i serdecznie pozdrawiam

Jongleur


-----------------------------------------

Pisze Mariusz do Jongleura

Bardzo dziękuję za maila w sprawie mojego wpisu. To pierwsza wymierna korzyść z mojego winnego blogowania - dzięki uwagom innych do moich wypocin mogę się czegoś dowiedzieć, czy nauczyć.

Oczywiście wina niemieckie klasyfikuje się wg dojrzałości gron w chwili zbioru. "Kabinett" to, jak rozumiem, wina z pierwszych zbiorów gron, które osiągnęły minimalną dopuszczalną dla win jakościowych dojrzałość. Założyłem, że takich gron zbiera się najwięcej (w każdym razie więcej niż "spatlese" czy "auslese") i stąd pewnie wzięło się zdanie o masowości win "kabinett", zwłaszcza że innych rodzajów win z siedliska Zeltingen Himmelreich zdaje się w 2009 roku nie wyprodukowano, zatem i selekcji pewnie nie było. Inna sprawa, że 300 tysięcy butelek to produkcja pochodząca nie z ww. siedliska, a ogólna produkcja Markusa Molitora.

Ufff, wiem, że nachrzaniłem trochę w swoim tekście, ale mam nadzieję, że choć częściowo się z tego wytłumaczyłem :)

Jeszcze raz dziękuję za uwagi. Nie krępuj się wytykać moich błędów w przyszłości, wyjdzie mi to tylko na dobre.

Pozdrawiam
Mariusz

-----------------------------------------

niedziela, 1 maja 2011

Vieux Telegraphe

Moje Chateauneuf-du-Pape (Domaine du Vieux Télégraphe) czekało na odpowiednią okazję, żeby je otworzyć. Trudno wymyślić lepszy powód do odkorkowania takiej flaszki niż... beatyfikacja papieża Jana Pawła II. A propos korka, przestrzegał mnie sprzedawca tego wina, że zdarza się, że wyżej wymienione wino może ulec zepsuciu na skutek wadliwego korka. Jego słowa zapadły mi w pamięć i przez długi czas nie mogłem się odważyć, by otworzyć to wino. Najzwyczajniej bałem się, że może być korkowe. Na szczęście tak się nie zdarzyło i mogłem w pełni cieszyć się tym winem. A trzeba powiedzieć, że było czym. To jest takie wino, że aż głupio o nim mówić, że smakuje jak wiśnia złamana nutą wanilli, czy co tam równie głupiego mógłby wymyślić amator pozujący na wielkiego znawcę win. Próbując tego wina, człowiek od razu nabiera przekonania, że tego typu trunki potrafią wprowadzić go w stan jakiejś euforii. Słowa wtedy wydają się zbędne, tworzenie opisu jest stratą czasu, istnieje tylko człowiek i wino, i jakaś niewytłumaczalnie wielka więź między nimi.

Czy to jest wino doskonałe? Nie wiem. Czy stan w jaki mnie wprowadziło jest jego zasługą? Być może. Ale równie dobrze mógł być to efekt jakiejś duchowej magii, którą wniósł do mego życia dzień. Ten dzień.