wtorek, 15 marca 2011

Przygody z prenumeratą

Skoro już się tym winem zainteresowałem i trochę go nawet wypiłem to stwierdziłem, że być może warto zaprenumerować - w ramach poszerzania horyzontów - winne pisemka. Najpierw zamówiłem "Czas wina", oczywiście przez internet i błyskawicznie wysłałem pieniądze elektronicznym przelewem. Druga strona tak szybka nie była. Po tygodniu zapytałem, jak tam moje zamówienie, odpowiedział mi na to automat, że człowiek odpowiedzialny jest na urlopie. Minął kolejny tydzień, ponownie wysłałem zapytanie, tym razem odpowiedź uzyskałem a wraz z nią przeprosiny za zamieszanie, bo coś tam, coś tam. Po trzech dniach pismo trafiło do mych rąk, a wraz z nim butelka hiszpańskiego wina w ramach prezentu za wykupienie prenumeraty. Właśnie dziś je otworzyłem, ale o tym za chwilę.

Drugim pismem, które sobie zamówiłem był oczywiście dwumiesięcznik "Magazyn Wino". Minęły już ponad 3 tygodnie, a mojej gazetki jak nie było, tak nie ma. Tydzień temu zadzwoniłem do redakcji, pani stwierdziła, że sprawdzi, ale dopiero następnego dnia, bo dziś to ona już wychodzi, a poza tym nie ma w wydawnictwie nikogo, kto mógłby coś na ten temat powiedzieć. Następnego dnia otrzymałem telefon z przeprosinami, że to nie ich wina, tylko poczty (w to akurat wierzę), umówiliśmy się, że jak do końca tygodnia pismo nie przyjdzie, to oni wyślą drugi egzemplarz. Oczywiście pismo do piątku nie dotarło, w weekend oczywiście też nie, wiadomo dlaczego. W poniedziałek skrzynka pocztowa niezmiennie była pusta. Dziś więc zadzwoniłem po raz drugi, odebrał tym razem pan, przeprosił za pocztę, powiedział, że akurat wysyła pisma, więc wyśle i mi, ale za pocztę nie ręczy. GIT! Mam nadzieję, że do piątku nowo wysłany egzemplarz dojdzie. Być może nawet z tym wcześniejszym. Chociaż znając naszego państwowego dostarczyciela korespondencji gotów jestem się założyć, że prędzej zobaczę swój magazyn w rękach protestującego i wiecznie niezadowolonego pocztowca, niż w swojej skrzynce. Swoją drogą redakcja magazynu powinna zmienić państwowych doręczycieli na prywatnych, wszak pismo waży więcej niż 50 gramów i może być legalnie dostarczone przez inną firmę.



Po tych gorzkich żalach przystępuję do opisu otrzymanego w prezencie wina. Było to Palacio del Conde Gran Reserva 2004 z apelacji Valencia. Dość ciekawe wino wytworzone ze szczepu tempranillo. Etykieta głosi, że pierwotne aromaty są charakterystyczne dla tego szczepu. Aha, poszli na łatwiznę. Postanowiłem zatem sprawdzić, jakież to aromaty charakteryzują ten szczep. Sięgnąłem po "Szkołę wina" Andrew Jefford'a i wyczytałem, że: "charakter tempranillo jest trudny do sprecyzowania" ale "większość czerwonych odmian [...] będzie wyróżniać truskawka". O rany! Naprawdę? Czytam dalej: "[...] wielkie, gęste wina oparte na tempranillo [...] nie są tak łatwe w ocenie. Bogate, pełne, mocno zbudowane i pikantne (gdy młode), bardziej śliwkowe niż truskawkowe [...]. Basta! Moje wino smakowało jak wiśnie, pachniało intensywnie owocami. Etykieta wspomina też o aromatach wanilii, które pojawiły się w winie na skutek dojrzewania w beczkach. We mnie ta wanilia budziła skojarzenia z karmelowymi cukierkami Werther's Original. Ale wino nie było bynajmniej słodkie, raczej gorzko-pikantne, o dużej kwasowości, która skutecznie zamaskowała obecność 14% alkoholu.

Wino da się spokojnie wypić, ale zdecydowanie nie jest to mój typ. Za bardzo kwasowe. Być może powinienem je czymś "zagryźć", skoncentrować się na jakimś posiłku, ale tego nie zrobiłem, bo moje ręce akurat zajęte były wstukiwaniem tego tekstu. A ponieważ tekst się skończył i wino też, to idę spać. Dobranoc.

----------------------

ps. A nie mówiłem? Dzisiaj (16.03.2011) pocztowcy demonstrują pod Kancelarią Premiera. O Magazynie Wino w tym tygodniu mogę zapomnieć.

1 komentarz:

  1. Ja Werther's Original też intensywnie czułem w hiszpańskiej butelce i opisałem tutaj: http://czerwone-czy-biale.blogspot.com/2011/03/mas-de-monistrol-reserva-privada-2004.html

    OdpowiedzUsuń